sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 7.


Szelest szaty i szybkie energiczne kroki przerywały ciszę, rozciągającą się po korytarzu prowadzącym do Wieży Astronomicznej. Snape zdziwił się, że nie natrafił na żadnego ucznia po drodze. Może to i dobrze, pomyślał. Gdy dotarł na szczyt chłodne powietrze uderzyło w niego niczym strumień lodowatej wody. Nie wiedział, czemu akurat tutaj przywiodły go nogi. To miejsce nie kojarzyło mu się z niczym pozytywnym, wręcz przeciwnie. Tu zabił Dumbledore'a. Swojego, bądź co bądź, przyjaciela. Przeklęty głupiec! krzyknął w myślach. Uparty, stary dureń! Widzisz dokąd zaprowadziła cię ta twoja samowystarczalność?

Co prawda, nawet gdyby nie zabił go wtedy, na tej wieży, to do tej pory Dumbledore zdążyłby umrzeć pod wpływem działania pierścienia. Sam nie wiedział czy się usprawiedliwiał, czy obwiniał o jego śmierć. Powietrze nagle zmroziło się jeszcze bardziej i Snape drgnął. Zamknął oczy i wystawił twarz ku chłodnej bryzie. Do tego ta Granger... W tej kwestii czuł się kompletnie zagubiony, jak dziecko we mgle. Zdawał sobie sprawę z różnic jakie ich dzielą. Zdawał sobie sprawę z krzywdy, jaką jej wyrządza. Ale niby jak, do cholery, miałbym jej powiedzieć o tym co się stało? Od czego miałbym zacząć? Czy to da się jakoś logicznie usprawiedliwić? Popatrzył na niebo. Słońce wisiało wysoko, a więc ten dzień cholernie będzie mu się dłużył.

Hermiona długo stała ze wzrokiem wpatrzonym w podłogę. Nie rozumiała zachowania Severusa. Odpychał ją raz za razem, mimo że w jego oczach widziała przebłyski troski. Była tego pewna. Inaczej nie nalegałby, żeby u niego została, nie leczył jej, nie opiekowałby się nią. A może faktycznie robił to tylko dlatego, że dyrektorka mu kazała? Pokręciła głową. Za dużo myśli przewijało się naraz przez jej umysł. Potrzebowała relaksu i to natychmiast. Wróciła do sypialni i z najbliższej biblioteczki wyciągnęła pierwszą książkę z brzegu. Usiadła po turecku na łóżku i zaczęła wertować kartki. Lektura okazała się pomocna. Już po chwili Hermiona zatraciła się czytając o walkach olbrzymów w dziewiętnastym wieku. Swoją drogą nie wiedziała, że Snape posiadał takie książki w swoim skromnym zbiorze. Zastanawiała się, gdzie on w ogóle się podział. Nagle poczuła burczenie w brzuchu. Popatrzyła na zegarek i z zadowoleniem stwierdziła, że zdąży jeszcze na lunch.
Idąc do Wielkiej Sali mijała uczniów zaaferowanych otwarciem tegorocznych zawodów w gargulki. Przypomniała sobie jak kiedyś dała się namówić Harry'emu na taki "pojedynek", przez co ten nie odzywał się do niej przez następny dzień. "Fart nowicjusza i tyle!" - skwitował jej wygraną, na co ona tylko dumnie się wypięła.

Uśmiechnęła się pod nosem. Ciekawe co porabiają, co u nich słychać. Czy radzą sobie jakoś? Martwiła się o nich, o nich obydwu. Ron w końcu był jej przyjacielem przez wiele lat. Miała nadzieję, że kiedyś uda im się porozmawiać i wyjaśnić całą tą sytuację.
Zauważyła w tłumie profesor McGonagall i podeszła do niej uśmiechając się.
- Hermiono, witaj. Jak się czujesz? - spytała dyrektorka matczynym głosem.
- Dziękuje, pani profesor, znacznie lepiej. Profesor Snape... - głos drgnął jej nieznacznie. - Dał mi eliksir wzmacniający i czuje się o wiele lepiej.
- To dobrze. Mam nadzieję, że za niedługo wydobrzejesz na tyle, że będziecie mogli kontynuować dalszą naukę. Porozmawiaj na ten temat z profesorem, ja muszę już iść. Do zobaczenia - uśmiechnęła się i odeszła.
Hermiona weszła do Wielkiej Sali i skierowała od razu do stołu Gryfonów. Kiedy napotkała wzrokiem swoją rudą przyjaciółkę, ta wstała i podbiegła do niej.
- Hermiona - zarzuciła jej ręce na szyję.
- Ginny. Jak się czujesz?
Ruda puściła ją, złapała Hermionę za ramiona i oglądnęła z każdej strony.
- Ja? W porządku. Powiedz lepiej, jak ty się czujesz. Słyszałam co ten dupek ci zrobił, gdybym tylko go dopadła...
- Ginny, już jest dobrze. Severus się mną zajął - uspokoiła przyjaciółkę. - A Malfoy dostał już za swoje.
- Za swoje... - prychnęła. - Dla niego Azkaban to pewnie jak drugi dom - zrobiła zamyśloną minę. - Momencik. W ogóle to od kiedy jesteście ze Snape'em na "ty"? - szepnęła, lustrując Hermionę spod przymkniętych powiek.
Starsza gryfonka otworzyła usta.
- To długa historia... - próbowała się wymigać, ale Ginny była zbyt uparta. Poprowadziła ją na drugi koniec stołu i rozsiadła się wygodnie.
- Ja mam czas. A teraz siadaj i opowiadaj.
Hermiona wiedziała, że z Ginny i jej zawziętością nie wygra. Usiadła obok niej i opowiedziała jej całą historię od napaści Malfoy'a aż po wydarzenia dzisiejszego poranka. Ginny wpatrywała się w nią, jakby właśnie oznajmiła, że jest Świętym Mikołajem. Dopiero po dłuższej chwili odezwała się.
- Hermiona... Przecież to jest Snape. Jesteś pewna?
- A czy w stosunku do niego można być czegokolwiek pewnym? Nie, Ginny. Wiem, że to brzmi całkowicie niemożliwie, ale na brodę Merlina... kiedy jesteśmy sami... widzę, że on...
- Coś do ciebie czuje? - dokończyła za nią ruda. Hermiona zarumieniła się jak dojrzała piwonia i spuściła wzrok na własne dłonie. Ginny widziała, że dla jej przyjaciółki Severus Snape nie był już starym nietoperzem. Był kimś więcej. Każda reakcja Hermiony na jego imię, na choćby wzmiankę o nim była taka sama - dziewczyna rumieniła się i speszona odwracała wzrok. - A czy ty... co tak właściwie ty czujesz do niego? - zapytała Ginny.
Hermiona popatrzyła na nią i zaniemówiła. Na to pytanie, Hermiona Granger nie potrafiła udzielić odpowiedzi.
- W porządku. Nie będę cię już dłużej męczyć. Pamiętaj, że jak będziesz potrzebowała pogadać, jestem do twojej dyspozycji. Wiesz gdzie mnie znaleźć - ruda uśmiechnęła się mocno uściskała przyjaciółkę. Hermiona była jej niesamowicie wdzięczna za wyrozumiałość. - Muszę niestety lecieć na zajęcia. Z twoim ulubionym profesorem, tak przy okazji - puściła oczko do brunetki i wstała, zabierając swoją torbę.
- Zobaczymy się wieczorem w pokoju wspólnym? Razem z Nevillem organizujemy małą posiadówę, myślę, że wszyscy się ucieszą, jak wpadniesz.
- Pewnie, że wpadnę - odparła Hermiona, zadowolona, że chociaż tego wieczora nie zostanie sama ze swoimi myślami.
- Cudnie! To do zobaczenia. I nie myśl tyle o nim, bo ci skrzydła wyrosną! - zażartowała ruda i biegiem opuściła Wielką Salę.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko. Łatwo powiedzieć, pomyślała. Poczuła ścisk w żołądku i dopiero teraz zorientowała się, że przez Ginny nie udało jej się zjeść obiadu. Na szybko nałożyła sobie kilka pieczonych ziemniaków i pieczonego kurczaka. Przez cały jej pobyt u Snape'a obiad przynosiły jej skrzaty, to był jej pierwszy od dawna posiłek pomiędzy gwarem innych uczniów. Spojrzała na stół nauczycielski. Już niedługo to tam będzie siadywać na obiedzie. Będzie na widoku wszystkich uczniów, znajomych, jak i tych nowych, co szczerze powiedziawszy, trochę ją peszyło. Nie lubiła być w centrum uwagi, ani zbytnio na widoku. Wolała ubocza, ciche miejsca i przytulne kąty. Takie jak na przykład sypialnia profesora. Na kudłatą brodę Merlina czy ona zawsze musi się peszyć, kiedy o nim myśli? Kiedy w końcu udało jej się dokończyć posiłek, zebrała się do wyjścia. Krok dzielił ją od opuszczenia Wielkiej Sali kiedy nagle, znienacka, wyrósł przed nią czarnowłosy nauczyciel.
- Tu jesteś. Zastanawiałem się, gdzie też poniosły cię nogi.
- Musiałam zmienić otoczenie - odparła dziewczyna, starając się ze wszystkich sił nie patrzeć w jego twarz.
- Skoro czujesz się już lepiej, nie widzę przeciwwskazań, abyś wróciła do swoich komnat. Dziś wieczorem zajrzyj jeszcze po eliksir.
- Dobrze - odparła już do jego pleców. Zawsze musiał kończyć rozmowę ostentacyjnym wyjściem. Zawsze musiał mieć ostatnie słowo. Była tak zirytowana, że nie zauważyła nawet, że znów się uśmiechnęła.

Zawsze mogło być gorzej, nie? skwitowała podświadomość jej ubiór. Hermiona stała w swojej łazience i przeglądała się w lustrze. Czarne spodnie, z lekko podwyższonym stanem podkreślały jej talię i nogi. Natomiast zwiewna, beżowa bluzeczka z opiętą halką podkreślała niepozorny biust. Pomimo, iż na zewnątrz wichura szalała, w zamku panował spokój i przyjemne ciepło, niczym w lecie.

Kiedy znalazła się w pokoju wspólnym, rozbrzmiewał on głośnymi śmiechami Gryfonów. Gdy tylko ją zobaczyli zaczęli wydzierać się i wiwatować, jakby była nie wiadomo kim. Po kolei podchodzili do niej ludzie, jednych znała lepiej, drugich gorzej, ale nie przejmowała się. Ktoś wręczył jej do ręki szklankę pełną perłowego trunku.
- To najlepszy trunek Madame Rosmerty! Prosto z jej prywatnych zapasów! - usłyszała i pociągnęła mały łyk. Alkohol natychmiast rozgrzał jej przełyk i mimowolnie skrzywiła się. Mimo iż nie pochwalała tego, co wyrabiało się wieczorami w pokojach wspólnych i już dawno odpuściła sobie nawracanie kolegów, dzisiaj czuła, że ma ochotę się napić. Zbyt wiele rzeczy chodziło po jej głowie. Odnalazła Ginny i przysiadła się do niej. Tego wieczoru nie rozmawiały o niczym konkretnym, Cieszyły się swoim towarzystwem, popijając gorzki alkohol w którym czuć było nutę miodu i goździków. Wśród gwaru i żartów straciła poczucie czasu. Gdy przypadkowo spojrzała na zegarek uśmiech zszedł z jej ust. Miałam się stawić u Snape'a. Przeprosiła Ginny i ruszyła w stronę lochów prawie biegiem, potykając się o swoje nogi. Dopiero teraz poczuła uderzający do jej głowy alkohol, korytarz wirował, kilka razy musiała zatrzymać się pod ścianą i złapać oddech. Póki siedziała w jej żołądku panował jedynie nieprzyjemny ścisk, a teraz dopiero poczuła pełną moc upojenia.

Gdy znalazła się w lochach wzięła kilka głębszych wdechów, zanim zapukała. Szybko wygładziła ubranie i poprawiła włosy, nie chcąc dać profesorowi powodów do besztania. Wejdzie i wyjdzie. Taki jest plan.
- Proszę - odezwał się przytłumiony głos Snape'a. Dlaczego nawet jego głos przyprawia mnie o gęsią skórkę? Nacisnęła klamkę i weszła do środka, starając się, aby Snape nie zauważył w jakim jest stanie. W kominku tańczyły wesołe płomyki, a Snape siedział za swoim biurkiem popijając Ognistą Whiskey. Pierwszy raz w życiu widziała, aby spożywał alkohol, a patrząc na niego przypuszczała, że musiał wypić już trochę. Jego zazwyczaj trupio-blade policzki były prawie tak samo czerwone jak jej.
- Granger - warknął, po czym wstał i podszedł wolnym krokiem do półki. Hermiona otwarła szerzej oczy, widząc, że musi nie do końca pewnie czuć się na nogach i uśmiechnęła się pod nosem. - To eliksir dla ciebie - powiedział nagle, podając jej buteleczkę. - A ten jest mój - dodał gorzko, sięgając po swoją szklankę i pociągając spory łyk trunku. Hermiona patrzyła na niego zaciekawiona, nie przestając się uśmiechać. - Coś cię bawi? - podniósł brew, ale wyglądało to tak komicznie, że dziewczyna nie potrafiła powstrzymać chichotu.
- Absolutnie nic - odparła, próbując się zachować powagę.
Merlinie... pomyślał Snape. W przyciemnionym świetle jego gabinetu dziewczyna wyglądała... kobieco. Wykrojone spodnie podkreślały każdy atut, który Severus mógł uznać u jej płci za atrakcyjny, a bluzka... Widział zdecydowanie za dużo. Jej talię mógłby objąć obiema rękami i nagle zapragnął to zrobić. Podszedł do niej i nie odrywając wzroku ze swoich rąk delikatnie jej dotknął. Przestała się śmiać - poczuł, że wzdrygnęła się, ale pozostała w miejscu. Spojrzał w jej oczy i zobaczył w nich przerażenie. Doskonale widział też jej policzki - odkąd weszła była czerwona, więc musiała, podobnie jak on, uraczyć się czymś mocniejszym. Jakoś odeszła mu ochota besztania ją za to. Przejechał ręką na plecy i przysunął ją do siebie delikatnie. Był o głowę od niej wyższy, więc musiała zadrzeć głowę do góry aby wychwycić jego spojrzenie. Stała jak sparaliżowana, nie wiedząc za bardzo co zrobić. Rozum wołał "uciekaj", ale nogi zdawały się wrosnąć w ziemię. Wstrzymała oddech, czując sunącą dłoń na swoich plecach, jakby ta z ciekawością badała każdy cal bluzki. Dopóki nie patrzyła mu w oczy miała wrażenie, że jakoś się temu opiera, ale niefortunnie jej wzrok uciekł z złą stronę. Spojrzała mu prosto w oczy i wiedziała już, że jest gotowa poddać się temu dotykowi. Otwarła usta, sama zaskoczona siłą z jaką pożądanie w nią uderzyło. Poczuła jego dłoń wplecioną we włosy i lekki napór, kiedy przybliżał jej twarz do swojej. Przepadła. Wiedziała to. Kiedy ją pocałował poczuła, że to jest tak przyjemne, że nie ma ochoty przestać. Chociaż napierał na nią agresywnie. Chociaż nie pytał o zgodę. Jej postawa sama była zgodą.

Instynktownie zaczęła odpinać guziki jego surdutu. Warknął w jej rozpalone usta i jednym, nieco koślawym ruchem pozbył się jej koszulki. Poczuła się naga, ale wszystko działo się za szybko, aby mogła chociażby pomyśleć o wstydzie. Westchnęła, kiedy duża i chłodna dłoń dotknęła gołego ciała na plecach. Jakby to był zupełnie inny dotyk. Rozpięła wierzchnią część, nie odrywając ust od jego zimnych warg i zrzuciła ją na podłogę. Koszula szybko do niej dołączyła. Nawet nie zdążyła zarejestrować jego postury - tak szybko pociągnął ją do siebie i podniósł nieco nad ziemię.

Czuł, że jest to nie w porządku. Rozum krzyczał, ale on brnął w to dalej, coraz bardzie pozwalając żądzy na przejęcie władzy. Coś zwierzęcego wydostawało się z niego, ale on nie chciał i nie potrafił w tej chwili tego zatrzymać. Łapczywie dotykał ciała dziewczyny, która jeszcze nieco spięta przylegała do niego całym ciałem. Ona czuła w tym coś romantycznego, a on jedynie fizycznego.

Pchnął łokciem drzwi do sypialni i odrzucając myśli na bok zaczął rozpinać zamek u jej spodni. Zatoczył się przy złym ruchu, ale szybko - i dość brutalnie - pozbył się obcisłych dżinsów, lustrując wzrokiem jej bieliznę. Nie była ładna, ale do brzydkich też by jej nie zaliczył. Ładne ciało, przeciętna buzia i burza włosów, która odbierała cały urok. Zrzucił swoje spodnie na podłogę i pochylając się nad dziewczyną, pocałował ją. Brał ile dawała, a jej pasja okazała się ogromna. Gdzieś pod nieśmiałością i niepewnością, krył się ogień. Mocno obejmowała jego szyję, kiedy obrócił ją na plecy i przycisnął swoim ciałem do łóżka.

Zszedł pocałunkami na jej szyję, powodując jej przeciągły jęk. Wszystko było tak nowe, że z łatwością reagowała na najmniejsze pieszczoty. Poczuł zaciskające się palce na ramionach, kiedy przejechał językiem po jej obojczyku. Przesunął dłoń po jej boku, a jej ciało wygięło się nieco, pokrywając się gęsią skórką. Zjechał do linii majtek i szybko się ich pozbył, czując jak Hermiona coraz bardziej drży. Podobało jej się. Nie mogła tego ukryć. Złączył ich usta, czując jej nierówny oddech i poczuł, że jej dłonie sięgnęły do bielizny. Alkohol dodał jej odwagi i nieco niezręcznym ruchem zsunęła jego bokserki, zrzucając je na podłogę.

Odchylił się, żeby mieć lepszy widok na jej twarz i zobaczył szeroko otwarte oczy, wpatrujące się w niego. Była niedoświadczona i to on musiał przejąć inicjatywę. Co w żadnym stopniu mu nie przeszkadzało. Usytuował się między jej nogami, lekko rozchylając je zimnymi dłońmi i naparł na jej wejście, czekając na reakcję. Zadrżała i cicho jęknęła, ale widział, że czeka na jego ruch. Pochylił się do jej ust i kiedy wszedł w nią, usłyszał zduszony jęk, który zamarł na jej ustach. Oddychała głośno i spazmatycznie, a teraz, kiedy czekał aż przyzwyczai się do jego obecności, wstrzymała oddech. Pierwsze uczucie nie było miłe i bardziej niż zaskoczenie, kontrolę przejął ból. Łzy zaszkliły się w jej oczach, ale kiedy mężczyzna zaczął poruszać się powoli w jej środku, poczuła w podbrzuszu przyjemne odprężenie. Jęczała coraz bardziej z każdym jego ruchem, mimo iż bardziej niż przyjemność sprawiało jej to nieprzyjemny ból. Zaciskała ręce na jego ramionach, czując jak jego dłonie mocno obejmują jej talię.

Kiedy jej ciało się rozluźniło, Severus przyspieszył. Nie chciał wyjść na zwierzę, ale czuł że pożądanie coraz bardziej przejmuje nad nim władze. Podobało mu się to, że była ciasna. Musiała być dziewicą. Zmarszczył brwi, kiedy uświadomił sobie, ze to z nim i w dodatku po alkoholu straci swoją cnotę, ale szybko o tym zapomniał. Ruszał się w niej wolno, ale mocno, a jej jęki wypełniały gęstą atmosferę, dodatkowo go pobudzając. Wolną ręką złapał w dłoń jej mała pierś i zassał sutek, słysząc jak dziewczyna głośno zaczerpnęła powietrza. Lekko ścisnął skórę, a język lawirował wokół nabrzmiałej wypukłości, dając dziewczynie rozkosz, jakiej nigdy nie czuła. Jego dotyk był pewny, agresywny, ale na swój sposób nie krzywdzący. Mimo iż jego członek rozdzierał ją od środka, wchodząc coraz głębiej. Nagle puścił jej pierś i schował twarz w jej włosach, czując, że długa abstynencja nie pozwoli mu długo współżyć. Przyspieszył jeszcze bardziej, pozostając głuchym na jęki dziewczyn, które były gdzieś pomiędzy przyjemnością a bólem. Instynktownie wypchnęła biodra do góry, chcąc nieco zmienić pozycję i wtedy poczuł, że znalazł się jeszcze głębiej. Zatrzymał się na moment, a jego klatka piersiowa unosiła się szybko i nierównomiernie. Musiał przyzwyczaić się do ucisku, jakie ściany jej pochwy wywierały na jego członka. Warknął i zaczął drażnić wargami jej skórę na szyi, chcąc słuchać jej jęków, które doprowadzały do go ekstazy. Poczuł jej nagie stopy na swoich plecach, kiedy podniosła biodra do góry i nie mógł dłużej czekać. Dawała mu pełny dostęp, a on nie miał pojęcia, jak miałby się przed tym bronić. Pierwsza kobieta, która oddała mu się dobrowolnie, a nie dlatego, że zadzwonił jej sakiewką przed oczyma.

Pchał coraz mocniej i mocniej, a rytmiczne skrzypienie łóżka dołączyło do ich urywanych oddechów i jęków Hermiony. Gorąc wypełniał milimetry, jakie dzieliły ich ciała i w pewnym momencie Severus poczuł, że to koniec. Warknął głośno, kiedy spełnienie niespodziewanie w niego uderzyło, a jego ciało zastygło na moment. Opadł na łóżko obok dziewczyny, której zamglony wzrok wpatrywał się w sufit. Była zszokowana tym co się stało i uczuciami, jakie nią targały. Złączyła mocno uda, czując dziwne uczucie pustki, jakie ogarniało teraz jej podbrzusze.

Niezręczna cisza, jaka się pojawiła w tamtym momencie zdawała się nie przeszkadzać żadnemu z nich. Hermiona wciąż dochodziła do siebie, a Severusem zaczęły targać różnorakie emocje. Czuł się strasznie z myślą, że wykorzystał uczennicę, jednak coś powstrzymywało go przed wyrzuceniem jej za drzwi. Wpatrywał się w jej spokojną twarz i sam nie wiedział, co przeważało bardziej.
Daj spokój, powtarzał sobie, to uczennica i to w dodatku gryfonka.

Właśnie. Nie była dziwką, którą porzuci za chwilę, zostawiając sakiewkę na łóżku. nie zamknie drzwi i nie wyjdzie bez słowa. Była człowiekiem, była dziewczyną, która miała swoje uczucia jednak nie to w tej chwili przeważało szalę.

Była Hermioną Granger. Umiała mówić i mimo iż nie podejrzewał jej o długi język, to mimo wszystko zaczął obawiać się, że ich noc zostanie ujawniona, chociażby w przyjacielskiej rozmowie z Weasley. Poczuł coś dziwnego. Dlaczego w ogóle odwzajemniła pocałunek? To wszystko było tak irracjonalne, że zaczęła go boleć głowa. Jeszcze do końca nie przyswoił sobie faktu, że leży koło nagiej uczennicy, kiedy ta podniosła się nieco na łokciach i popatrzyła na niego. W jej oczach czaiło się coś niezrozumiałego dla skamieniałego śmierciożercy - radość i spełnienie, pomieszanie ze wstydem i... wyrzutami sumienia? Jej wargi lekko się rozchyliły, ale nic nie powiedziała. Jakby się bała. Po tym wszystkim ona się go bała. Prychnął, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Owszem, nie była ładna, ale Severus, który nigdy nie wymagał wiele w tej materii uznał ją za atrakcyjną. Właśnie w tej chwili. Właśnie w tej pozie.
- Mogę?
Nie wiedział, o co pytała. Kiedy pochyliła się nad nim i położyła policzek na jego piersi, zesztywniał. Nie tego się spodziewał.
Teraz jeszcze trudniej będzie powiedzieć jej prawdę.
Jeśli czekał na odpowiedni moment, to teraz faktycznie, długo on nie nadejdzie. Ale Severus Snape był egoistą i teraz przemawiał przez niego właśnie on - Snape, dla którego liczy się tylko jego dobro. Nie wiedział jak wybrnąć z sytuacji. Miał namiastkę szczęścia - Merlin jeden wie, dlaczego musiało trafić na uczennicę. Ale miał ją. Widział jaka jest szczęśliwa i nie mógł przestać myśleć o jej łzach, które pojawią się, gdy dowie się prawdy. Nie chciał znów usłyszeć, że zniszczył komuś życie.
Jestem mistrzem nie tylko w warzeniu eliksirów. Nikt by się nie dowiedział.
Dlaczego tak pokręcony pomysł w ogóle przyszedł mu do głowy?
Bo jestem egoistą. Śmierciożercą bez sumienia. Nie zasługuję na szczęście.
Rozmawiał sam ze sobą i czuł się z tym jak idiota. Drgnął, kiedy Hermiona objęła go lekko. Moment później usłyszał jej miarowy oddech i kiedy podniósł zaciekawioną głowę zdał sobie sprawę, że Granger zasnęła.
Zupełnie, jakby czuła się bezpieczna.
Poczuł przyjemne ciepło. Z dziwkami nie mógł sobie pozwolić na coś takiego, chyba że zapłaciłby ekstra. Ona dawała mu ciepło, którego pragnął od bardzo dawna. I sam miał doprowadzić do tego, żeby to ciepło sobie odebrać.
Jestem przecież dobry w uprzykrzaniu szlamom życia. Jednej już ponoć zniszczyłem życie.
Ta myśl uderzyła w niego jak grom z jasnego nieba. Przeżyłby jakoś, gdyby Hermiona miała traktować go jak nauczyciela. Nie chciał tylko usłyszeć po raz kolejny, że jest nic nie wartym śmieciem. że znów kogoś zawiódł. Odetchnął głęboko i słysząc w głowie uporczywe słowa "nikt się przecież nie dowie" podniósł się, budząc niczego nie świadomą Hermionę.
- Coś się stało? - spytała zaspanym głosem, a kiedy mężczyzna nawet nie drgnął, zmarszczyła brwi. - Mam sobie pójść?
- Co to zmieni, Granger? - spytał w odpowiedzi tak groźnym głosem, że dziewczyna zadrżała.
- Mam zapomnieć, że coś w ogóle zaszło? - rzuciła pół żartem pół serio, nawet nie spodziewając się tego, co mężczyzna planował.
- A ja dopilnuję, żeby tak się stało.
Nagle Severus odwrócił się w jej stronę, w ręku trzymając wyciągniętą w jej stronę różdżkę. Uśmiech spełzł z twarzy Hermiony i popatrzyła na niego przerażona. Wyciągnęła powoli ręce w jego stronę, jak do dzikiego zwierzęcia, które zamierza ją zaatakować.
- Severusie... Odłóż różdżkę...
To imię brzmiało zbyt przyjemnie w jej ustach. Mężczyzna zacisnął mocniej usta, zrobił krok w jej stronę i napiął mocniej dłoń na drewnianej różdżce. Hermiona zadrżała - była spanikowana i kompletnie nie rozumiała co się dzieje.
- Severusie - wyszeptała cicho.
Jej rozdzierający krzyk przeszył wszystkie komórki jego ciała, gdy wycelował w nią różdżką i szepnął:
- Obliviate.

12 komentarzy:

  1. Świetny blog <3 Czekamy na następny rozdział! :*
    Mam do Ciebie pytanie. :) Jak ustawić zdjęcie jako szablon? :) Dziś rano próbowałam przenieść blog na blogger, bo miałam problem z onetem, ale nie mogłam znaleźć opcji żeby wstawić zdjęcie z komputera. :) Z góry dziękuję. :) Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, przepraszam, że dopiero teraz, ale widzę, że już udało Wam się to ustawić, przy okazji, zdjęcie jest słooodkie :3

      Usuń
  2. Bardzo dobry rozdział !^^ cudo !^^ znowu chce mi się płakać ;( ohh...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no nie no nie no nie no nie.

    Czemu mi to robisz? :c

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo! Zatkało mnie!
    Tak sobie myślę, dopiero 7 rozdział, a tu już takie rzeczy się wyprawiają, a potem Obliviate i po wszystkim! Niesamowite!
    Pozdrawiam, AliceMT
    P.S "Sev przestań myśleć, to mnie boli, podświadomość nabijała się z niego ile wlezie." kolejna perełka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie, no po prostu kur... no nie!
    Już sobie myśle, a napiszę "ooo tak to jest to co Tygryski lubią najbardziej", ale nie nie... Cholerne Obliviate...! Po co kto to w ogóle wymyślił...
    Liberum Veto i kropka, o tyle Ci powiem.
    Jestem oburzona i i... Nie no, brak mi słów i płakać mi się chce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, nie, nie... i jeszcze raz nie!
    Nie zrobisz nam tego! No nie możesz! Przecież... przecież ona nie może o tym zapomnieć. On... ja go zabije! Zabijeee! Cholera jasna. Po co on myśli?! Niech w ogóle nie myśli i będzie spokój. Ale nie musi mieć wyrzuty sumienia. Wrrr...

    OdpowiedzUsuń
  7. Na plus opis eskapady Snape'a, na plus jego przemyślenia. Nawet Mistrz Eliksirów potrzebuje chwili dla siebie, dodatkowo dostajemy kolejną informację, która nie dotyczy Sevmione - Snape zabił Dumbledore'a. Milutko, że zaczynasz wprowadzać do opowiadania inne wątki i informacje (trochę na to czekaliśmy), aczkolwiek nie rozumiem jednego - dlaczego Snape jest najlepszym funflem McGonagall, Hermiona nie gardzi nim za morderstwo Dumbledore'a, a Voldek nie opanował szkoły? Okej, ostatnie nie jest aż tak niedorzeczne, załóżmy, że Voldek nie jest jeszcze na tyle silny, żeby opanować cały świat magii w Wielkiej Brytanii, ten zabieg jest czasami stosowany, nie ma problemu. Ale dlaczego nadal gra rolę podwójnego agenta? Przecież zabijając Dumbledore'a, odsłonił (przynajmniej oficjalnie) swoje prawdziwe zamiary, chyba że (jak pisałam pod którymś z wcześniejszych rozdziałów) jakoś się z tego wszystkim wytłumaczył, ale wtedy nie byłby już kumplem Voldzia. No nic, albo nas czymś zaskoczysz, albo musisz jeszcze ten wątek podrasować. Zdaję sobie sprawę, że nie jest aż tak fascynujący, jak romans Snape'a i Granger, ale jeśli już postanowiłaś wplątać fabułę i wątek polityczny w opowiadanie, musi być to zrobione poprawnie.
    Krótki akapit i dokładnie cztery zdania później wracamy do krępującej rzeczywistości - myśli naszego drogiego Severusa zaprząta Hermiona. Ale zanim do tego przejdziemy, jeszcze jedno: analiza śmierci Dumbledore'a jest sztampowa i naprawdę wygląda tak (wspomniałam to przy poprzednim rozdziale, kiedy pisałaś o Lily), jakbyś chciała pokrótce przedstawić Czytelnikowi, jak się mają sprawy z fabułą z HP - bardzo to doceniam, że troszczysz się też o tych, którzy mogli nie mieć styczności ani z książką, ani z filmem, ale jeśli już chcesz przytaczać takie myśli, to spróbuj to zrobić tak, żeby nie wyglądały jak streszczenie ,,Robinsona Crusoe". Niech będzie w tym trochę emocji. Naprawdę retoryczne pytania nie zawsze się sprawdzają, a już z pewnością nie w takich momentach - Snape nie jest zbuntowaną trzynastolatką, której głowa jest pełna takich wątpliwości. Jest zdecydowanym, dojrzałym facetem po przejściach, dobiega już czterdziestki - jeśli już chcesz podkreślić, że nadal targają nim wątpliwości, to dodaj tam trochę emocji i postaraj się, żeby w Twojej głowie (kiedy to czytasz) zabrzmiało to naturalnie. A teraz wygląda to tak, jakby Ci się nie chciało. I o to jestem na Ciebie zła, bo wiele jest takich momentów (jak ten z brojącymi Gryfonami pod portretem Grubej Damy czy rozmowa Snape'a i Hermiony z poprzedniego rozdziału), które wyglądają tak, jakbyś naprawdę chciała skończyć ten wątek i przejść do ciekawszego. To mnie denerwuje, bo są momenty, w których widać, że potrafisz coś dobrze przedstawić, ale w niektórych Ci się nie chce. Jasne, każdy kiedyś pisał coś, co nie sprawiało mu frajdy, ale trzeba zapanować nad chęcią jak najszybszego skończenia sceny, bo Czytelnik nie jest głupi i bardzo szybko to zobaczy. Lepiej pisać rozdział dwa dni dłużej i wstawić coś, co jest przynajmniej do przyjęcia, niż pędzić na złamanie karku, bo potem są tylko problemy. Kiedy zaczęłam publikować swoją Siostrzenicę, publikowałam rozdział co dwa dni. I nie liczyło się, czy mam pomysł, czy nie, czy mam czas, czy nie - rozdział miał być, choćbym miała opublikować największe gówno. Przez to zrobiło mi się 370 odcinków, z czego co najmniej 3/4 jest do naprawdę gruntownego poprawienia (a jeszcze z tego minimum połowa do wywalenia). Tylko dlatego, że się spieszyłam i nie przemyślałam sprawy. Widzisz, jak skomentowałam już siedem rozdziałów, tak bardzo dużo rzeczy w moim mniemaniu jest co najmniej do poprawienia i zmienienia, a gdyby ktoś do tego naprawdę gruntownie przysiadł i był bardziej surowy, pewnie znalazłby więcej. Sama stwierdziłaś, że początek potrzebuje mocnej poprawy, dlatego radzę Ci się zabrać za to jak najwcześniej, zanim Ci się zrobi setka rozdziałów, bo potem naprawdę ciężko jest usiąść do takiego kolosa. Ale o tym jeszcze napiszę w takim podsumowującym komciu pod najnowszym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  8. A miałam się nie rozpisywać. :(
    Wracam do rozdziału.
    No! Hermiona potrzebuje relaksu i sięga po książkę! I to jest prawdziwa Hermiona. A nie jakieś kąpiele po pierdyliard razy na tekst. :D Granger wspomina też o Ronie. Coś się fajnego podziało, bo zaczęłaś dostrzegać świat poza Hogwartem, jestem coraz bardziej ciekawa, jak się potoczą losy chłopaków - pójdziesz śladem Rowling i doprowadzisz do bitwy? A może masz inne plany co do Czarnego Pana?
    Ruda. Ech. Od razu mam w głowie Rudego z ,,Czterech pancernych"; kolor włosów naprawdę nie jest najlepszym synonimem. Jeśli już NAPRAWDĘ padło już każde określenie, które brzmi naturalnie, to można to przełknąć, aczkolwiek zauważyłam, że masz tendencję do dziwnych określeń bohaterów (czekoladowooka, o ile dobrze pamiętam z pierwszego rozdziału). Co więcej, jakimś dziwnym trafem (i nie mówię tu tylko o Tobie) używanie koloru włosów do określenia postaci najczęściej występuje w przypadku Ginny i (rzadziej) Lily - ruda, rudowłosa. Przy Hermionie, Lunie czy Harrym autorki trochę bardziej się wahają, choć nie wydaje mi się, aby rudy był bardziej wyjątkowy od czarnego czy blond. :) Ostatnio wszyscy strasznie się tego czepiają (sama nie uważam, żeby to był jakiś rażący błąd, o ile występuje sporadycznie i pasuje do bohatera - prędzej jestem skłonna nazwać Rona rudzielcem, niż powiedzieć o Snape'ie ,,czarnowłosy"), jednak czasami lepiej nie eksperymentować i zostać przy imieniu czy nazwisku bohatera, niż zasypywać rozdział kolorami włosów i oczu.

    OdpowiedzUsuń
  9. I kto by pomyślał, że Ginny nagle taka odważna. :) Dwa rozdziały temu drżała jak osika po napaści Malfoya, a teraz się tak odgraża! Prawdziwa Weasleyówna.
    Tak czy siak - fajnie, że poruszyłaś ten wątek (muszę chyba chwalić za trochę więcej rzeczy, mimo że są trochę oczywiste, bo sama krytyka nie sprawia przyjemności. Naprawdę!), biorąc pod uwagę to, że zdarza Ci się porzucać niektóre pomysły i postacie, powrót do Ginny jest jak najbardziej okej.
    Dziwi mnie trochę, że Hermiona opowiedziała wszystko Ginny. Zachowała się trochę nierozsądnie (nie mówię, że Weasley jest jakąś paplą), ponieważ w książce, owszem, bardzo się lubiły, choć nie sądzę, aby były ze sobą aż tak zaprzyjaźnione. Prędzej bym zrozumiała, gdyby Hermiona powiedziała prawdę Harry'emu, ale okej, może u Ciebie po prostu są bardziej zżyte.
    Ale w tej scenie jest też duży plus - reakcja Ginny. Zachowała się tak, jak Ginny z kanonu zachowałaby się w takiej sytuacji. Nie oceniła Hermiony, nie zaczęła jej tego dziko odradzać. To naprawdę dobra scena.
    Dopiero teraz mi się rzuciło w oczy - skąd, u licha, te komnaty? Tę komnatę jeszcze zrozumiem, w ustach narratora też brzmi to nieco lepiej, ale ,,jej komnaty" w ustach (na Jezusiczka) CZARNOWŁOSEGO NAUCZYCIELA brzmią bardzo źle.
    Ale z tym ostatnim słowem to się akurat zgodzę. :)
    Balanga u Gryfonów. Właśnie o tym myślałam, kiedy pisałam, że Hermiona jest za młoda na nauczycielkę - została mianowana z dnia na dzień, wczoraj była jeszcze kumpelą z klasy, a dziś jest panią profesor Granger. Sam pomysł imprezy - ujdzie. Ale Hermiona na niej? Ginny i Neville muszą się cieszyć, ale reszta na bank czuje się niekomfortowo w obecności nauczycielki. Wszyscy znają Hermionę od lat i wiedzą, jak podchodzi do łamania szkolnego regulaminu. Zamiast zbesztać uczniów za przemycanie alkoholu, ta bierze szklankę i pije, nawet się nie zastanawiając, jaki daje przykład uczniom. Tu naprawdę popłynęłaś z interpretacją Granger. :)
    Snape pijący alkohol w części gabinetu, do której każdy może sobie tak po prostu wejść? Aż dziwne, że nie dał nikomu na wieczór szlabanu.
    Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyśleć, do czego zmierzasz. I znów posłużyłaś się jakąś poboczną sceną, żeby usprawiedliwić kolejne spotkanie Snape'a i Hermiony. Wiadomo, że teraz będą seksy, bo upicie dwójki bohaterów (i to w siódmym rozdziale) i wpakowanie ich do łóżka jest łatwiejsze, niż odciągnięcie tej sceny do momentu, kiedy skonsumowane trudnych, ale pożądanych relacji. Ale widzisz, ja jako przeciętna Czytelniczka, która nie jest jakąś zapaloną fanką Sevmione, nie czułam tego rodzącego się między nimi napięcia. Nie czekam jeszcze na seksy i jestem zawiedziona, że powoli rosnącą ciekawość zabiłaś sceną erotyczną w siódmym rozdziale, w którym powinni sobie grangerować i rzucać jadowite spojrzenia. Ale skoro już jest scena erotyczna, to zobaczymy, jak sobie z nią poradziłaś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Opis pierwszego pocałunku totalnie mnie zawiódł. Ich relacje nie są typowe, a pożądanie (podkreślasz to od prologu) między nimi rośnie, ale kiedy doszło nareszcie do tego upragnionego dotyku... Nic się nie wydarzyło. Piszesz, że oboje bardzo siebie pragną, piszesz, jak się sobie podobają, ale ja tego nie czuję, bo to tylko płaskie stwierdzenie: ,,och, jaka Hermiona dzisiaj jest seksowna w tej bluzce, jaki Severus męski, kiedy wypachni się tymi perfumami". Ale poza tym nie wspominasz o emocjach, o fizycznych reakcjach. Takie rzeczy należy stosować z umiarem, bo przegiąć w drugą stronę jest o wiele łatwiej, niż całkowicie to pominąć, ale jednak należy o tym pisać.
    Pisząc, że Hermiona była niedoświadczona, masz na myśli dziewictwo. Dobrze. Zastanawiam się, ile alkoholu musiałaby wypić kanoniczna Hermiona, żeby tak sobie poczynać ze Snape'em, chociaż jeszcze bardziej dziwi mnie, jak Snape, który jest troszkę starszy od Hermiony (nie ma się co oszukiwać) i z pewnością jest bardziej doświadczony w sprawach seksu, tak brutalnie obchodzi się z młodziutką dziewczyną, która jest (jak to wielokrotnie podkreślasz) taka wrażliwa i delikatna. Załóżmy, że ta niedelikatność Snape'a może być kanoniczna (bo nie mamy pojęcia, jak zachowywał się w sytuacjach intymnych), tak reakcja Hermiony (nawet tak bardzo napalonej i pijanej) jest średnio naturalna. Przypuszczam, że nigdy wcześniej nie posunęła się z chłopakiem dalej niż do pocałunku, a tu nagle pozwala sobie na niedelikatne dymanie przez prawie czterdziestoletniego faceta.
    Rozumiem, że dziwki nie potrafią mówić?
    Opis sceny seksu - przeciętny. Spodziewałam się czegoś więcej, bo widać było, że do tego dążysz i starasz się wprowadzić jak najszybciej, jednocześnie usprawiedliwiając to, że już przecież dość dobrze się znają. Ale tak pędząca fabuła nie wygląda naturalnie, już chyba wolałabym scenę erotyczną w tym ,,złym" wykonaniu, kiedy to oboje czują coś do siebie, ale nie jest to takie troskliwe i milutkie, jak u Ciebie. Coś podobnego do dobrego Drarry - bohaterowie za sobą nie przepadają, ale jednocześnie pożądają siebie nawzajem i w końcu jakoś dochodzi do sceny ,,plus osiemnaście". Coś takiego pozwala szybciej wprowadzić zażyłość, a na zbudowanie ciepłej, dobrej relacji potrzeba czasu (w wypadku opowiadań - rozdziałów).
    Ale po tej średniej scenie erotycznej następuje coś, czym pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Snape rzuca na Hermionę zaklęcie zapomnienia. No, nareszcie ktoś tu zmądrzał (spodziewałam się tego raczej po Hermionie, ale Snape też może być) i postanowił zachować się rozsądnie. Trochę po czasie, ale to zawsze coś.
    Hmm, może to szybko rozwijające się zauroczenie i sztampa była Twoim zamysłem i dopiero teraz zacznie się coś dziać? Zaciekawiło mnie to, mam nadzieję na kontynuację kreatywności. :)
    Jak mnie wkurza ten limit słów w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieeeeee! Dlaczego musiał to zrobić?! I czemu mówił ze H nie jest ładna, skoro jest? ;-(
    ( swoją droga to Emma watson idealnie odzwierciedlała jej postać i jednocześnie cieszyła oko swoją urodą, stąd moje zaskoczenie że w opowiadaniu pojawiają sie określenia jakoby nie była ładna)

    OdpowiedzUsuń