sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 2.


- Kocham Cię!
- Co? - Hermiona stała jak wryta. 
- Kocham Cię - powtórzył Ron, tym razem ciszej. 
- Ron... - zamurowało ją. Nie miała zielonego pojęcia co odpowiedzieć. Nie kochała go, potrafiła być dla niego jedynie przyjaciółką, nic więcej. A on... - Ronald, jesteśmy przyjaciółmi, ja nie potra..
- Potrafisz, Hermiono. Wiem, że ty też coś do mnie czujesz - Ron wszedł jej w słowo. Złapał ją za ramiona i mocno potrząsnął. - Powiedz. Powiedz, co czujesz. 
- Ron, to boli - powiedziała Hermiona, ale on tylko mocniej zacisnął dłonie. - Ron, puść mnie! - im bardziej prosiła, tym większy ucisk czuła. - Nie kocham cię, rozumiesz? Nie będziemy razem, jesteś i zawsze byłeś dla mnie tylko przyjacielem! NIE KOCHAM CIĘ! - krzyknęła i wyszarpnęła się z objęć chłopaka. Łzy zmoczyły jego rude rzęsy i popłynęły po policzku. Hermiona z przerażeniem patrzyła na twarz przyjaciela, gniew przerodził się w rozpacz, a ta zamieniła się w obojętność.
- Jasne. 
Tym jednym słowem, tym jednym beznamiętnym, obojętnym słowem zakończył rozmowę i wyszedł z Nory. Hermiona patrzyła przez okno jak Ron pospiesznym krokiem oddala się od namiotów weselnych. Nie potrafiła dłużej utrzymać łez. Zapłakana pobiegła do pokoju, który dzieliła z Ginny i usiadła na łóżku. Teraz napewno nie wyruszy z nimi na żadną wyprawę. Nie po czymś takim. Wzięła kawałek pergaminu z biurka i pod wpływem impulsu napisała: 

"Kochany Harry, przepraszam. Postanowiłam wrócić do szkoły. Wierzę, że dasz sobie radę beze mnie. Powodzenia, Hermiona."

Szybko zmieniła ciuchy, napisała też krótką notatkę do Ginny, zabrała wszystkie swoje rzeczy i teleportowała się na Grimmauld Place.

*

Zimne marcowe słońce wpadło przez szkarłatne zasłony do pokoju i połaskotało Hermionę po policzku. Obróciła się na plecy i przeciągnęła. Po raz pierwszy od wielu tygodniu znów śniła o tamtej chwili. Chciała zapomnieć, jednak jej podświadomość usilnie jej na to nie pozwalała. Zegarek wskazywał dopiero kwadrans po siódmej, więc do śniadania zostało jej wiele czasu. Zwlekła się z łóżka i ziewając poszła do łazienki. O Merlinie, pomyślała patrząc w odbicie. Potargane włosy, wymięta koszulka Napuściła wody i wzięła szybką kąpiel. Od razu poczuła ulgę, mięśnie rozluźniły się, a myśli rozpłynęły niczym bańki. Dzisiaj będzie musiała dać jakąś odpowiedź McGonagall. Co prawda dostała do namysłu tyle czasu ile chce, ale była już zdecydowana, przeciąganie tego o kolejne dni nic by nie zmieniło. Wyszła z wanny, ubrała zwykłą, czarną bieliznę, jeansy i sweter. Podeszła do skórzanego fotela, gdzie zostawiła wczoraj szatę i jeszcze raz przeczytała kartkę od Snape'a. Mam nadzieję, że przyjmiesz propozycję profesor McGonagall i zostaniesz w Hogwarcie. Nie wiedziała co ma o tym sądzić. Nienawidził jej, słyszała to w każdym słowie, które do niej mówił. A tu nagle pisze, że chce, żeby została? Jakby mu zależało? Przestań o tym myśleć, powtarzała do siebie w myślach. Zabrała szatę i wyszła z dormitorium. Wielka Sala przepełniona była już uczniami, ale Hermiona wypatrzyła miejsce dla siebie. Wśród szóstoklasistów zauważyła rudą czuprynę Ginny i postanowiła pierwszy raz od dawna porozmawiać z przyjaciółką.
- Cześć, mała - powiedziała nieśmiało.
- Hermiona - Ginny wstała i objęła ją mocno. - Myślałam, że już nigdy się nie odezwiesz.
- Ja... Przepraszam - Hermiona odwzajemniła uścisk. Brakowało jej przyjaciółki. Ostatni raz rozmawiały na weselu Billa i Fleur. - Przepraszam, że tak bez słowa zniknęłam na weselu. Ale cała ta sytuacja... - zawahała się. - Masz jakieś wieści?
- Dzień po weselu wyruszyli. Harry był strasznie przygnębiony twoim zniknięciem, a Ron... - na dźwięk jego imienia Hermiona drgnęła. - Ron nie wyglądał na zdziwionego. W ogóle od wesela nie odezwał się ani słowem. Mama była strasznie zmartwiona, myślała, że jest chory, czy coś, ale jak okazało się, że ciebie też nie ma, to już domyśliłyśmy się, co się stało.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że nie będzie musiała wyjaśniać przyjaciółce co się wydarzyło pomiędzy nią, a jej bratem. Już raz to przechodziła. W dzień, kiedy teleportowała się do szkoły i znalazła ją profesor McGonagall, na boisku do Quidditcha. Siedziała samotnie na trybunach z walizkami, nie mając się gdzie podziać. Zaproponowała jej wtedy powrót do szkoły jako Prefekt Naczelna. "Może to zajmie Twoje myśli dostatecznie, żebyś nie myślała o panu Weasley'u" powiedziała. I faktycznie podziałało. Do dzisiaj.
- Ginny, a co ja innego miałam zrobić? Dobrze wiesz, że ja nie kocham twojego brata. On widocznie myślał inaczej... Nie wiem tylko dlaczego.
- Oh, nie przejmuj się, faceci już tak mają. Połowa chłopaków z drużyny myśli, że się z nimi umówię, kompletnie nie mam pojęcia czemu! - ruda zaśmiała się perliście i odrzuciła włosy za ramię. Były bardzo długie, a w słońcu błyszczały niczym bursztyny. Ginny wyrastała na śliczną dziewczynę, co zapewne powodowało zainteresowanie ze strony chłopców. Wzrok Hermiony powędrował w stronę stołu nauczycielskiego. Czarne oczy wpatrywały się w nią, świdrowały na wylot. Delikatnie uśmiechnęła się i ku jej zdziwieniu, Mistrz Eliksirów odwzajemnił uśmiech. Pierwszy raz, przez tak długą chwilę widziała jego usta w innym wyrazie niż grymas. I chcąc nie chcąc musiała przyznać, że z uśmiechem wyglądał całkiem seksownie.
- Nietoperz zapomniał swojego wdzianka, świat się kończy - zaśmiała się cicho Ginny podążając za wzrokiem przyjaciółki. - Nie patrz się tak na niego, bo dostaniesz ujemne punkty za uśmiechanie się. - Hermiona musiała uśmiechnąć się jeszcze szerzej. Dopiero teraz zauważyła, że Snape nie miał dziś na sobie czarnej szaty, a zwykłą koszulę i spodnie. Oczywiście w czarnym kolorze. Siadła obok Ginny i wzięła talerz. Patrzyła na wszystkie dania, ale nie chciało jej się jeść. Nalała sobie więc soku i jednym duszkiem opróżniła szklankę.
Zaczęły rozmawiać z Ginny o błahych sprawach. O zbliżającym się końcu roku, o egzaminach, o wakacjach. Hermiona co jakiś czas przyłapywała się na tym, że z ukrycia obserwuje Snape'a. Rozmawiał teraz z profesor Sprout prowadząc dość żywą dyskusję. Przypomniała sobie, że McGonagall mówiła wczoraj o Nevillu, który również dostał propozycję pracy tutaj. Wiedziała, że uwielbia ten przedmiot i zamierzała po śniadaniu podpytać go o to. Jak na zawołanie dyrektorka ogłosiła koniec śniadania i uczniowie powoli zaczęli wysypywać się na korytarze. Pierwszoklasiści jak zwykle nie wiedzieli, w którą stronę mają iść, a jakaś dziewczyna z Ravenclawu została zaatakowana przez chochliki Irytka. Jego śmiech wypełnił korytarz i Wielką Salę. Hermiona wyszła razem z Ginny, karcąc go po drodze. Zaklęciem odpędziła nieznośne chochliki, a uczniom kazała rozejść się do klas. Zmierzała właśnie do gabinetu Dyrektora gdy usłyszała za sobą znajomy głos.
- Dzień dobry, Granger.
- Profesorze - odpowiedziała dziewczyna odwracając się. Na jej policzki wypełzł szkarłatny rumieniec. Snape uniósł brew w geście zdziwienia.
- Czy Panna Wszystko-Wiem-Lepiej namyśliła się już nad propozycją? - jego głos jak zwykle był zimny i cyniczny.
- Właściwie to tak. Ale nie wiem, czy będzie profesor zadowolony - powiedziała oschle. - Postanowiłam zostać - Snape ledwo powstrzymał się od uśmiechu. Na twarzy Hermiony pojawił się natomiast grymas i odwróciła głowę w inną stronę. Bardzo mocno starała się uniknąć popatrzenia w te pełne, czarne tęczówki.
- Mhm - mruknął Snape. - Przekażę wieści profesor McGonagall. Zmiataj na lekcje - wskazał głową korytarz za dziewczyną.
- Profesorze, ja... - zaczęła Hermiona, ale przerwał jej w pół słowa.
- Powiedziałem zmiataj? Już cię nie ma. Nie myśl sobie, że jak jesteś Prefektem Naczelnym to nie możesz dostać punktów ujemnych - posłała mu tylko zdziwione spojrzenie i odeszła.
Snape głęboko westchnął. Ta noc była dla niego wyjątkowo ciężka, a on naiwnie myślał, że dzisiaj będzie lepiej. Kiedy na śniadaniu się do niego uśmiechnęła, eksponując białe zęby i dołeczki w policzkach, mocniej zacisnął pięści pod stołem. Nie mógł do siebie dopuścić myśli, że pociąga go dziewczyna, która mogłaby być jego córką. Severus, ty parszywy zboczeńcu, skarciła go jego podświadomość. Postanowił nie psuć sobie humoru i odszedł w stronę gabinetu Minerwy.

- Czekaj, czekaj! Żeby była jasność. SNAPE uśmiechnął się do Ciebie? - Ginny patrzyła na nią z otwartą buzią.
- Tak, Ginny, powtarzasz się już piąty raz. Wczoraj, gdy wchodziłam do pokoju wspólnego. Uśmiechnął się. Daje sobie rękę uciąć.
- Lepiej nie. Wiesz jak jest, z nietoperzem nigdy nic nie wiadomo. A tylko straciłabyś niepotrzebnie rękę! - Ginny zmarszczyła brwi. - I to wszystko? - zapytała Hermionę. Siedziały na sofie przy kominku, w prywatnym dormitorium dziewczyny. Hermiona zawahała się. Powinna powiedzieć Ginny o propozycji McGonagall, w końcu to jej przyjaciółka, ale... Jest od niej zaledwie dwa lata starsza, nie wyobrażała sobie sytuacji, gdy Ginny będzie zwracać się do niej "per pani profesor". Westchnęła tylko głośno.
- Nie, Ginny. Jest coś jeszcze... McGonagall chce, żebym od przyszłego roku zaczęła uczyć Historii Magii w zastępstwie profesora Binnsa - wydusiła z siebie Hermiona jednym tchem.
Szczęka Ginny opadła jeszcze niżej, jeśli to w ogóle możliwe. Uniosła wysoko brwi i zamrugała szybko.
- Hermiono... To jest... Super! Nie wierzę własnym uszom! - wstała na sofie i zaczęła krzyczeć. - Proszę zrobić przejście, profesor Hermiona Granger nadchodzi! - obie śmiały się, gdy Ginny skakała po kanapie udając "profesor Hermionę" - Ciekawe co na to Binns. Założę się, że McGonagall musiała długo tego starego pierda przekonywać do ustąpienia z pozycji.
- Właśnie ponoć sam zrezygnował. Tak powiedziała mi McGonagall. Nie wiem co takiego musiało się stać. Binns zawsze powtarzał, że sam nie odejdzie - dopiero teraz Hermiona zaczęła nad tym myśleć.
- Nie mam pojęcia, ważne, że twoje życie teraz będzie całkowicie niesamowite! Będziesz mogła odwoływać nam niektóre lekcje, o, o i będziesz mogła dawać nam fory w zdobywaniu punktów dla Gryffindoru! - zaczęła szczebiotać Ginny, na co Hermiona popatrzyła na nią karcącym wzrokiem. - A teraz to patrzysz się jak Snape. Widzisz, już wczułaś się w rolę!
Na dźwięk tego nazwiska, Hermionie znów się skrzywiła. Nie rozumiała nic z tego, co stało się po śniadaniu. Porozmawiały z Ginny jeszcze przez chwilę, po czym dziewczyna wyszła i udała się na zajęcia. Hermiona przysiadła na skraju łóżka i oparła głowę o belkę podtrzymującą złoty baldachim. Patrzyła w dywan i nie wiedziała co ma teraz robić. Nie miała siły iść na Wróżbiarstwo, które było dzisiaj pierwsze, więc postanowiła zrobić sobie mały spacer.

McGonagall siedziała za biurkiem i studiowała jakieś dokumenty, gdy Snape wszedł do gabinetu. Podszedł do biurka i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale momentalnie je zamknął. Ufał Minerwie, chciałby się jej zwierzyć, ale nie mógł. Była dyrektorką, od razu by go wyrzuciła. Odchrząknął. Minerwa podniosła wzrok znad okularów i uśmiechnęła się.
- Severus. Usiądź proszę. Co cię do mnie sprowadza? - zapytała nadal się uśmiechając.
- Granger, Minerwo. Zgodziła się zostać w Hogwarcie.
- Ah! - pani dyrektor odetchnęła z ulgą. - Widzisz, Severusie. Mówiłam ci, że trzeba być dobrej myśli. Teraz tylko musisz wyjaśnić naszej pannie Granger wszystkie zasady obowiązujące nauczucieli na lekcjach i na... Severusie? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała Minerwa. Właściwie nie słyszał nic, z tego co powiedziała. Głowę zaprzątało mu jedno pytanie.
- Czy to muszę być ja? - zapytał Snape, jakby sam siebie.
- Severusie... myślałam, że uzgodniliśmy tę kwestię wcześniej. Zgodziłeś się jej pomóc - powiedziała McGonagall marszcząc brwi. - W tej chwili nie mam nikogo innego, kto wie o nauczaniu tyle co ty.
- Pomona mogłaby... - zaczął Snape, ale dyrektorka przerwała mu.
- Nie, Severusie. Pomona będzie zajęta przekazywaniem informacji panu Longbottomowi. Zielarstwo i Historia Magii jednak trochę się różnią, nie uważasz?
- Tak samo jak Eliksiry i Historia Magii! - powiedział Snape zdecydowanie zbyt głośno. McGonagall popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Severusie, nie rozumiem jaki masz problem do panny Granger. To miła, inteligenta dziewczyna... - Do tego atrakcyjna, dodał Snape w myślach. - wyjaśnienie jej paru rzeczy z pewnością nie zajęłoby ci wiele czasu. Nie rozkazuję ci jako dyrektor, proszę cię jako przyjaciółka. Ona musi zostać w szkole, a pod twoim okiem jest duża szansa, że nie dowie się o niczym.
- Minerwo - przerwał jej Snape. - Jak ty sobie to wyobrażasz? Ile można ją okłamywać? Kiedyś zechce wrócić do domu, napisać do rodziców, przyjaciół, co wtedy wymyślisz? Może najrozsądniej będzie powiedzieć jej prawdę.
- Nie. Dopiero co otrząsnęła się po jednym szoku, chcesz jej zafundować kolejny? Aż tak jej nienawidzisz?
- Nie nienawidzę jej - odparł najbardziej obojętnym tonem, na jaki go było stać. - Po prostu uważam, że ma prawo znać prawdę. A Ty nie masz prawa jej tego odbierać. Ani jako dyrektor ani jako człowiek - odwrócił się na pięcie i wyszedł z gabinetu.
Zbiegł po schodach, a w głowie huczało mu pytanie McGonagall. "Aż tak jej nienawidzisz?"
Jego podświadomość wymierzyła mu policzek. Co się stało z opanowanym, zimnym i zdystansowanym nauczycielem, budzącym postrach wśród uczniów? Biegnie po schodach martwiąc się o zdrowie psychiczne jakieś nastolatki, ot co. Zatrzymał się na półpiętrze i pokręcił głową. Co on ma pod tą czupryną? Doszedł do Wielkiego Okna na czwartym piętrze. Naprawdę było wielkie, zajmowało całą ścianę wszerz i dwa piętra wzdłuż. Ogrodzone było złotą barierką. Za nim widać było błonia, rozciągające się wokół zamku i krajobraz znajdujący się za nimi. Ku jego zdumieniu ukazała mu się sylwetka znajomej gryfonki. Podszedł cicho i oparł się o barierkę w sporej odległości od niej. Spojrzała na niego, lecz nie odezwała się ani słowem.
- Dlaczego nie jesteś na zajęciach? - zapytał sucho nie patrząc na dziewczynę.
- Nie lubię wróżbiarstwa - odpowiedziała szczerze. - Jeśli chce Pan mnie ukarać punktami ujemnymi, proszę bardzo.
- Nie - odparł chłodno.
Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona. Snape odwrócił głowę w jej stronę.
- W sobotę staw się w moim gabinecie o ósmej rano. Punktualnie.
Hermiona patrzyła na ruch jego szaty, gdy oddalał się w swoją stronę. Nie ukarał jej za wagary? Po raz kolejny miała mętlik w głowie. On ma wahania nastrojów gorsze niż dziewczyna podczas okresu, pomyślała tylko i uśmiechnęła się pod nosem. Ruszyła w stronę schodów. Może Snape naprawdę nie jest takim potworem, na jakiego wygląda.

7 komentarzy:

  1. Przebieram nogami, zastanawiając się, co takiego Herma miałaby zastać w domu. I dlaczego nie chcą jej o tym powiedzieć? I Snape się uśmiecha. Mam ciary. Kolejny rozdział zaliczony. Podoba mi się. Takie inne ujęcie sytuacji, że on na nią leci. Powiem, ze niestandardowo, ale fajnie, że mimo swojej słabości do naszej gryfoneczki nadal pozostaje severusowaty. Kocham. Życzę weny ostrej jak sam Ramsay <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, a podsumowanie najlepsze ^^ Ciekawa jestem tylko, co się stało! Czyżby rodzice zginęli? Kurka! Ciekawe... Dobrze, że przyjęła propozycję! ^^

    Pozdrawiam, BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz bardzo ciekawy styl pisania, który niesamowicie mi się podoba! Dziś trafiłam na Twojego bloga - swoją drogą masz świetny szablon - i zamierzam przeczytac wszystkie rodziały jednym tchem! Bardzo wciągające Sevmione :) Myślę, że będę Twoim stalym czytelnikiem :)
    Pozdrawiam, AliceMT
    P.S. "Założę się, że McGonagall musiała długo tego starego pierda przekonywać do ustąpienia z pozycji." - cudeńko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kurcze wybito całe jej rodzinne miasteczko? bo tak coś czuję ze może jej rodzice nie zyją.... czy coś...
    Minewra w sumie nie powinna czepiać sie Seva. a przynajmniej nie gdy Hermiona zostanie nauczycielka. Nie bedzie wtedy jego uczennicą a jednak jest pełnoletnia. choć kto wie jak by zareagowala...
    nawiasem, Ron to pajac. totalny pajac. nie lubie dziada. niech spada na drzewo.

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie zdanie wywołało na moich ustach ogromny uśmiech :) Uwielbiam Twoich bohaterów! Ich kreacje są takie naturalne, a ich zachowanie zrozumiałe. Hermiona jest Hermioną, a Severus sobą, chociaż w środku kłębią się w nim emocje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przemyślałam to sobie i stwierdziłam, że nie będę Cię zasypywała takimi długaśnymi komentarzami, choć pewnie takie byś wolała (nie oszukujmy się, chyba każdy woli długie komentarze), ale nie ma sensu Ci ,,zaspamiać" rozdziałów bełkotem, postaram się być bardziej konkretna. :)
    Hohoho, nie ze mną te numery, od razu wiedziałam, że to Ron wyznał Hermionie miłość. Trochę zbyt nachalne i zbyt stanowcze z jego strony, on raczej by tak się nie zachował, tylko cały by się spocił, uszy by mu się zaczerwieniły, a Hermiona w końcu sama doszłaby do wniosku, co mu się tam kłębi pod tymi włosiskami.
    *Proszę, nie zrób z Rona nachalnego debila*.
    Szkoda mi Rona, pomimo jego jednorazowego (mam nadzieję) nieronowego zachowania... no szkoda mi go. A Hermiona zareagowała bardzo chamsko, bardzo beznamiętnie. Zwłaszcza to ,,NIE KOCHAM CIĘ", ten krzyk... Nie, to nie jest prawdziwa Hermiona, ona pomyślałaby o jego uczuciach, zwłaszcza że znają się od wielu lat i Granger doskonale wie, jak wrażliwy jest Ron. To jest zdecydowanie do poprawy, samo wyznanie miłości - jasne, nie ma problemu, dla mnie z deczuszka za wcześnie, ale jeśli już, to reakcja Hermiony jest niedopuszczalna. Podoba mi się za to jej zachowanie po rozmowie z chłopakiem, cieszę się, że chociaż zrozumiała, jak fatalnie go potraktowała.
    Hermiona naprawdę nie miała z Ronem kontaktu od tamtego momentu? Z jednej strony to zrozumiałe, wyruszyli w podróż (szukać horkruksów?), ale z drugiej to dziwne, że dziewczyna tak rzadko myślała o tej chwili.
    Dlaczego z Nory można się spokojnie teleportować, skoro nadal jest niebezpiecznie?
    Mam pewne wątpliwości (nie tylko do Twojego opowiadania, ale ogólnie), ponieważ w każdym opowiadaniu nagle Hermiona bez żadnego wytłumaczenia (nawet najgłupszego, godnego Hagrida) nie kocha Rona? Przez całe siedem książek (ewentualnie sześć) oboje czają się na siebie, widać między nimi napięcie, a potem uczucie, a w fanfikach nagle to uczucie (ze strony Hermiony) znika.
    Zaczynam powoli lubić Ginny z Twojego opowiadania, mogłabyś dodać jej tylko odrobinę charakteru, życia, którym aż kipiała przez całe HP.
    Jednak tego przemyślenia Hermiony o Snape'ie nie skomentuję. ;_;
    No jak to, egzaminy i szkoła to dla Granger błahe sprawy? Świat się wali, dziewczyna chyba naprawdę się zauroczyła, ale, kurcze, niech się wyjaśni, dlaczego tak jest! :) Bo sama zmiana ubrania i uśmiech to nie wszystko, nie dla takiej inteligentnej dziewczyny, no, chyba że Snape umyłby włosy, wtedy pół Hogwartu byłoby jego (łącznie z Dumbledore'em). xD
    Podobają mi się te wzmianki o uczniach, o tym, co się dzieje w tle, o zamku - są może jeszcze troszeczkę nieudolne i wyglądają jak zwykłe wymienianie (ten zrobił to, potem tamto, a następnie tamto), ale nie szkodzi, bo z czasem będzie się to zmieniać (albo już się zmieniło) i wszystko ulepszysz, naprawdę bardzo fajnie, ponieważ świat przedstawiony jest super istotny.
    Możesz trochę ograniczyć to rumienienie się Hermiony za każdym razem, kiedy widzi Snape'a na korytarzu, to trochę dziwne.
    Ginny rozmawia z Hermioną nie tylko o Snape'ie, ale też o szkole, o Binnsie, o propozycji McGonagall... Fajnie, często natykam się na opowiadania (zazwyczaj Dramione, wiadomo, bardziej popularne, to i więcej tekstów o tej tematyce się czytało), w których Weasley jest tylko takim dodatkiem, któremu Granger może się wyżalić i wygadać. Oczywiście obrabiają dupsko Malfoyowi czy tam komuś, z kim Hermiona występuje w pairingu. Oby przyjaźń dziewcząt u Ciebie była dużo bardziej naturalna, wierzę, że dalej tak będzie. :)
    Szkoda, że Snape widzi w Hermionie tylko urodę. Sevmione to ten typ pairingu, gdzie wygląd powinien być istotny, ale raczej później, kiedy relacje się rozwiną. Kiedy Snape tak cały czas w myślach dopowiada, jaka Granger jest atrakcyjna, jaka seksowna, jakie ma urocze usteczka, zachowuje się trochę jak dojrzewający chłopak.
    Hermiona zrezygnowała z wróżbiarstwa pod koniec trzeciej klasy.
    Ten rozdział wyszedł trochę lepiej od poprzedniego, oby tak dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łzy zmoczyły jego rude rzęsy jak rzęsy mogą być rude??

    OdpowiedzUsuń