sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 1.


- Jak to nie zostałam dopuszczona? - krzyk Hermiony odbił się echem po korytarzach. Stała przed drzwiami gabinetu profesora Snape'a i patrzyła na niego wielkimi oczami. Przyszła zapytać się o termin egzaminu, a on jak gdyby nigdy nic powiedział, że nie podchodzi w tym roku do egzaminu z Eliksirów.
- Nie krzycz, Granger. To niczego nie zmieni - odpowiedział znudzony - To decyzja profesor McGonagall, ona jest tu dyrektorką. Porozmawiaj z nią.
Hermiona spanikowana gapiła się na Snape'a jakby obwieścił jej, że została wydalona z Hogwartu. "To pewnie on. To pewnie jego sprawka! Nienawidzi mnie i dobrze wie ile to dla mnie znaczy!"
- Ale pan musi coś wiedzieć! Tak nie można! Ja tyle się przygotowywałam do tego egzaminu... ona nie może... pan musi...
- Ja nic nie muszę, Granger. Ja mogę. Pytanie czy chcę - jego głos zmiękł. Uważał, że Minerwa postąpiła słusznie, nie dopuszczając jej do egzaminów. Biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku dni, dziewczyna musiała pozostać w szkole za wszelką cenę. Niestety nie mógł jej o tym powiedzieć, więc jej złość spadła na niego.
- Nic nie rozumiem! Dlaczego pan mnie tak nienawidzi? Co ja takiego panu zrobiłam, że mści się pan na mnie w ten sposób? - w czekoladowych oczach Hermiony zaszkliły się łzy.
- Do gabinetu dyrektora chyba nie muszę cię odprowadzać - rzekł i wycofał się do swojego gabinetu zatrzaskując drzwi. Stał oparty o nie plecami z głową zadartą w górę. Patrzył w sufit, a widział tylko jej wielkie oczy pełne łez. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zaciskał pięści tak mocno, że aż zbielały. "Ona nie przeżyłaby, gdyby dowiedziała się prawdy" wmawiał sobie. Westchnął ciężko i zrezygnowany poszedł w stronę swojego biurka.

Hermiona stała i patrzyła się na czarne wrota, za którymi przed chwilą zniknął Snape. Była zdezorientowana i nie wiedziała co ma zrobić. Pobiegła do holu i szybkim przejściem dotarła pod schody do gabinetu dyrektora. Kiedyś była tu razem z Harrym i Ronem, ale od tego czasu wiele się zmieniło.
- Musy-Świstusyspróbowała. Chimera odsłoniła schody i Hermiona nie czekając, aż te wywiozą ją na szczyt, wbiegła po nich jak burza. Zaczęła mocno stukać w drzwi i po chwili pojawiła sie w nich profesor McGonagall.
- Pani profesor, dlaczego? Jak pani mogła mi to zrobić? - spytała zdyszana. McGonagall patrzyła na nią ze spokojem i tylko gestem wskazała na wnętrze.
- Wejdź, wszystko ci wyjaśnię.
Wciąż zdenerwowana Hermiona weszła do pokoju. Był taki sam jak za czasów urzędowania Dumbledore'a. Owalny, z wielką biblioteką na ścianach i mosiężnym biurkiem po środku.
- Hermiono - zaczęła spokojnie starsza nauczycielka - Wiem, że jesteś zła. Masz takie prawo. Jednak jest coś co zainteresuje cię bardziej niż zdawanie egzaminów. Otóż... - zawahała się. Nie była pewna czy dziewczyna przystanie na jej propozycję, kiedy dowie się całej prawdy. Dlatego, tak jak ustaliła z Severusem poprzedniego dnia, powiedzą jej tylko część prawdy - Otóż Hermiono. Chciałabym zaproponować ci posadę nauczyciela w naszej szkole.
Na chwilę zapadło milczenie. Hermiona otworzyła usta ze zdumienia. Ona... Nauczycielką? Przecież miała tylko 19 lat. Jak McGonagall wpadła na tak szalony pomysł?
- Nauczycielką?
- Tak, Hermiono. Nauczycielką. Historii Magii. Profesor Binns, no cóż, nie czuje się najlepiej i potrzebuje trwałego zastępstwa. - "Przecież to duch" pomyślała dziewczyna. "Jak może czuć się gorzej niż zwykle?" - Tak więc, proponuję tę posadę tobie. Jedyne czego potrzebujesz, to egzamin z Historii Magii, ale obie dobrze wiemy, że to tylko formalność. I nie patrz już tak na mnie. Pan Longbottom również otrzymał podobną propozycję, jako nauczyciel Zielarstwa.
Do Hermiony powoli zaczynało docierać, że McGonagall mówi na poważnie i naprawdę oferuje jej tę posadę.
- Pani profesor... Ja muszę się zastanowić. To jest naprawdę wspaniała propozycja, ale ja po prostu muszę się z nią przespać. Dobrze przemyśleć.
- Oczywiście, dam ci tyle czasu ile potrzebujesz.
Hermiona zaczęła już iść w stronę drzwi, kiedy profesor McGonagall powiedziała:
- Aha, Hermiono, jeszcze jedno. Jeśli zdecydujesz się przyjąć moją propozycję profesor Snape zajmie się tobą. Ja nie mam niestety czasu, a on bardzo dobrze się na tym zna. Wyjaśni ci wszystko co i jak.
Hermiona tylko kiwnęła głową i wyszła z gabinetu. Pogrążona w rozmyślaniach szła przez korytarze, nie widząc nikogo wokół siebie. Miałaby tu uczyć? Historii Magii? Owszem, to było jej marzenie, ale jest jeszcze taka młoda. No i Snape jej opiekunem. Też coś! Na samą myśl wzdrygnęła się. Nagle z rozmyślań wyrwały ją głośne krzyki pierwszoklasistów. Zobaczyła tłum przed portretem Grubej Damy i bezzwłocznie zaczęła przepychać się między dzieciakami.
- Przepuśćcie mnie, proszę zrobić miejsce! Co tu się dzieje, co to za zbiorowisko? - rzuciła pytanie w tłum.
- To Gruba Dama - powiedział jakiś pierwszoroczniak stojący z przodu - Nie chce nas wpuścić!
- Gruba Damo, dlaczego nie chcesz wpuścić tych przemiłych uczniów do ich dormitorium? - zapytała z ironicznym uśmiechem Hermiona. Wiedziała jakie dzieciaki potrafią być niemiłe, zwłaszcza dla Grubej Damy. - Czyżby znowu któreś z nich naprzykrzało Ci się?
- A owszem, drogie dziecko. Te dzieci dzisiaj są takie niemiłe i bezczelne. Nie to, co kiedyś. Kiedy wy byliście mali. To były czasy - Gruba Dama rozmarzyła się. Zaraz jednak na jej twarz powrócił gniewny wyraz i wskazała na dwóch drobnych blondynów - Tych dwóch nie wpuszczę dzisiaj do salonu.
Hermiona zaśmiała się pod nosem. Znała tych dwoje i doskonale wiedziała, jak sobie z nimi poradzić. Przypominali jej pewnych bliźniaków, którzy swego czasu byli w domu lwa. Tak samo zacięci, tak samo sprytni, lecz jeszcze nie tak samo odważni i zuchwali. Na szczęście.
- No panowie, widzę, że komuś potrzeba jest rozmowa z Krwawym Baronem - powiedziała Hermiona, powstrzymując uśmiech - Nie bójcie się, na pewno nie zrobi wam krzywdy. No, przynajmniej mam taką nadzieję - po przerażeniu na twarzach chłopców widziała już, że wygrała.
- Nie, prosimy! - wybuchnęli chórem - Już więcej nie będziemy! Tylko nas do niego nie odsyłaj! - chłopcy byli śmiertelnie przerażeni. Większość pierwszoroczniaków na wspomnienie Krwawego Barona reagowała podobnie.
- Gruba Damo, czy mogłaby pani poprosić kogoś z lochów, żeby znalazł Barona... - zaczęła Hermiona, lecz przerwał jej niemal płaczliwy krzyk.
- Przepraszamy! Gruba Damo, przepraszamy! Już nigdy więcej nie powiemy Ci nic przykrego!
Gruba Dama popatrzyła na Hermionę i obie się uśmiechnęły. Kryzys zażegnany. Uczniowie powoli zaczęli wpychać się do salonu i rozchodzić do swoich dormitoriów. Hermiona podążyła za nimi i zanim zniknęła za portretem kątem oka zobaczyła stojącego u stóp schodów Snape'a. Zatrzymała się na chwilkę, pomyślała czy nie porozmawiać z nim o propozycji McGonagall, lecz w tym momencie Snape odwrócił się i szybkim krokiem zszedł po schodach. Będąc już w swoim pokoju, Hermiona mogła przysiąc, że widziała na jego ustach uśmiech. Całkiem przyjemny. Ciepły. Podeszła do łóżka i położyła torbę przy szafce nocnej. Na niej leżała jakaś kartka. Podniosła pergamin zaadresowany do niej i rozwinęła go.

"Mam nadzieję, że przyjmiesz propozycję profesor McGonagall i zostaniesz w Hogwarcie. 
S.S."

Zamurowało ją. "S.S." - Severus Snape? Czyli on wiedział. "Już wtedy, gdy na niego krzyczałam. Wiedział, co McGonagall chce mi zaproponować. Dlatego mnie do niej wysłał. A ja nakrzyczałam na niego..." Poczuła wyrzuty sumienia. Snape nie był niczemu winien, a ona głupia myślała, że to jego sprawka. Podniosła się, żeby wyjść i pobiec za nim, przeprosić go. Zreflektowała się jednak, zdając sobie sprawę, że nie wie, co miałaby powiedzieć. Przyznać, że myślała, że jest dupkiem, który chce jej zniszczyć życie? Pokręciła głową i ściągnęła szatę, udając się do łazienki. Gorąca woda i olejek o zapachu świeżych róż ukoiły jej nerwy. Dzisiaj na pewno nigdzie nie pójdzie.


Tymczasem Snape idąc przez korytarz uniósł kącik ust. Każdy uśmiech, czy nawet jego cień na twarzy tej dziewczyny sprawiał, że zwyczajowy grymas znikał z jego twarzy. Zbeształ się w myślach, kiedy stwierdził, że jest niezwykle urocza, te dołeczki, te iskierki w oczach dodawały jej dziewczęcego czaru. Miał szczerą nadzieję, że naprawdę zgodzi się zostać. Jej widok to jedyna przyjemna rzecz jaka zdarzała się w jego nudnym, nauczycielskim życiu. I nagle uderzyło go z drugiej strony. Wspomnienie krzyków Hermiony zniszczyły uśmiech na twarzy Snape'a. Zdał sobie sprawę, że ona naprawdę myśli o nim te wszystkie rzeczy. I rzeczywiście, kiedyś taki był. Kiedyś dla kaprysu ukarałby Gryfonkę w ten sposób. Sam nie pamiętał, w którym momencie jego stosunek do niej zmienił się tak diametralnie. Dostrzegł w niej coś wyjątkowego i od tego czasu zyskała w jego oczach. "Głupi jesteś" usłyszał od swojej podświadomości. Faktycznie. Ale nic nie mógł na to poradzić.
- Nie poznaję cię, Severusie - ciepły głos dobiegał zza jego pleców. Odwrócił się i ujrzał Minerwę - Zwykle nic nie umyka twojej uwadze, a tu proszę. Nawet mnie nie zauważyłeś - uśmiechnęła się lekko. Oczy miała podkrążone i Snape widział, że musiała mieć problemy ze snem. Cała ta sytuacja odbijała się widocznie na jej twarzy. Wszystkich podopiecznych traktowała jak dzieci, a tę Gryfonkę szczególnie - Coś się stało, Severusie? - zapytała zaniepokojona.
- Nie - odparł szybko - Wszystko w porządku. Granger się zgodziła? - zapytał jakby od niechcenia.
- Jeszcze nie. Ale zgodzi się. Jestem tego pewna - znów się uśmiechnęła.
- A jeśli nie? - zapytał Snape. Nie brali dotąd tej ewentualności pod uwagę - Co jeśli zechce zdać egzaminy i wrócić do... do domu? - zawahał się - Ma do tego prawo.
Minerwa zmarszczyła brwi i pomyślała chwilę.
- Owszem ma. Jeśli odrzuci naszą propozycję... Wtedy pomyślimy jak rozwiązać tą sytuację. Ale narazie - dodała z wymuszonym uśmiechem na ustach - nie ma co się martwić prawda? Dobranoc Severusie - powiedziała i powolnym krokiem oddaliła się.
"Wtedy pomyślimy jak rozwiązać tę sytuację"? Jak Minerwa to sobie wyobrażała? Zmuszą ją, żeby została w zamku? Nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Musi znaleźć sposób, żeby sama została, co przez zbliżające się wakacje, mogło nie być łatwe. Wrócił niechętnie do lochów i zamknął się w swojej sypialni. W swojej samotni. Nalał sobie szklankę Whiskey i upił łyk. Nie smakowała tak dobrze jak zawsze. Poczuł, że tej nocy będzie miał niemałe problemy z zaśnięciem. Po głowie chodziły mu tylko czekoladowe oczy, przesłonione brązowymi puklami. I uśmiech, którego nie umiał od siebie odpędzić.

12 komentarzy:

  1. Hmm, wspominałam, że jeden dziennie, ale już jest jutro, prawda? Rozdział zaskakujący, przyznam, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Mama jest dumna <3 Teraz już wymiękam, więc idę spać, ale czekam z niecierpliwością, na chwilę, kiedy położę swoje łapska na kolejnym rozdziale ]:> Pozdrawiam. Katia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tratatata! Akcja z Grubą Damą najlepsza! Chociaż nie! Z krzykami Hermiony! Nie! Z zakradnięciem Minerwy! Nie! ... Dobra jednak tak xD Musisz wiedzieć, że darzę ją szczególną sympatią :D

    Ogólnie cudo *.*

    Pozdrawiam, BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę od nowa wypisywać błędów, bo mi zjadło w chuj duży komentarz, wiec jestem wkurwiona mocno.

    Przede mną jest trochę rozdziałów, ale mam ogromną nadzieję, że Hermiona przyjmie tę ofertę, bo uwielbiam ich jako nauczycieli, w sensie kogoś z Golden Trio. <3
    Podobnie było w Red Hills, ale to było drarry, wiec nie ma o czym mówić. Interpunkcja kuleje, wiec poczytaj o zapisie dialogów. :) Uwielbiam McGonagall, zwykle to ona albo Albus sa taki też kluczowymi postaciami w sevmione, więc jestem ciekawa jej roli.

    Enjoy!

    p.s. twoja para do komentowania
    XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra dobra, ale o co tu do cholery chodzi?! Ja żądam wyjaśnień:P I pewnie w końcu je dostanę xd
    Zaczynasz bardzo tajemniczo, a ja lubię tajemnice :D
    Co mi nie pasowało to "szybkie przejście", to tak mi się kojarzy jakby Hermiona zrobiła szybkie przejście z jednej pozycji do drugiej W jakimś ćwiczeniu, A nie jakby chodziło o jakieś przejście które umożliwia szybsze dotarcie do celu Ale ja jestem czepialska więc wiesz:p
    Ściskam, Mio ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. noooo i ja nic nie rozumiem. Co takiego sie wydarzyło, że Hermiona musi zostać w Hogwarcie?
    hmmm...Snape wpadł po uszy;D Ale Hermiona i tal powinna go przeprosić. w końcu nawrzeszczała na niego bez powodu.
    akcja z Grubą Damą mega! widać, ze Hermiona ma zaciecie pedagogiczne. Nada sie na nauczycielkę;))

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. noooo i ja nic nie rozumiem. Co takiego sie wydarzyło, że Hermiona musi zostać w Hogwarcie?
    hmmm...Snape wpadł po uszy;D Ale Hermiona i tal powinna go przeprosić. w końcu nawrzeszczała na niego bez powodu.
    akcja z Grubą Damą mega! widać, ze Hermiona ma zaciecie pedagogiczne. Nada sie na nauczycielkę;))

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem ciekawa co takiego wymyśliłaś, że Hermiona nie może wrócić do domu... Zapewne jednak zgodzi się na posadę w szkole, w końcu Severus jako opiekun, to kusząca propozycja :D

    http://dark-side-of-life-hermiona-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Poczuwam się w obowiązku komentowania, skoro czytam, przygotuj się na napływ bezsensownych komci. Bardzo bezsensownych.

    Af, typowe. Czekoladowe oczy - jak ja kocham kolor czekolady, a już zwłaszcza te oczka Hermiony. No, przynajmniej nie są w kształcie migdałów :P

    Ok, przyznaję, lofki dość szybko. No ale zobaczymy, jak to dalej będzie, na razie jest dobrze, nawet błędów nie ma wielu xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę mi będzie dziwnie mówić o schematach, ponieważ nie czytałam w życiu zbyt wielu opowiadań Sevmione, więc znam tylko kilka schematów, które często królują w opkach. Jak wyczytałam w Twoim spamie na fejsie, jest to opowiadanie powojenne, a jest to moje pierwsze (,,Bez Cukru" jest chyba takie wojenno-powojenne, nie mam pojęcia, nie uważam tego za coś, na czym trzeba się wzorować, przynajmniej na jego początku, i przeczytałam tylko 30 rozdziałów) tego typu Sevmione, więc nie mam zielonego pojęcia, jak mogą wyglądać schematy w czymś takim, więc pozostaje mi tylko mniemać. :) Ale faktycznie - pierwsze, co mi przychodzi na myśl, kiedy wyobrażam sobie zarys uniwersalnego Sevmione po wojnie, z Hermioną w roli nawróconej studentki, żywym Sevem i Dumblem, to właśnie Hermiona, która nie może z jakiegoś powodu zdać eliksirów/obrony przed czarną magią (dziwnym trafem przedmiotu, w którym może jej pomóc Snape), więc nasz Mistrz jej pomaga (czy w nauce, czy w dojściu do sprawiedliwości, bo w końcu Hermiona, która czegoś nie zdaje, to wściekła i niezbyt realna Hermiona). I ewentualnie jakaś odbudowa Hogwartu, ale u Ciebie tego nie będzie, bo skoro Hermiona w prologu wracała z biblioteki i zaliczyła niespodziewanego misia z Nadwornym Nietoperzem, szkoła musi stać, jak ją Założyciele postawili. Zobaczymy, to dopiero pierwsze akapity.
    Podoba mi się to, jak Snape uciszył Hermionę, zrobił to w bardzo snejpowy sposób i mam nadzieję, że kanon (oczywiście jako taki, w Sevmione, które ma być romansem, można się jedynie starać, żeby zachowanie kanonu pozostało jak największe, a najłatwiej to zrobić poprzez zachowanie charakteru - przynajmniej na początku - postaci) będzie miał się dobrze.
    Ech, zgubiłam wątek, mam dziś mały misz-masz na blogu, bo wrzuciłam miniaturkę.
    Okej, już mam.
    *Będzie Ci się musiało dziwnie czytać te wstawki, ale muszę komentować w trakcie czytania, bo przegrzałabym dyńkę od nadmiaru uwag i heheszków*.
    Histeria Hermiony jest jak najbardziej zrozumiała. Gdyby Hermiona miała być czarodziejką z WITCH, jej mocą byłaby nauka, ale wydaje mi się, że w tym wieku powinna być na tyle rozgarnięta, żeby polecieć do McGonagall i jej zrobić gównoburzę, w końcu znały się znacznie lepiej, a wiadomo, że McGonagall bardzo ją lubiła, więc pewnie Granger byłaby przy niej śmielsza i właśnie wtedy mogłaby pozwolić sobie na łzy.
    Te czarne wrota mi trochę nie pasują. To w końcu tylko marny gabinecik w lochach, gdzie Snape szura potylicą po suficie, kiedy się za bardzo wyprostuje, a wrota do takiego miejsca średnio pasują.
    A, zapomniałabym. Cieszę się, że pociągnęłaś kanon i McGonagall jest dyrektorką, nie Dumbledore. Zastanawia mnie tylko, jakim cudem Dumbledore nie żyje (chyba nie żyje, skoro rządzi McGonagall), a Snape dalej uczy w Hogwarcie. Więc albo powiedział Zakonnikom prawdę, albo Snape przeżył wojnę (znowu jakimś cudem, w końcu Nagini w ostatnich chwilach jego kanonicznego życia nie była dla niego zbyt miła) i znowu się wytłumaczył (więc wracamy do pierwszego albo), albo nie wiem. Ale pewnie się dowiem, przede mną jeszcze sporo czytania.
    Taka malutka uwaga - gabinet dyrektora był okrągły, nie owalny. Niby to prawie to samo, ale jednak subtelna różnica (przynajmniej w budownictwie) istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu. Dopiero początek rozdziału, a ja już dzielę komentarz na dwie części.
    Co będzie dalej? ;_;
    Trochę brakuje mi przemyśleń, jakiejś wewnętrznej reakcji Hermiony na wiadomość, że została nauczycielką. Jak sama dobrze pomyślała - ma tylko dziewiętnaście lat, owszem, dużo wie, ale sama wiedza nie wystarczy. Sam fakt, że będzie niemalże rówieśnicą uczniów z najstarszych klas, nie ułatwi jej sprawy, bo nie będzie mieć takiego poważania. Nie mówię, że jest to zły pomysł. Ten pomysł jest niespodziewany i naprawdę się zdziwiłam, kiedy to przeczytałam, więc punkt Ci za to, ale nadal jest za mało przemyśleń, targających Hermionę wątpliwości. Ron pewnie by od razu wykrzyknął ,hurra!", bo z jego ocenami pewnie nie mógłby liczyć na taką posadę, ale Hermiona? Ona powinna to na chłodno przemyśleć. I przede wszystkim pojawia się pytanie (poza oczywistym, bo wiadomo, że to ma być Sevmione, więc jak serwujesz nam Hermionę nauczycielkę już w pierwszym rozdziale, to wszyscy wiedzą, że będzie to szybka miłość) - dlaczego McGonagall postanowiła ją zatrudnić?
    Ale tak naprawdę.
    Wytłumaczenie McGonagall jest naprawdę z dupy, przepraszam, ale jest nie jak pół dupy zza krzoka, ale cała dupa. Gdyby z takim wyjaśnieniem wyjechał Hagrid - nie ma problemu. Ale McGonagall? Ona jest piekielnie inteligentna (tak między nami - gdybym miała porównywać, to prędzej ona niż Hermiona zasługuje na miano Najinteligentniejszej Wiedźmy Od Czasów Roweny Ravenclaw), do tego ma do czynienia z niemal równie inteligentną czarownicą, którą zna od wielu lat, to oczywiste, że Hermiona nie uwierzy w takie bajki. Oj, coś mi to grubymi nićmi szyte.
    A tak na poważnie - Hermiona jako nauczycielka w Hogwarcie nie jest złym pomysłem, ale nie na początek fabuły i nie z takim lipnym wytłumaczeniem. Jak będziesz betować, to (o ile to początkowe wytłumaczenie nie wpłynie jakoś znacząco na fabułę, jedynie na jakieś małe dyskusje czy przemyślenia Hermiony czy innych bohaterów) radziłabym pomyśleć nad zmianą. Naprawdę istnieje wiele innych powodów, dla których Granger miałaby uczyć w Hogwarcie - choćby taka wymyślona z dupy na poczekaniu (oczywiście z mojej dupy, nie z dupy ministrów) ustawa, która jakoby miała zakazywać duchom pracy w szkole, bo coś tam. To też jest kiepścizna, ale wydaje mi się trochę bardziej realna, o, i dodatkowo rozszerza nam świat przedstawiony o jakiś świat poza szkołą, a to też jest ważne. Przemyśl to jeszcze, bo mianowanie Hermiony nauczycielką jest na tę chwilę (i na kilka najbliższych pewnie też) kluczowym momentem, praktycznie najważniejszym w fabule, bo był jakimś punktem zapalnym w romansie Snape'a i byłej uczennicy, a tłumaczysz to hagridowym powodem złego samopoczucia Binnsa. Wiem, że pierwotny powód pewnie jest inny, bo nie mam Cię za osobę naiwną, absolutnie, ale obrażasz inteligencję McGonagall, którą będę gorąco bronić. :)
    Rozmowa z uczniami... Średnia. Właśnie coś takiego miałam na myśli, kiedy pisałam o tych scenach, które mało wnoszą i są mało naturalne. Chociaż widzę tutaj taką próbę... wejścia Hermiony w rolę nauczycielki, która postraszy, da karę, to jednak nie pasuje mi jedna rzecz - dzieciaki robią sobie chamskie żarty z Grubej Damy, która ma tyle charyzmy, że ze zwykłymi dowcipami by sobie poradziła, a boją się samej wzmianki o Krwawym Baronie. I to zawołanie chórkiem zalatuje mi zapychaczem, jakby Ci się już nie chciało pisać o tym dalej, ale norma słowna ma być wyrobiona. Na Twoim miejscu bym to pociągnęła, niech Ci uczniowie, skoro naprawdę są wulgarni i upierdliwi, będą wobec Hermiony złośliwi, niech dziewczyna się sprawdzi jako autorytet. A Gruba Dama ma o wiele więcej doświadczenia z uczniami niż niejeden nauczyciel w Hogwarcie, choć jest tylko zaczarowanym portretem, sama nie mogłaby wpaść na pomysł, żeby postraszyć uczniów odszukaniem Barona? Albo naskarżeniem nauczycielowi, który wyciągnąłby jakieś konsekwencje (niech już będzie szlaban w towarzystwie Barona, skoro wyjątkowo chcesz go zostawić)?

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzeci. ;_;
    Ten liścik od Snape'a napisany w ten sposób byłby spoko, gdyby ich znajomość zaszła już na tyle daleko, że byliby dla siebie przyjaciółmi - ze strony Snape'a oschłymi, trochę zdystansowanymi - a nie teraz, kiedy on formalnie nadal jest jej nauczycielem. Zbyt szybko lecisz z tym romansem. Nie wiem, skąd się to bierze. Jeśli chodzi o pairingi, czytuję głównie miniaturki, więc tam jestem w stanie zrozumieć szybko rozwój akcji, w końcu ma się na to maksymalnie trzy, cztery części tekstu (a niektórzy i tak patrzą surowiej, twierdząc, że miniaturka ma tylko jedną część). Ale opowiadanie, które na dodatek (teraz to wiem) ma się ciągnąć więcej niż 40 rozdziałów? Nie mówię, że każdy ma takie same zamiłowania jak ja, ale Czytelnik lubi chwilkę odczekać, aż dostanie na tacy to, czym nęcisz go od początku opowiadania (bo tutaj każdy wiedział, zanim opublikowałaś prolog, że dotyczy to Sevmione). Oczywiście nie popadajmy w skrajności, *hipokryzja - ciągnę niepewność od ośmiu lat* nie musisz pisać trzystu rozdziałów, żeby między tytułowymi bohaterami powolutku coś zaczęło iskrzyć, ale takie liściki, ciepłe uśmieszki (zwłaszcza ze strony osobnika, który z ciepłymi grymasami japy nie ma zbyt wiele wspólnego) nie są na miejscu, kiedy jest to krótki pierwszy rozdział, Snape jest dorosłym, dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzną (wzdychania Hermiony jeszcze mieszczą mi się pod kopułą, jest prawie dojrzałą dziewiętnastolatką, nawet Snape może rozbudzać ją seksualnie). Nagnijmy kanon, skoro Ty już to trochę zrobiłaś - to wyznanie widziałabym raczej w uszczypliwych uwagach, jakoby Granger nie podołała posadzie, odpowiedzialności, jakoby nie potrafiła przekazać wiedzy, bo ona przecież tylko WIE, nic więcej. A ambitna dziewczyna by się z tym gryzła, ale nie pozwoliłaby, żeby Snape tak jeździł po jej ambicjach.
    Fajnie, że pokazujesz i jedną, i drugą stronę. Trochę Hermiony, trochę Snape'a, ale widzę, że (póki co) łatwiej Ci unieść Snape'a; umieszczasz więcej przemyśleń (niektóre trochę infantylne - rozmyślania o dołeczkach jeszcze ujdą, ale to drażniące ,,nie pamiętał, kiedy jego stosunek do Gryfonki zmienił się tak diametralnie" - musiał pamiętać, w końcu ona zaczęła dojrzewać już dawno, więc to nie kwestia tego, że wyładniała), słowa Snape'a (poza tym nieszczęsnym listem) są całkiem snejpowe, jego zachowanie również.
    Ojej, dzieje się tu coś niebezpiecznego. Zrobiłaś z Minerwy Dumbledore'a w sukience. Schematycznie: on również pojawia się nagle, Snape go nie zauważa, pełni rolę mentora, takiego sekretnego obserwatora, który od czasu do czasu zagada do Snape'a, porozkminia z nim sytuację o nazwie ,,Sevmione" i raz na ruski rok zawoła do siebie Hermionę, żeby rzucić enigmatyczne powiedzonko a la Paulo Coelho. Mam nadzieję, że to tylko taki niewinny wstępik i nie zboczy w złą ścieżkę, bo to bardzo ciężko później odkręcić.
    Pod tym rozdziałem zdecydowanie więcej minusów, ale nie przejmuj się, nie są to rzeczy, które są bardzo trudne do odkręcenia. Zresztą teraz pewnie sama już to wiesz. :)
    Kolejne rozdziały jutro, bo padam na pysk, a od rana robota.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czemu ona nie może wrócić do domu??? Pożera mnie ciekawość :-) czytam dalej !

    OdpowiedzUsuń