niedziela, 7 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 8.


Hermiona delikatnie uchyliła powieki i cicho jęknęła. Słońce padało prosto na jej twarz bezlitośnie wyrywając ją ze snu. Ledwo podniosła głowę i od razu tego pożałowała. Takiej migreny nie miała nigdy dotąd. Przetarła twarz dłońmi i najdelikatniej jak umiała zsunęła się z łóżka, po czym udała się do łazienki. Lustro nie zachęcało do spoglądania w nie, za to wanna kusiła. Już po paru minutach dziewczyna zanurzyła się w gorącej wodzie, na powierzchni której unosiła się pachnąca piana. Próbowała przypomnieć sobie, co robiła wczoraj. Pamiętała Ginny... pokój wspólny... alkohol... DUŻO alkoholu. I wszystko jasne. Musiała wypić wystarczająco, aby urwał jej się film. Dlatego nie pamięta jak znalazła się w swoim gabinecie i to w tak opłakanym stanie. Wyszła z wanny i otuliła się puchowym ręcznikiem. Kiedy doprowadziła swoją twarz do porządku, ubrała się i zeszła na śniadanie.
Wielka Sala wydawała się jej tłoczna i ciasna. Zewsząd otaczały ją krzyki, piski i śmiechy uczniów. Dosiadła się do Ginny i nałożyła sobie jajecznicy i przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Po tym jak wczoraj wyszłaś - zwróciła się do niej ruda - Seamus założył się, znowu, że uda mu się powtórzyć tę sztuczkę ze staniem na rękach, wiesz którą. Próbował zmienić książkę w kubek trzymając różdżkę stopami. Możesz sobie wyobrazić jak to się skończyło - wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Seamus spojrzał na nią zdenerwowany.
- Udałoby mi się, gdyby nie ten głupi Lucas! - krzyknął Seamus, a szóstoklasista zaśmiał się i zrobił minę, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Ja? Trzeba było rzucić dobre zaklęcie! Nie kazałem ci podpalać dywanu - stół zawył ze śmiechu, gdy oboje wstali i wykrzykiwali pod swoim adresem żartobliwe wyzwiska. Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę, co powiedziała Ginny.
- Ginny... - odezwała się cicho. Nie chciała, żeby ktoś usłyszał ich rozmowę, ale na szczęście nikt ich nie słuchał. - Powiedziałaś, że gdzieś wczoraj wyszłam?
- Taaak, koło jedenastej się zerwałaś i powiedziałaś, że idziesz do lochów.
- Do lochów? - Hermiona szczerze się zdziwiła.
- Snape miał ci dać ostatnią porcję eliksiru - powiedziała ruda, puszczając do niej oczko.
- Ah - dziewczyna przypomniała sobie nieprzyjemną rozmowę z profesorem. - Już pamiętam. Zamroczyło mnie na chwilę, musiałam wczoraj za dużo wypić - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Ale widzę, że nie ja jedna. Cześć Neville - obie dziewczyny uśmiechnęły się do chłopaka siadającego właśnie po drugiej stronie stołu. Był blady, włosy miał zmierzwione, a oczy przekrwione.
- Cześć - odparł słabo i ziewnął.
- Wyglądasz fatalnie! - zażartowała Ginny wesoło.
- I tak się czuję - nalał sobie soku i wypił duszkiem. Dziewczyny zaśmiały się i już po chwili wszyscy troje rozmawiali o weekendowym wypadzie do Hogsmeade.
- Jest dopiero poniedziałek, do weekendu jeszcze dużo czasu - stwierdziła Hermiona po czym wstała od stołu. - Muszę złapać McGonagall, zobaczymy się później.
Wyszła pospiesznie z sali i dostrzegła charakterystyczny kapelusz byłej opiekunki.
- Pani dyrektor! - dziewczyna podbiegła do kobiety, gdy ta zmierzała korytarzem do swojego gabinetu.
- Hermiono, miło cię widzieć. W czymś mogę ci pomóc?
- Pani profesor, chciałabym się dowiedzieć, kiedy mam zdawać egzamin.
- Hmm - dyrektorka zamyśliła się na chwilę. - Jeśli czujesz się już na siłach przystąpić do dalszej nauki, myślę, że nie ma co zwlekać z terminami. Za niecałe cztery tygodnie skończy się kwiecień. Ostatniego dnia spotkamy się w sali Historii Magii i odbędziesz egzamin. Będę cię egzaminować ja, profesor Binns i profesor Snape.
- Profesor Binns? - zdziwiła się Hermiona. - Myślałam, że.. sama nie wiem, mówiła pani, że on nie czuje się najlepiej.
- Taak - zmieszała się nauczycielka. - Myślę, że do tego czasu wydobrzeje. To... to był jego pomysł. Twoje zastępstwo. Stwierdził, że nie ma już tej cierpliwości do nauczania... I że ktoś tak utalentowany jak ty z łatwością sobie poradzi... w jego zastępstwie. Tak.
Hermiona uśmiechnęła się. Przez ubiegłe lata odnosiła wrażenie, że profesor nie zna nawet jej imienia. Tak jak wszystkich innych uczniów zresztą.
- W takim razie lepiej zacznę się uczyć.
- Porozmawiam z profesorem Snape'em i możecie zacząć choćby od jutra. Nie martw się, na pewno dasz sobie radę. Do widzenia, Hermiono - uśmiechnęła się i oddaliła.
- Do widzenia - Hermiona ruszyła w kierunku schodów. Na myśl o kolejnych spotkaniach z Nietoperzem robiło jej się niedobrze. Ostatnio za każdym razem gdy coś jej tłumaczył patrzył tymi swoimi czarnymi oczami, w których widziała pogardę i wyższość i mówił:
- Jak zwykle, Granger, robisz to źle. Może jakbyś zaczęła używać swojego mózgu, tak wychwalanego przez wszystkich, poszłoby szybciej.
Nie chciała iść, ale samej faktycznie ciężko byłoby ogarnąć taką ilość materiału. Miała do przerobienia historię starożytną, symbole, tradycje, historię Hogwartu, średniowieczne tortury czarownic, inkwizycję i wiele innych fascynujących rzeczy, na które nagle straciła ochotę. Od pierwszej klasy, na każdej lekcji eliksirów ze Snape'em denerwowała się tak, że uginały się pod nią nogi, a ręce trzęsły się, uniemożliwiając nawet pisanie notatek. Miała wrażenie, że on tylko czeka na moment, aby wytknąć jej błąd i tym samym móc sobie z niej szydzić. Kiedy zamknęła za sobą drzwi do gabinetu odezwał się dobrze znany głos w jej głowie. Weź się w garść. Wiesz, że umiesz to wszystko, nie pozwól, żeby jakiś podstarzały grzyb twierdził inaczej. Kiedy zdasz, udowodnisz mu, ile jesteś warta. Od razu poczuła się lepiej. Postanowiła od razu zacząć naukę, rozłożyła się więc na fotelu przy kominku, rozkładając na kolanach obszerny tom.

Snape przetarł rękami twarz. Była gorąca. Popatrzył na zegarek, który wskazywał kilka minut po piętnastej. Na swoje nieszczęście miał dzisiaj mało zajęć, co przełożyło się na nadmierną ilość czasu na myślenie. Nie mógł siedzieć dłużej w swoim gabinecie, poczuł, że nagle ściany zaczynają na niego napierać, a pomieszczenie kurczyło się i zamierzało zgnieść go w środku. Wyszedł na korytarz i ruszył. Sam nie wiedział dokąd. Dokądkolwiek. Byle dalej. Przemierzał jasne korytarze, mijał uczniów, którzy patrzyli na niego zawsze z tym samym wyrazem twarzy, jakby bali się przy nim oddychać, żeby im nie odjął za to punktów. Odpowiedział na powitanie grupie starszych Ślizgonów po czym skierował się do wejścia głównego. Gdy wrota uchyliły się, poczuł mroźne powietrze na swoim rozgrzanych policzkach. Przeszedł go dreszcz, poczuł go aż w kościach, ale nie przeszkadzało mu to. Lubił zimno. Lubił chłód. Dziedziniec wyglądał jak zaklęty - ani żywej duszy, przyprószony delikatnym, białym puchem, z imponującą fontanną w centrum. Spacerował wokół, pod murowanym dachem, pomiędzy kolumnami, słysząc tylko swój własny oddech i skrzypiący pod nogami śnieg. Nadal nie wiedział, czy dobrze zrobił. Westchnął i oparł się o balustradę. Z zewnątrz wszyscy mieli go za zimnego, nieczułego, podłego, zgryźliwego zrzędę, a prawda była taka, że... No cóż, westchnął taki jestem, stwierdził zrezygnowany w myślach. Ale gdzieś tam, pod maską obojętność i chłodu, w głębi czarnej jak jego oczy duszy, pod warstwami szyderstw i sarkazmu, Severus Snape miał gorące, bijące serce. Czuł się samotny, opuszczony i nic nie warty. A na pewno nie warty niczyjej miłości. Pragnął jej, potrzebował jej, ale nie umiał przyznać się przed samym sobą, że jest jej wart. Tłumił te emocje przez tyle lat, że stały się one jedynie wyblakłym wspomnieniem, mitem. Ukrył i zamknął je głęboko w sobie, a klucz wyrzucił, aby nikt go nigdy nie znalazł. Nawet on sam.
- Piękny widok, prawda? - usłyszał nagle dobrze znany głos. Odwrócił głowę i spojrzał na uśmiechniętą twarz McGonagall. Była opatulona w zimowe, szare palto, a na jej ramionach rozpościerał się wełniany szal. Po jej pytaniu zdał sobie sprawę, że do tej pory nawet nie wiedział na co patrzy.
- Tak - stwierdził krótko.
- Naprawdę? Nigdy nie lubiłeś tych gór - Minerwa spojrzała na niego najpierw zaciekawiona, ale później zmartwiona. - Czy wszystko w porządku?
- Naturalnie - odparł trochę zbyt szybko, co wzbudziło w dyrektorce jeszcze większą troskę.
- Znamy się nie od wczoraj, Severusie - uśmiechnęła się i popatrzyła w dal. - Dobrze wiem, kiedy coś cię dręczy.
- Nic nie wiesz. Zresztą... to nie twoja sprawa - chciał odejść, ale zatrzymał go jej głos.
- Zdaje się, że jestem jedyną osobą, którą możesz nazwać przyjacielem. Więc zastanów się, czy chcesz odrzucić moją pomoc - podeszła do niego i spojrzała w zimne oczy. - Wiem, co cię dręczy. I wiem czemu.
Snape szerzej otworzył oczy.
- Nie jestem ślepa, Severusie. Od dawna widzę, jak na nią patrzysz, a...
- Skończ.
- Dlaczego? Bo ty sam przed sobą nie chcesz tego przyznać? To pozwól, że zrobię to za ciebie.
- Powiedziałem, skończ. Nie jestem jednym z twoich pieprzonych gryfonów, potrzebującym nieustannie pomocy. - syknął przez zęby, a dym z jego ust zawisł nad ich głowami.
Minerwa ze spokojem patrzyła na mężczyznę.
- Oczywiście, że nie jesteś gryfonem. Ale z tą pomocą bym się kłóciła - powiedziała. Snape tylko westchnął w odpowiedzi. Nie zamierzał się jej zwierzać, prawdę powiedziawszy najchętniej sam by o tym zapomniał. Chciałby cofnąć czas i nie dopuścić do... cóż, do wszystkiego.
- Właściwie jest jedna rzecz, którą mogłabyś dla mnie zrobić, przyjaciółko - powiedział, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. - Możesz dać mi święty spokój.
McGonagall patrzyła jak Snape znika za wielkimi, żelaznymi wrotami. Odetchnęła głęboko i popatrzyła na góry. Nie rozumiała, skąd bierze się w nim tyle niechęci. Był uparty, ale tu chodziło już o coś więcej. Po śmierci Albusa, Snape był pierwszą osobą do której Minerwa się otworzyła. Wydawać by się mogło śmieszne, jednak to przed nim pierwszym uzewnętrzniła się z całym swoim bólem i gniewem. Jemu jedynemu wyjawiła o uczuciu, które żywiła do starszego czarodzieja. Od tego czasu pełnił on rolę prywatnego psychologa, co niezwykle ją bawiło, gdyż on potrzebował znacznie więcej pomocy niż ona. Raz czy dwa udało jej się odbić pałeczkę i wypytać o jego życie. Dowiedziała się wtedy całej prawdy o śmierci Albusa, o mrocznej stronie posługi u Czarnego Pana, o torturach. Wtedy właśnie zaczęła odczuwać do niego szacunek. Stali się sobie bliscy, zjednoczeni przez śmierć przyjaciela. Spotykali się coraz częściej, dużo rozmawiali, zdarzały się nawet dni, gdy udało się jej rozśmieszyć zwykle pochmurnego przyjaciela. A odkąd do szkoły wróciła Hermiona Granger stał się inny. Kiedy przyprowadziła ją do niego, widziała w jego oczach tylko niechęć i pogardę. Z czasem obserwowała jak jego stosunek się zmienia. Chodził często zamyślony, a po przyjęciu bożonarodzeniowym zrozumiała dlaczego. Spotkała go wtedy przy wejściu do swojego gabinetu. Siedział na schodach i opierał się głową o kolumnę. Był tak pijany, że pewnie nawet nie pamięta co jej wtedy powiedział, ani że w ogóle był wtedy w jej gabinecie.
- Przeklęta Granger... - mamrotał pod nosem zataczając się po jej gabinecie. Posadziła go w fotelu i postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej. 
- Co z nią?
- Co? CO? Ha... - wybełkotał. - Sam chciałbym wiedzieć... Ona, uh... - ciężko podniósł się z fotela i o mało co nie wywrócił stolika z alkoholem. - Cii... - nalał dwie szklanki Ognistej Whiskey, jedną podał Minerwie, a sam zapadł się w fotelu. - Nie mogę przestać o niej myśleć, wiesz... Siedzi mi w głowie jak taki pasożyt... Dzień i noc... Dlaczego akurat ona, hę? Dlaczego? Zarozumiała gryfonka, bezczelna dziewucha, przemądrzała gówniara... Dlaczego musi być taka... 
- Jaka? - dopytywała się zdziwiona McGonagall.
- Taka! Piękna... Dojrzała... I się gapi! Ciągle się gapi! - pociągnął dość spory łyk. - I uśmiecha. Żebyś ty to widziała... - jednym łykiem opróżnił szklankę i odstawił ją na podłogę. - Eh... pijesz to? - wskazał na szklankę McGonagall. Kiedy pokręciła głową, wziął naczynie z jej ręki i upił trunku. - Co ja mam zrobić...
- Iść spać, Severusie. Wytrzeźwieć. Pomyśleć o tym na spokojnie. 
- A to raz próbowałem? Nie da się... Im więcej o tym myślę, w tym gorszą stronę to wszystko zmierza...
- Wiem, że czujesz się samotny - jego stan nie pozwalał mu nawet zaprzeczyć. - Ale ten związek nie miałby prawa bytu. Pomijając różnicę wieku...
- Chrzanić ją! Co z tego, że mógłbym być jej ojcem, pomińmy to! - zawołał Snape, gestykulując tak mocno, że o mały włos nie wylał zawartości swojej szklanki. McGonagall zignorowała jego wypowiedź.
- Pomijając ten fakt, ona ciągle jest uczennicą. Twoją uczennicą Severusie. Twoją i moją. To nieetyczne i wbrew wszelkim zasadom.
Snape westchnął. Minerwa widziała, że borykał się z niemałym problemem, ale wiedziała, że jest rozsądny i upora się z nim, kiedy tylko wytrzeźwieje.
Teraz jednak doszła do wniosku, że Severus Snape nie był tak rozsądny, jak jej się wydawało. Nie poruszyli tego tematu nigdy więcej, tak jak podejrzewała Snape nie pamiętał nic z ich rozmowy, a ona nie zamierzała mu zdradzać, ile wie. Od tamtej pory najwyraźniej nic się nie zmieniło. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo się myliła. Rzuciła ostatnie spojrzenie na samotne góry i powolnym krokiem skierowała się do wejścia do zamku.

Hermiona opuściła ścierpnięte nogi na ziemię i przeciągnęła się na fotelu. Pochłonęła naraz taką ilość informacji, o jakiej dawno mogła pomarzyć. Odłożyła książkę na półkę i podeszła do okna. Biały puch pokrywał praktycznie każdy cal przestrzeni, poczuła się w tym momencie jak dziecko, marzące aby wyjść i ulepić bałwana. Uśmiechnęła się na wspomnienie siebie, wyglądającej za okno jako brzdąc i jej rodziców siedzących w salonie, śmiejących się do niej. Brakowało jej ich. Bardzo za nimi tęskniła i już od dawna targały nią myśli, czy nie odnaleźć ich i odwrócić feralne zaklęcie. Znała jednak skutki takich działań. Mieszanie w umysłach ludzi jest bardzo skomplikowane, a co dopiero robienie tego co chwilę. Czytała kiedyś o człowieku, który wymazał z pamięci żony bolesne wspomnienie o śmierci ich syna, a kiedy odwrócił zaklęcie i chciał jej wyznać prawdę, żona była pustą, zimną i nieobecną osobą. Straciła wszelkie uczucia, wszystkie wspomnienia. Straciła swoją duszę. Ta myśl ją przerażała i tylko ona trzymała ją w zamku. A propo. Przypomniała sobie rozmowę z profesor McGonagall i postanowiła porozmawiać ze Snape'em. Kiedy dotarła do lochów najdelikatniej jak umiała zapukała do drzwi.
- Odejść - usłyszała stłumione warknięcie. Zawahała się. Zrobiła krok w tył i już miała odejść, gdy nagle uderzyła ją myśl. Nie tchórz. Skoro już zdobyła się na odwagę i stanęła pod jego drzwiami, nie może się wycofać.
- Profesorze, to ja, Hermiona Granger. Muszę z panem porozmawiać - chciała, aby zabrzmiało stanowczo, a tymczasem przypominało bardziej skamlenie.
- Powiedziałem odejść.
- Proszę - powiedziała zrezygnowana. Usłyszała westchnięcie, dźwięk odsuwanego krzesła i ciężkie kroki. Gdy otworzył jej drzwi, zdziwieniu ustąpiło miejsce nowe uczucie. Chęć ucieczki. Panika. Wiej.
- Czego? - warknął.
- Ja... - zająknęła się. - Chciałam się zapytać, kiedy mogłabym dalej się uczyć.
- Uczyć możesz się cały czas, Granger. Nie zabraniam ci tego. - powiedział gorzko, a Hermiona straciła resztkę odwagi. Patrząc w jego zimne oczy, żałowała, że w ogóle tu przyszła. Jednak nie zamierzała poddać się tak łatwo.
- I tak by się panu nie udało. - odparła wpatrując się w chłodne źrenice profesora. Snape uniósł lewą brew.
- Przyszłaś mnie irytować swoim głupim gadaniem?
- Przyszłam zapytać kiedy możemy kontynuować naszą naukę.
- Właściwie, jeśli uważnie słuchałaś, wszystkie potrzebne informacje już ci przekazałem. No, chyba, że nie słuchałaś. To by wyjaśniało twoją obecność tutaj.
Hermiona zignorowała jego złośliwą uwagę.
- Nie robiliśmy jeszcze obchodów. Poza tym profesor McGonagall powiedziała, że pomoże mi pan przygotować się do egzaminu.
- Panna-Wszystko-Wiem-I-Wszystko-Umiem potrzebuje pomocy?
- Tak - przyznała. Snape tym razem uniósł obie brwi, ale tylko na chwilę. Zaraz znów powrócił dawny grymas.
- Nie obchodzi mnie co powiedziała ci profesor McGonagall. Nie zamierzam udzielać ci korepetycji, ani tym bardziej cię przepytywać. Znajdziesz sobie od tego jednego z twoich głupich koleżków. A co do obchodów, staw się u mnie po kolacji - powiedział, po czym zniknął za drzwiami pogrążonego w półmroku gabinetu. Hermiona wypuściła cicho powietrze. Poziom upokorzenia i oszczerstwa w tej rozmowie trzymał się na zadziwiająco niskim poziomie.

Nadal czuła w ustach cudowny smak naleśników, kiedy kierowała się do gabinetu Snape'a. Przepyszny malinowy mus zostawił przyjemny posmak na języku i ilekroć dziewczyna przełykała ślinę, czuła jakby od nowa go kosztowała. Dawno nie jadła naleśników. Na kolacji tradycyjnie zajęła miejsce koło Ginny i Neville'a, lecz jej wzrok często spoczywał na przodzie Wielkiej Sali. Ukradkiem obserwowała jak Snape, po raz kolejny, zostawia pusty talerz i wychodzi tylnym wyjściem. Po kolejnej żartobliwej uwadze Ginny, Hermiona zajęła się swoim własnym talerzem i rozmową z przyjaciółmi. Teraz pukając do drzwi profesora znów poczuła ukłucie paniki, ale bardziej z przyzwyczajenia niż ze strachu. Otworzył jej i w ciszy zaprosił do środka. Kazał na siebie poczekać, po czym skierował się do swojej sypialni. Rozglądnęła się po gabinecie i musiała przyznać, że Snape ma klasę. Porządku jaki panował na jego biurku pozazdrościłoby wiele osób. Nagle w głowie Hermiony zaczęły migotać obrazy, zbyt jasne by mogła je zobaczyć. Zamrugała kilka razy i obrazy zniknęły tak nagle, jak się pojawiły. Jej wzrok nadal utkwiony był w biurku profesora. Hermiona nie miała pojęcia co się właśnie stało. Nie dane jej było jednak dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż Snape wyłonił się ze swojej sypialni i kazał iść za sobą. Dziewczyna spostrzegła, że nie miał na sobie swojej zwykłej czarnej szaty, a jedynie spodnie i koszulę. Czarną, naturalnie, ale jednak. Pomyślała, że wygląda całkiem normalnie, wreszcie jak człowiek. Całkiem... przystojnie.
- Zaczniemy od pierwszego piętra. Sala po sali będziemy sprawdzać czy są puste.
Dziewczyna tylko przytaknęła i starała się dotrzymać mu kroku. Nie szedł szybko, ale był od niej wyższy i robił dużo większe kroki niż ona. Kiedy wchodzili po schodach Snape oglądnął się przez ramię i chyba to zauważył, bo zwolnił i dał szansę dziewczynie iść na jego wysokości. Zaczęli od najdalej na prawo wysuniętej sali, w której odbywały się zajęcia mugoloznawstwa. Snape nacisnął klamkę i stanął w progu.
- Klasy są zaczarowane w ten sposób, iż zaklęcie traktuje je jako osobny budynek. Dzięki czemu łatwo wykryć czyjąś obecność nie w zamku, a w tym konkretnym pomieszczeniu. Zaklęcie?
- Homenum revelio.
- Zgadza się. Kiedy już upewnisz się, że nikogo nie ma w klasie, zamykasz ją. Zaklęcie? - uniósł brew. Hermiona popatrzyła na niego z krzywym uśmiechem.
- Ma mnie pan za AŻ taką idiotkę?
Snape uśmiechnął się pod nosem. Zamknął klasę zaklęciem i ruszył dalej.
- Dlaczego pan ciągle to robi? - spytała znienacka.
- Konkretniej, Granger.
- Drażni się pan ze mną czy naprawdę mnie pan nie lubi?
Idiotka, zbeształa ją podświadomość. Pytanie jakoś samo wyszło z jej ust, nie zdążyła ugryźć się z język.
- Zależy od sytuacji. Poza tym nie jesteśmy tu, żeby plotkować - otworzył drzwi następnej klasy i wpuścił Hermionę przodem. Dziewczyna stanęła na progu, tak jak uprzednio Snape i podniosła różdżkę. Sala była pusta.
- Pusto.
Opuściła klasę, Snape za nią, rzuciła zaklęcie i ruszyli dalej. Milczenie drażniło jej uszy, a skoro miała pracować ze Snape'em chciała chociaż trochę ocieplić ich relacje.
- Czyli nie odpowie pan na moje pytanie?
- Zadajesz tyle pytań, Granger, że już nie wiem, o które chodzi - odparł znudzonym głosem Snape.
- Dlaczego się pan ze mną drażni?
Snape zastanowił się nad odpowiedzią.
- Jesteś Gryfonką. Poza tym jesteś zarozumiała, arogancka, bezczelna... - zaczął wyliczać, a dziewczyna teatralnie się oburzyła.
- Dobrze, rozumiem - na jej słowa to Snape się zaśmiał. Było to dla niej całkowicie nowe doświadczenie, nigdy nie widziała ani cienia uśmiechu, a tu proszę! Śmieje się i brzmi to całkiem szczerze. Kiedy znów zapadła cisza, to Snape ją przerwał.
- W gruncie rzeczy, jesteś całkiem inteligentna - dziewczyna oniemiała. Czy on właśnie sprawił jej komplement?
- Myślałam, że to pana irytuje.
- Jak już mówiłem, zależy od sytuacji.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Pierwszy raz od siedniu lat rozmawiała z profesorem całkowicie normalnie i swobodnie. I na dodatek nie wyglądało, jakby mu to przeszkadzało. Nie chciała jednak przeginać, wiedziała, że są jakieś granice jego dobrego humoru. Sprawdzili kolejne sale i udali się na drugie piętro.
- Pan jest za to zbyt naburmuszony. - Ups?
- Nie testuj mojej cierpliwości - powiedział poważnie, ale zaraz się uśmiechnął i dodał. - Ale masz rację, zdarza mi się.
- "Pierwszy raz Panna-Wszystko-Zrobię-Sama ma rację, minus sto punktów dla Gryffindoru!" - powiedziała cicho dziewczyna naśladując jego głos, na co Snape popatrzył na nią.
- Naprawdę tak brzmię? - wyglądał na naprawdę zdziwionego.
- Zawsze - odparła dziewczyna z szerokim uśmiechem. Nie czuła już drżenia nóg, była zadowolona, zobaczyła światełko w tunelu, szansę na normalne relacje ze Snape'em. Co z pewnością byłoby pomocne w ich współpracy.
Snape z kolei bronił się jak mógł, ale w rozmowie z dziewczyną ciężko było mu ciągle zgrywać gburowatego, oschłego i zimnego nauczyciela. Zwłaszcza, że jej niewiedza doprowadzała go do szaleństwa. Nie mógł powstrzymać tego, że Hermiona chciała nawiązywać z nim lepsze relacje. Tak jak ostatnio. Różnicą było jednak to, że z jej pamięci usunął wszelkie ślady o nim w kategorii mężczyzny. Traktowała go jak nauczyciela i chciał, aby tak pozostało. Tym razem to on musi być panem sytuacji i nie może dopuścić do ponownego polepszenia ich relacji. Ona jednak uparcie próbowała zbliżyć się do niego. Kiedy dotarli na ostatnie piętro i sprawdzili wszystkie klasy Snape odezwał się do dziewczyny.
- Dobrze ci poszło. Pamiętaj jednak, że samo zaklęcie nie wystarczy. Uczniowie potrafią czasem wykazywać się niezwykłymi umiejętnościami, gdy chcą coś ukryć. Musisz mieć oczy otwarte. - zeszli po schodach na drugie piętro i zatrzymali się dopiero pod drzwiami jej gabinetu.
- Dziękuję, profesorze.
- Może darujmy sobie te formalności. Możesz mówić mi Severus - dziewczyna wyglądała na zaskoczoną.
- Dobrze... - jego imię zatrzymało się na różowych ustach dziewczyny. - Severusie.
Niepewność w jej głosie go rozbawiła. Kiedyś nie miała problemów z jego wymówieniem, przeszło przez jego myśl. Odpędził ją od siebie i uśmiechnął się zdawkowo.
- Dobranoc, Hermiono.
- Dobranoc - obdarzyła go uroczym uśmiechem i zniknęła za drzwiami. Snape wolnym krokiem wrócił do lochów i wszedł do swoich komnat. Rozpiął guziki koszuli i nalał tradycyjnie szklankę whiskey. Podniósł naczynie do ust, ale zatrzymał rękę. Zapach alkoholu się zmienił, spowodował grymas na jego twarzy i Snape musiał odstawił naczynie spowrotem na stół. Skierował się do sypialni zostawiając szklankę na stoliku, nietkniętą, nienapoczętą.

18 komentarzy:

  1. Siedzę na Facebooku,patrzę,jest w końcu nowy rozdział. Zniecierpliwiona szybko biorę się za czytaniem i.... Świetnie napisane, już Sev zaczyna się przekonywać. Ohoho w końcu :) Czekam na następne. Dzięki za mikołajkowy prezent i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeest! Wreszcie Sev się zmienia. ;) Czekam na kolejny rozdzialik. :) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie jest ! Kocham Twojego bloga i czekam na więcej <3 ~ Veronica

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ♥
    Sev ma wahania nastrojów gorsze niż kobieta w ciąży. Najpierw odpycha od siebie Hermionę, później jest zimnym gburem, by w końcu rozmawiać z nią jak stary kumpel. Cudowny mężczyzna X3
    Zawsze podobał mi się motyw przyjaźni Minerwy i Snape'a. Mimo wszystkich różnic wydają mi się zgraną parą. Lwica Gryffindoru i Wąż Slytherinu, hehe.
    Czyżby Hermionie w jakiś podejrzany sposób zaczynały wracać wspomnienia? Ciekawe, nie powiem. Zobaczymy co z tego wyniknie.
    Życzę Weny i czasu
    Pozdrawiam serdecznie ♥
    bullek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na śmierć zapomniałam... piękny szablon.
      Straszliwie mi się podoba *U*

      Usuń
  5. Świetny rozdział ♥ czekałam na niego z niecierpliwością, ale od razu nie miałam kiedy go przeczytać.
    Kiedy można spodziewać się następnego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział mam nadzieję pojawi się w Święta lub okolicach :)

      Usuń
  6. Hej moj nocny łowco!
    Wybacz ze dopiero teraz ale czas czas czas :(
    Rozdział jak zawsze cudowny, bardzo podobało mi sie scena kiedy Hermiona droczyła sie z Sevem, no tak Minerwa i Severus to zawsze jest wybuchowe polacZenie choć bardzo lubie kiedy sie tak drocza ze soba:)
    Nietknięta ognista oooo bravo Sev bravo !
    Tak ten komentarz nie ma kompletnego ładu ale co tam !
    Pisz pisz pisz i dodawaj kolejny rozdział !:*
    Pozdrawiam Twoja Forever !<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S teraz sie skapłam ze obie mamy zakazane uczucie ;D

      Usuń
  7. Nie umiem wyrazić w odpowiednich słowach jak bardzo kocham twój geniusz. Zakochuje się w tym bardziej z każdym kolejnym rozdziałem. Masz niesamowity talent i styl... i dziękuje Ci za to, że dałaś mi możliwość przeczytania tego dzieła:)
    - MM

    OdpowiedzUsuń
  8. Ughh, podły drań! Wymazać jej wspomnienia z utraty dziewictwa!-Ughrrrr!!! Pytanie: czemu Hermiona rano nie obudziła się z bólem w podbrzuszu i uczuciem zakwasów?-to dałoby jej do myślenia. Usunął pamięć umysłu, lecz nie pamięć ciała i jego naturalne reakcje, jak ból po pierwszym współżyciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego, że nie wszystkie dziewczyny takowy ból odczuwają, a Hermiona jest właśnie jedną z nich :)

      Usuń
  9. Super! Hermiona odzyska wspomnienia, jestrm tego pewna :D Albo chociaż ponownie się w nim zakocha x.x

    Pozdrawiam, BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde. To takie niesprawiedliwe. Ale cieszę się przynajmniej z tego, że ma jakieś przebłyski. Mam nadzieję, że jak kiedyś zawędruje do jego sypialni, to też sobie coś przypomni :P haha. Chyba najbardziej urzekło mnie ponowne przejście na ty i komentarz Severusa. Cholera. Czemu on sobie tak komplikuje życie? No wiem, wiem. Potem by było gorzej :/

    OdpowiedzUsuń
  11. To będzie najdłużej pisany kometarz w historii internetów, bo piszę go w pracy na telefonie. Modlę się, żeby nagle nie zniknął, bo czasem klawiatura płata figle.
    Przypomniałam sobie, o co miałam wczoraj zapytać przy poprzednim rozdziale. Co z zabezpieczeniem? Seksy seksami, alkohol alkoholem, ale Snape jest aż tak nieodpowiedzialny, żeby poczynać sobie z Hermioną bez zabezpieczenia? Chyba że używają jakichś eliksirów, o których nie wspomniałaś, okej.
    *Byle Hermiona nie zaszła w ciążę*.
    Wtedy ten misterny plan Snape'a z wyczyszczeniem pamięci byłby do wywalenie. :)
    Hermiona postanowiła się wykąpać i nie rozpływa się nad cudownymi właściwościami wody, jest postęp! :)
    Dlaczego Hermiona je śniadanie przy stole Gryfonów, skoro jest nauczycielką? To nie robi dobrze jej autorytetowi. Balanga w wieży Gryfonów jest do przyjęcia (gdyby nie była pretekstem do upicia Granger), ale spożywanie posiłków z uczniami - nie. Wierz mi, o wiele ciekawsze byłoby czytanie o rozwijających się relacjach między Hermioną a nauczycielami, tego nie spotyka się codziennie, a rozmowy przy stole Gryfonów są raczej w każdym opowiadaniu, w którym występuje Złote Trio.
    Neville na kacu to wyobrażenie godne... Neville'a. Jemu zawsze musi być najgorzej, nawet po imprezie. Można byłoby pomyśleć, że jest rudy. XD Ale jakie byłoby moje zaskoczenie, gdyby Longbottom okazał się w końcu w czymś dobry. Nawet w piciu.
    Nie zgadzają mi się dwie rzeczy: zmieszana profesor McGonagall, która strzeliła gafę godną filmowej Lavender Brown, i ustalenie terminu egzaminu. Czy on nie powinien być narzucony? Przecież w innym wypadku nauczyciel mógłby być takim niekompetentnym profesorem przez nieograniczoną ilość czasu.
    Fajnie, że podałaś nareszcie jakiś konkret, ale mogłaś się zdecydować na ambitniejsze tematy do przerobienia przez Hermionę, przecież historię Hogwartu Granger zna na pamięć, a tortury czarownic bierze się w trzeciej klasie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale jest plus - cieszę się, że Hermiona znowu widzi w Snape'ie starego zgreda, bardzo mi się to podoba. Oby pozostali dla siebie tacy jak najdłużej.
    Skrytość i oschłość Snape'a jak najbardziej na plus, w końcu nie ma się czym chwalić - dopiero co przeleciał byłą podopieczną McGonagall. Podobają mi się ich relacje, McGonagall jest surowa, ale przy Snape'ie pokazuje tę twarz, którą ujawniła w HP np. po śmierci Dumbledore'a. Przyjaźń Snape'a i Minerwy jak dotąd przedstawiłaś najlepiej i najbardziej naturalnie.
    Wyjaśniłaś, jak Snape powrócił do łask dyrektorki. Bardzo dobrze, kiedyś trzeba było to zrobić. Ale skoro tylko jej wyjawił te tajemnicę, to jakim cudem toleruje go reszta szkoły? Ba, nawet gdyby Hermiona (skupmy się teraz na niej) znałaby prawdę, potrzebowałaby czasu, żeby to przyjąć i Snape nie budziły w niej takich uczuć. Nie po tak krótkim czasie.
    Wspomnienie napisane kursywą nadaje się w całości do śmieci. Brzmi bardzo infantylnie (żeby nie powiedzieć blogaskowo), niszczy specyficzny charakter relacji Snape'a i McGonagall.
    Ale za to podoba mi się ten detal ze ścierpniętymi nogami Hermiony. Niby pierdoła, a bardzo ludzka i cieszy. :) Fajne są też te wstawki o rodzicach, widzę, że coraz bardziej czujesz tę postać. W przeciwieństwie do Snape'a, z którego robisz pijaka. Bez powodu. Gdyby taki był PO PROSTU, okej. Ale pijący z powodu szlamy Snape wygląda jak niezrównoważony czternastolatek. Jego zachowanie w tym rozdziale nareszcie jest snejpowe, ale to z poprzednich rozdziałów - nie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Heh, tak, to zdecydowanie najdłużej pisany komentarz. :D
    To o malinowym musie jest... Ech. Poświęcasz pierdołom tyle zdań, ważne rzeczy (to, co poza Hogwartem, co z Dumbledore'em, nauką Hermiony, Ronem, Harrym, Voldziem!) pomijasz. Jestem bardzo zirytowana tym faktem, a wracając do naleśników - skoro chciałaś opisać, co Granger jadła na kolację i jak jej to smakowało, wystarczyło wspomnieć, że wspomnienie smacznego posiłku coś tam. Ten mus na języku brzmi komicznie, przywodzi na myśl wiadome sprawy (przynajmniej mi), a rozpływanie się nad smakiem jest dobre dla Luny, nie dla Hermiony czy narratora. Naprawdę mam wrażenie, że Granger dopiero co przyjęła komunię świętą i poczuła powołanie. :)
    O nie, o nie, o nie, o nie, o nie. I wracamy do punktu wyjścia. Hermiona zapomniała o swoim zauroczeniu, miała Snape'a za złośliwca, ale nie minęło pół rozdziału, a dziewczyna znów zaczyna zauważać, jaki Snape jest przystojny. Można powiedzieć o Snape'ie wiele dobrego, ale nie to, że jest przystojny. Przynajmniej nie jest to cecha, która rzuca się w oczy jako pierwsza. Załóżmy jednak, że Hermionie naprawdę się on podoba - to nie jest jakiś pustak, który zwraca uwagę najpierw na wygląd. Wystarczy sobie przypomnieć, jak zareagowała na Kruma. Polubiła go dopiero wtedy, gdy spostrzegła, że spędza czas w bibliotece i jest naprawdę miły. W Snape'ie pewnie też najpierw zwróciłaby uwagę na jakieś umiejętności magiczne, intelekt, no, ewentualnie na jakieś magiczne coś, co ją do niego przyciąga. Wiadome jest, że czarodzieje mają magiczną aurę, a skoro Snape jest potężnym czarodziejem, musiał mieć tę aurę dosyć wyczuwalną, zwłaszcza przez tak spostrzegawczą dziewczynę.
    Snape drazni sie z nia jak nastoletni chlopiec. Fakt, ze jest Gryfonką, nic juz nie znaczy, z takimi tekstami mogl do niej wyjezdzac

    OdpowiedzUsuń
  14. *coś się spierdzielilo*
    Z takimi tekstami mogl do niej wyjeżdżać, kiedy była w trzeciej klasie.
    Znowu przeszli na ,,ty"? Czemu? :-( A miało być tak pięknie. Historia zatacza kolo. Czy o to chodzi? Żeby kilka razy pisać to samo? Oni nadal rozmawiają o tym samym, droczą się w ten sam sposób. Nie ma niczego nowego, dopiero ósmy rozdział, a oni już drugi raz mówią sobie po imieniu. Po co Snape czyścił jej pamięć, skoro znów się z nią spoufala? To bez sensu, choć pomysł z zapomnieniem jest bardzo dobry.
    Ale się nameczylam. :)Koniec pisania komentarzy na telefonie. Przynajmniej tak długich komentarzy. XD

    OdpowiedzUsuń