sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 3.


Sobotni poranek rozpoczął się dla Snape'a wyjątkowo nieprzyjemnie. Z samego rana Filch wpadł do jego gabinetu i znów zawracał mu głowę swoimi problemami z uczniami. Tym razem chodziło o jakichś pierwszoroczniaków, którzy znęcali się nad panią Norris. Że też ten stary zrzęda nie umie poradzić sobie z tym sam, myślał Snape. Zwykle starał się rozwiązywać takie problemy, bo wiedział, że uczniowie, zwłaszcza z klas pierwszych, bali się go bardziej niż podstarzałego charłaka. Schlebiało mu to. Teraz jednak poczuł, że nie ma do tego głowy. Kazał Filchowi znaleźć Krwawego Barona. On wiedział, co zrobić dalej. Popatrzył na zegarek. Dochodziła dziewiąta, a Granger dalej się nie pojawiła. Czy nie powiedział wyraźnie ósma rano? Wstał i podszedł do drzwi. Lepiej, żeby miała dobry powód, pomyślał. Pociągnął za klamkę i zobaczył Hermionę z wyciągniętą ręką.
- Miałam właśnie zapukać... - zaczęła przestraszona.
- Widzę. Czego dokładnie nie zrozumiałaś w wyrażeniu: "8 rano, punktualnie"? - zapytał lodowato. Sytuacja z Filchem wyprowadziła go z równowagi, nie umiał się uspokoić.
- Profesor McGonagall...
- Nie obchodzi mnie to. Gryffindor traci 50 punktów przez Twoje spóźnialstwo! - warknął.
- Nie tym razem - odgryzła się Hermiona.
Snape popatrzył na nią zdumiony. Czy ona właśnie podważyła jego autorytet? Co ona w ogóle sobie myślała?
- Słucham?
- Nie jestem już uczennicą, profesorze - powiedziała dumnie prostując się. - Gdyby pan dał mi dokończyć na początku, dowiedziałby się pan, że profesor McGonagall oficjalnie już zatwierdziła moją nominację. Został mi tylko egzamin niezależny. Tak więc... nie tym razem, profesorze - uśmiechnęła się zuchwale.
Pierwszy szok minął i Snape na spokojnie przeanalizował sytuację. Cholera, całkiem zapomniał w jakim celu miał się spotkać z tą dziewczyną. Popatrzył na nią i zauważył, że nie ma na sobie szaty Gryffindoru. No tak. W końcu nie należy już do tego domu, pomyślał. Co się działo z jego zmysłem obserwacji?
- Kwestia przyzwyczajenia. Wejdź - nie wiedział co więcej może powiedzieć. Miał pogratulować? Skrzywił się na samą myśl. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji.
- Profesor McGonagall zasugerowała - mówiła mijając go i stając po środku jego komnaty - że skoro ma pan być moim opiekunem, to może wygodniej byłoby nam... przejść na "ty" - wystawiła do niego szczupłą dłoń. - Hermiona.
- Severus - odwzajemnił uścisk dopiero po chwili. Jej skóra była zadziwiająco delikatna. Puścił jej rękę chyba zbyt gwałtownie, bo dziewczyna popatrzyła się na niego z uśmiechem.
- To od czego zaczniemy? - zapytała nadal się uśmiechając. Snape gapił się na jej uśmiechniętą twarz i na policzki, w których pojawiły się małe wzgłebienia. Odpędził od siebie te myśli. Weź się w garść, syknęła mu podświadomość.
- Zaczniemy od twoich obowiązków. Usiądź - powiedział, wskazując na fotel. Sam obszedł biurko i zajął swoje stałe miejsce. Wyciągnął z szuflady niewielką książkę i podał ją dziewczynie. - To notes nauczycielski. Każdy z nas taki posiada, zapisuje tam plany lekcji, rozkład poszczególnych zajęć, rozkład materiału nauki w przeciągu roku szkolnego, predyspozycje uczniów oraz spisuje o nich notatki. Wszelkie szlabany, zajęcia dodatkowe również trafiają do takiego zeszytu.
- Czyli każdy mój szlaban u ciebie trafił do kajeciku? - spytała Hermiona z zainteresowaniem, co znów wyprowadziło go z równowagi.
- Nie przeginaj. Nawet moja cierpliwość ma swoje granice - popatrzył na nią srogo, lecz nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
- A więc jednak potrafisz się uśmiechać! - Hermiona przyklasnęła w dłonie. - Wiedziałam, że nie jesteś taki straszny jakim chcesz, żeby cię wszyscy widzieli.
Snape zawahał się. Mieli rozmawiać o nauce, a nie o jego "prawdziwym obliczu". Nie lubił rozmawiać o sobie, generalnie nie lubił rozmawiać o sprawach prywatnych. Życie innych nie interesowało go i chciał, aby tak pozostało. Posłał jej chłodne spojrzenie.
- Teraz dyżury. Na każdej przerwie pełnisz dyżur pod salą Historii Magii, a po ostatnich zajęciach robisz obchód całego korytarza na pierwszym piętrze, sprawdzasz sale i ubikacje. Raz w tygodniu wypada ci nocny obchód, ale do tego dojdziemy później.
Podczas gdy on wyjaśniał gdzie znajduje się jej gabinet, Hermiona zerknęła na jego twarz. Siedziała dość blisko, dzieliła ich zaledwie odległość biurka. Obserwowała dokładnie ruch jego szczęki, policzyła wszystkie jego czarne rzęsy i ze zdumieniem stwierdziła, że jego włosy nie są tłuste. Z daleka i w złym świetle na takie wyglądały, ale kiedy teraz im się przypatrzyła, wyglądały na mocne i miękkie zarazem. Z rozmarzenia wyrwał ją niespodziewany dźwięk.
- Hermiono, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Pierwszy raz w życiu słyszała to imię z ust Mistrza Eliksirów. Do tej pory zawsze zwracał się do niej po nazwisku, nigdy nie myślała jak jej imię może brzmieć w jego bladych ustach. Uśmiechnęła się do niego, tak uroczo, że musiał zacisnąć pięści pod stołem.
- Pierwszy raz słyszę to imię w twoich ustach.
- Przecież sama to zaproponowałaś, już nie pamiętasz? - powiedział unosząc brew. Nie spodziewał się, że jedno słowo wzbudzi w niej tyle emocji.
- Tak, ale.. to strasznie dziwaczne - i znowu się uśmiechnęła. Przestań, na brodę Merlina, bo nie ręczę za siebie. Ona jakby czytała mu w myślach, uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Musiał odwrócić wzrok.
- Wracając do mojego pytania. Czy słuchałaś co do ciebie mówiłem?
- Eee...
- Nie jesteś już Panną Jestem-Najmądrzejsza-Na-Całym-Świecie. Jesteś teraz nauczycielką. Rozumiesz, Granger?
I to by było na tyle jeśli chodzi o przechodzenie na "ty", pomyślała Hermiona.
- Tak, rozumiem. - powiedziała dosadnie.
- Nie wydaje mi się - odparł Snape. - Ale o tym przekonamy się za niedługo. Przez najbliższe dni będę ci pomagał w obchodach. Mam nadzieję, że naprawdę szybko pojmujesz rzeczy, bo perspektywa dłuższej współpracy zbytnio mi się nie uśmiecha - nie kłamał. Im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym bardziej tracił nad sobą kontrolę. Patrzył jak uśmiech spełza z ust dziewczyny. Żałował, że nie może odczytać jej myśli. Jedno proste zaklęcie, a wiedziałby wszystko. Jesteś taki żałosny, Severusie, skwitowała go podświadomość.
- W takim razie, ja już pójdę - głos dziewczyny wyrwał go z zadumy. Odchrząknął.
- Przecież nawet nie słuchałaś, gdy tłumaczyłem, gdzie jest twój gabinet - Hermiona spuściła wzrok. Miał rację, nie słuchała. Zarumieniła się. Snape westchnął. - Chodź, zaprowadzę cię.
Podniósł się i podszedł do drzwi. Słyszał ciche kroki podążające za nim, otworzył więc drzwi i przepuścił dziewczynę przodem. Jej szczęka opadła prawie do ziemi, ale szybko zreflektowała się i wyszła z gabinetu. Snape uśmiechnął się pod nosem. Jeden, prosty gest, a ile radości, pomyślał. Zamknął drzwi i ruszył schodami na górę. Hermiona szła za nim ciemnym, wąskim przejściem. Jak na swoje lata Snape poruszał się żwawo i z gracją. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać i spojrzała na jego sylwetkę. Ponad silnymi nogami rysowała się wyrzeźbiona talia, a na plecach, gdzie koszula opinała najbardziej wyraźnie widziała zarys muskulatury. Ramiona miał wąskie, a mimo to czuła się przy nim taka mała, drobna. Rozmarzona postawiła nogę nie tam gdzie trzeba i z impetem upadła na zimne stopnie, w ostatniej chwili wystawiając ręce do przodu. Poczuła, że Snape złapał ją za ramię i pomógł wstać.
- Wszystko gra? - zapytał. Hermiona wyczuła w jego głosie prawdziwą, szczerą troskę. Kiwnęła głową i już miała odpowiedzieć, gdy nagle Snape dodał - Miejmy nadzieję, że lepiej znasz się na Historii Magii niż na chodzeniu.
Faktycznie, w ciągu kilku ostatnich dni Snape był świadkiem kilku jej "wypadków". Co miała mu powiedzieć? Że sama jego obecność ją rozprasza? Że czuje się niezręcznie w jego towarzystwie i stale się denerwuje? Że rumieni się na każde wspomnienie o nim? Jeszcze czego. Kiwnęła głową w geście podziękowania i otrzepała kolana. Dopiero teraz zauważyła, że dotarli już do wyjścia na główny hol. Snape popatrzył na nią i powiedział tylko:
- Twój gabinet znajduje się na drugim piętrze. Tak jak wspominałem, kiedy ty byłaś zajęta myśleniem o niebieskich migdałach - nie byłby sobą gdyby tego nie dodał.
- Dziękuję, Severusie - powiedziała, a Snape niechętnie przyznał, że jego imię w jej ustach brzmi wyjątkowo przyjemnie.
- Nie ma za co - dodał Snape już do siebie, gdy burza brązowych włosów zniknęła za kolumną.
Wrócił do swojego gabinetu i zamknął drzwi. Znowu spędzi cały dzień na myśleniu o tej dziewczynie. Sposób, w jaki wymówiła jego imię... Powtarzał go w głowie, w kółko i w kółko, jak zaciętą płytę. Nawet idąc na zajęcia z czwartoklasistami nie umiał pozbyć się go z myśli.

Hermiona dotarła drugie piętro i stanęła przed niewielkimi szarymi drzwiami. Delikatnie nacisnęła klamkę i w tym momencie pojawiła się na nich złota plakietka z czarnym napisem: Profesor Hermiona Granger, Historia Magii. Weszła do środka i zaczęła rozglądać się po nowym miejscu zamieszkania. W porównaniu z dormitorium Prefekta Naczelnego, gabinet był mały, lecz urządzony w prostym, eleganckim stylu. Zaraz za drzwiami, po prawej stronie stał czarny kominek, przed nim zaś mały fotel obity skórą. Po lewej stronie rozciągała się bilioteczka zapełniona przeróżnymi książkami, figurkami i obrazami. Hermiona podeszła dalej, do dużego, drewnianego biurka. Po jej stronie stały dwa fotele. Podniosła plakietkę z biurka, na której napis był taki sam jak ten na drzwiach. Musiała uśmiechnąć się do siebie, w końcu spełniało się jej największe marzenie. Spojrzała w prawo. Nad kominkeim rozciągał się wielki, stary obraz, który przedstawiał oś czasu. Na samym jej końcu Hermiona dostrzegła swoją twarz oraz imię i nazwisko. Wcześniej widniało ruchome zdjęcie dobrze znanego profesora z podpisem: Cuthbert Binns. Na końcu ściany zobaczyła drzwi, podeszła więc do nich i otworzyła. Widok zachwycił dziewczynę. Wielkie łóżko z baldachimem, zasłane było delikatną satynową pościelą koloru kwiatu wiśni. Na nim znajdowało się mnóstwo różnokolorowych poduszek. Obok łóżka stał mały, drewniany stolik nocny z pięknym trzyramiennym świecznikiem. Poza łóżkiem w sypialni znajdowała się także półka z książkami, lecz nie tak imponująca jak ta w gabinecie, a także rzeźbiona, drewniana szafa. Na suficie zawieszono żyrandol z niezliczoną ilością świec. Za kolejnymi drzwiami musi być łazienka, pomyślała Hermiona. Jednak w tym momencie dobiegło ją pukanie do drzwi. Przeszła do gabinetu i otworzyła drzwi.
- Pani Dyrektor, proszę wejść - powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Widzę, że trafiłaś do swojego gabinetu, mam nadzieję, że ci się tu podoba - powiedziała McGonagall rozglądając się po wnętrzu. - Naturalnie możesz pozmieniać wszystko co tylko zechcesz. Jestem tu jednak w innej sprawie - wyciągnęła z peleryny rulon pergaminu i wręczyła go Hermionie. - To plan zajęć profesora Snape'a. Narazie będziesz uczestniczyć w jego lekcjach jako obserwator. Będziesz mogła skupić się na sposobie prowadzenia lekcji, na sporządzanych przez profesora notatkach, a nie na własnym notowaniu jego lekcji - uśmiechnęła się. Wiedziała, że jako uczennica Hermiona była niezwykle sumienna jeśli chodziło o prowadzenie notatek. - Kiedy będziesz odpowiednio przygotowana, profesor przygotuje cię do egzaminu - Hermiona wzdrygnęła się. Snape będzie ją przepytywał z historii? Nie umiała sobie tego wyobrazić.
- Pani profesor, myślę, że z tym dam sobie radę sama - powiedziała nieśmiało.
- Wiem, Hermiono. Jednak ten egzamin nie będzie jedynie testem twojej wiedzy z zakresu historii. Uwierz mi, pomoc Severusa będzie niezwykle przydatna - dyrektorka położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. - Profesor Snape to wybitny nauczyciel. Wiem, że do tej pory pewnie nie dał się poznać z najlepszej strony, zobaczysz jednak, że prywatnie można się z nim dogadać.
Tak, pomyślała dziewczyna,miałam tego doskonały przykład dzisiejszego ranka. Miała nadzieję, że McGonagall ma rację i że ze Snape'm da się znaleźć wspólny język. Inaczej nie wyobrażała sobie współpracy z nietoperzem.
- Mam taką nadzieję.
- Dobrze, w razie pytań możesz przychodzić do mnie, jednak pamiętaj, że jako dyrektor nie zawsze będę mogła poświęcić ci wiele czasu. To jest między innymi powód, dlaczego Severus się tobą opiekuje - słowo "opiekuje" w zestawieniu z "Severus" brzmiało dla Hermiony dość dziwacznie. Pokiwała tylko głową na znak, że wszystko zrozumiała i odprowadziła dyrektorkę do drzwi.
- Miłego dnia Hermiono. Wierzę, że poradzisz sobie doskonale - uśmiechnęła się i odeszła.
Chciałabym w to wierzyć, pomyślała Hermiona. Im więcej myślała o czasie, który miała spędzić ze Snape'em sam na sam, tym bardziej obawiała się, że nie da sobie rady. Psychicznie. Zamknęła drzwi i podeszła do okna za biurkiem. Popatrzyła na błonia, doskonale widoczne z tej perspektywy. Zaczęło jej brakować powietrza, poczuła, że musi się przewietrzyć. Wyciągnęła z szafy ciepłą szatę i wyszła z gabinetu. Szła korytarzem pełnym uczniów i nie zwracając na siebie dużej uwagi opuściła zamek.


Późnym wieczorem Snape zapukał do drzwi oznaczonych plakietką "Profesor Hermiona Granger, Historia Magii". Usłyszał przytłumione kroki i drzwi otworzyły się. Hermiona, ubrana była w szare dresowe spodnie i top opinający jej smukłą talię. Brązowe włosy zarzucone miała na plecy. Wyglądała na zdziwioną jego obecnością.
- Wpuścisz mnie czy będziemy tak rozmawiać przez próg? - zapytał oschlej niż zamierzał.
Dziewczyna cofnęła się i wpuściła go do środka. Przerobiony gabinet spodobał mu się, był w eleganckim stylu.
- Co pana... - żachnęła się. - Co cię tu sprowadza? - zapytała zamykając za nim drzwi i ubierając na siebie bordowy sweter.
- Chciałem upewnić się, że Minerwa przekazała ci plan moich zajęć. Nie toleruję spóźnialstwa, więc radzę ci się dostosować. Jutro spotkamy się pół godziny przed pierwszymi zajęciami w mojej sali. Wystarczy ci notes i pióro - odwrócił się i podszedł w stronę drzwi.
- Dlaczego to robisz? - zapytała dziewczyna zanim zdążył nacisnąć klamkę.
- Robię... co? - zdziwiony uniósł brew.
- Dlaczego mi pomagasz? - spojrzał na nią. Po jej minie domyślił się, że czekała na jakiś uszczypliwy komentarz. Co prawda obiecał sobie trzymać się na dystans, ale... nie musi jej ciągle obrażać, prawda? W końcu nie jest już tą nadętą gówniarą jaką była ostatnie lata, kiedy kręciła się wokół Pottera. No i widział, że jest jest jej naprawdę przykro ilekroć na nią krzyczy lub obraża. Nabrał powietrza.
- Ponieważ takie zadanie powierzyła mi Minerwa - to była prawda, chociaż nie cała. Podjął się tego zadania, ponieważ podświadomie chciał ją chronić przed prawdą, której nie chciała teraz usłyszeć. Prawdą, której nie chciał jej teraz wyjawiać. "Dopiero co otrząsnęła się po jednym szoku, chcesz jej zafundować kolejny? Aż tak jej nienawidzisz?" przypomniał sobie słowa Minerwy. - Ponieważ uważam, że pod moim okiem i z twoimi zdolnościami zostaniesz naprawdę dobrą nauczycielką.
Zobaczył zdziwienie na jej twarzy, wywołane zapewne jego słowami, które jakby nie patrzeć, były komplementem. A te z ust Severusa Snape'a nie padały dość często. Już chciał wyjść, gdy Hermiona odezwała się nieśmiało.
- Dziękuje. Wiem, że nigdy specjalnie za mną nie przepadałeś.
Spuściła głowę i wtedy jeden kosmyk włosów wysunął się do przodu. Snape nabrał powietrza i wiedziony bezmyślnym instynktem zrobił krok, a potem kolejny i kolejny. Wyciągnął rękę i delikatnie wsunął kosmyk za ucho dziewczyny. Popatrzyła na niego wielkimi, czekoladowymi oczami. Cofnął się i powiedział tylko:
- Dobranoc, Granger.
I wyszedł.

10 komentarzy:

  1. Ooooooooch ty zła kobieto!!!!! Jak to wyszedł!!! Dlaczego!!!! A tak poważnie, to bardzo sprawnie opisane pomieszczenia komnat Hermiony. Podoba mi się to, bo wtedy łatwiej sobie wyobrazić otoczenie. Snape czarująco-intrygująco-słodki, powiem Ci, że lubię go takiego. I jeszcze jedno. Znając ciebie, aż się boję jak to się wszystko rozwinie... Jeśli nie będzie szczęśliwego zakończenia, to będzie klepanko :P Cmok w krok :* Katia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu dużo mówić :D Świetne , czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. DOBRANOC GRANGER?! I tyle?! Grrr. To co, że to 3 rozdział! Ja chcę pocałunku ;___; Spotkanie Severusa i Granger wyszło Ci cudownie ^^ Kurcze, ale oni są na siebie napaleni xD

    Pozdrawiam, BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  5. aż się sama uśmiechnęłam, jak on uśmiechnął się po jej słowach :D
    świetne, lekkie pióro ! czytam dalej :))

    ~~~Severus love like this never happend

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam mały zgrzyt. Była sobota, a Snape szedł na zajęcia? A potem wieczorem, mówi jej, że następnego dnia spotykają się pół godziny przed zajęciami, a jutro to niedziela :P Ja wiem, że normalni ludzie się takich rzeczy nie czepiają, ale ja nie jestem normalna :D

    Już nie mogę się doczekać, jak sytuacja między tą dwójką się rozwinie, no i o co kaman z tymi tajemnicami przed Hermioną?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachwycił mnie opis łóżka. Chcę takie!;)
    Teraz to będzie ciekawie;))
    Zastanawiam sie, jak sie będzie Sevowi prowadzić lekcje, ze świadomością, że Hermiona patrzy;)
    Swoja droga gratulacje za kreacje bohaterów. Tu niby jest uczucie i w ogóle, ale oboje wciąż mają swój niepokorny charakterek;)

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twój styl. Twojego bloga. Twoje postacie. Czytam go z przyjemnością i, co najważniejsze, z ciekawością. Aż cieszę się, że mam tyle do nadrobienia. Gorzej jak już skończę :( Co wtedy będę czytała?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejoł, po kilku dniach przerwy przybyłam, żeby znów zatruwać Ci spokój. xD
    Czy mi się wydaje, czy Snape w książce nawet lubił Filcha? A jeśli nie, to byli raczej zgranymi kompanami, ponieważ Filch raczej nie przepadał za uczniami, no i miał do Snape'a szacunek. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek tak po prostu sobie wpadał do gabinetu któregoś z nauczycieli (tym bardziej Filch). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że Snape najzwyczajniej w świecie wysłuchał, co charłakowi leżało na wątrobie, a potem kazał znaleźć Barona (widzę, że Baron ma w Twoim opowiadaniu konkretny respekt na dzielni, hehe). A tak pomijając ten wątek - co wszyscy mają z tym wpadaniem? Hermiona wpada na Snape'a, Draco wpada na Hermionę, Harry wpadł do gabinetu Dumbledore'a, Filch do gabinetu Snape'a, a potem wypadł z niego, gubiąc buty, pelerynę i zęby. Rozumiem, że każdy autor dąży do tego, żeby jakoś dobitnie pokazać dynamikę ruchów swoich bohaterów, ale od tego są synonimy. Dodajmy do tego przeciwwagę - kąpiel o cudownych właściwościach, która składa się właściwie tylko z wody i olejków zapachowych. I mamy sztampę, nie idź tą drogą, proszę, szkoda marnować opowiadania, które dobrze się zapowiada.
    Pięćdziesiąt punktów za spóźnienie? Nie za srogo, panie profesorze? :)
    Propozycja Hermiony padła trochę zbyt wcześnie. Jej charakter jest troszeczkę niespójny - najpierw rumieni się przy Snape'ie, jest roztrzepana, a potem nagle proponuje profesorowi przejście na ,,ty". Brakuje mi tego napięcia między nimi, ponieważ jak już coś się zaczyna dziać, od razu przechodzą do rzeczy, nie ma tego przyjemnego oczekiwania - może coś się podzieje w tym rozdziale, a może w kolejnym, a może teraz? Tego tutaj nie ma, dajesz Czytelnikowi wszystko na tacy, a takie rozpieszczanie nie jest dobre, bo bardzo szybko wyczerpiesz tematykę opowiadania i mogą pojawić się jakieś dziwne zapychacze, chyba że masz jakiegoś Asa w rękawie. :) Taką mam nadzieję. :)
    Uff, jednak Snape wrócił do grangerowania. To dobrze, bo ,,Hermiona" w jego ustach brzmi faktycznie bardzo dziwnie, przynajmniej na tym etapie znajomości i, jak by nie patrzeć, trzeciego rozdziału. Powinnaś dać Czytelnikowi trochę czasu na zapoznanie się ze światem przedstawionym, z bohaterami, a jeśli to czasy po wojnie/w trakcie wojny, wypadałoby jakoś zgrabnie wpleść w rozmowy czy samą fabułę (narracja trzecioosobowa nadaje się do tego doskonale) odpowiedzi na pytania: co się dzieje z bohaterami? Czy ktoś zginął? Dlaczego McGonagall jest dyrektorką? Skoro jest, to czy Dumbledore zginął, czy miałaś na jego zniknięcie inny pomysł? Jeśli nie żyje, to czemu Snape najnormalniej w świecie uczy w Hogwarcie? Jest cała masa pytań, a Ty skupiasz się tylko na perfumach Snape'a i miękkich dłoniach Hermiony. To jest ważne, jasne, ale budowy domu raczej (naprawdę raczej) nie zaczyna się od kładzenia dachu, najpierw trzeba mieć jakieś ściany i najchętniej fundamenty.
    Bardzo ładnie i obrazowo opisałaś nową sypialnię Hermiony, ale gabinet przypomina mi raczej pokój jakiejś księżniczki. Zwłaszcza to wielkie łoże z baldachimem troszeczkę przedobrzyło.
    Zastanawiam się, dlaczego (poza oczywistym faktem, że to Sevmione) Hermiona dostała akurat plan zajęć Snape'a i dlaczego to akurat on ma być opiekunem. Nie może to być Slughorn? Albo Flitwick? Albo sama McGonagall (o ile nadal uczy)? W szkole jest masa uczniów, a Minerwa chyba wolałaby, aby jej była uczennica czerpała wiedzę o podejściu do uczniów od trochę bardziej ugodowego nauczyciela. Np. od niej samej. Albo od profesor Sprout, bo Flitwick chyba faktycznie trochę za bardzo pobłaża uczniom.
    Widzę, że opiekujący się Severus wydaje się Hermionie tak samo niedorzeczny, jak mnie. :D
    Odwiedziny Snape'a ani trochę mnie nie zdziwiły, zwłaszcza wtedy, kiedy przeczytałam o smukłej talii Granger. :) I to jeszcze podkreślonej przez top.
    I wyszedł.
    Chwała Bogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooooo jaaaaaaa! Ten ostatni gest! Mega!

    OdpowiedzUsuń