Severus Snape wpadł do swojego gabinetu, otrzepując rękami
resztki brudu z szaty. Przeklęte bachory nigdy nie nauczą się słuchać.
Zrezygnowany zrzucił czarny surdut i wybrał z szafy identyczny, czysty. Dzisiaj
rano na jego biurku wylądowała poczta, a pośród sterty skarg przewrażliwionych
rodziców – które Minerwa uparcie zostawiała mu na widoku – leżała opieczętowana
koperta z jego imieniem. Poznał pismo i tylko rzucił okiem na jej zawartość.
Potwierdzenie dzisiejszego spotkania. Upewnił się, że różdżka spoczywa w jego kieszeni,
nałożył wierzchnią szatę, po czym wyszedł z zamku. Dotarł do punktu
deportacyjnego i zamknął oczy.
– Cliffe Road, Brighouse.
Poczuł znajome szarpnięcie i chwilę później, gdy znów
otworzył oczy, jaskrawo–błękitne niebo oślepiło go na kilka sekund. Odzyskując
ostrość widzenia, przyglądał się otoczeniu. Wylądował w ciemnym zaułku,
pomiędzy dwoma starymi blokami z sypiącymi się ścianami. Po drugiej stronie
murowanej uliczki rozciągała się rzeka, a na drugim brzegu rząd takich samych,
starych bloków. Severus rozglądnął się wokół, upewniając się, że żaden mugol
nie zarejestrował jego teleportacji, po czym wyszedł na ulicę. Pamiętał, gdzie
się kierować. Skręcił w lewo, zagłębiając się w blokowisko, po czym odbił przy
starej, obdartej ławce. Dotarł pod zielonkawe drzwi z napisem 201 i zapukał
trzy razy.
– Mila, dziewucho, ktoś dzwoni. Ogłuchłaś? – usłyszał ze
środka stłumiony głos i odsunął się krok do tyłu. Drzwi uchyliły się i ujrzał parę
zielonych oczu, przyglądających mu się podejrzliwie.
– Severus Snape – przedstawił się szybko. Drzwi zamknęły
się, a po chwili mocowania się z zamkiem otworzyła je młoda, niewysoka
brunetka. Zaprosiła go gestem do środka.
– Pański płaszcz? – spytała cicho, a Severus podał jej
okrycie. Odwiesiwszy je na wieszak, poprowadziła gościa przez ciemny korytarzyk
do niewielkiego, zadymionego salonu. Snape widząc kobietę siedzącą na fotelu,
uniósł kącik ust.
– Witaj, Edno.
Starsza kobieta zwróciła na niego białe oko i zmrużyła oczy.
– Znów się postarzałeś.
– I kto to mówi – odparł kwaśno. Edna natychmiast się
rozpromieniła i wskazała mu sąsiedni fotel. Była kobietą w kwiecie wieku. Jej
przeraźliwie siwe włosy spływały na ramiona, niekiedy zlewając się z jedną
białą gałką oczną. Drugie, niebieskie oko, łypało na otoczenie podejrzliwie,
ale z odpowiednią dla siebie bystrością. Zawsze była zadbana. Tak jak teraz.
Ubrana w eleganckie, czarne spodnie i ciemnofioletowy sweter z broszką na
piersi siedziała w fotelu, a na jej złączonych rękach połyskiwała niezliczona
ilość biżuterii. Tuż obok niej, na małym stoliku, stała popielniczka w której
dopalał się papieros.
– Gdzie ta dziewczyna znów się podziała? Mila! –
zaskrzeczała Edna, a w drzwiach prowadzących do przylegającej kuchni pojawiła
się brunetka. – Przynieś no herbaty! Albo nie! Dwie szkockie!
– Nie zapominaj, że muszę wrócić na zajęcia – powiedział
Severus, unosząc brew.
– Wybredny się zrobiłeś… – wymamrotała pod nosem, ale
machnęła ręką w stronę gosposi. – To w takim razie dwie szkockie i herbatę!
Skoro ty nie skorzystasz, muszę wypić za ciebie.
– Nie musisz się tak poświęcać.
Na pomarszczonych ustach kobiety pojawił się kpiący
uśmieszek.
– Więc masz do mnie sprawę? – spytała, wyciągając ze
srebrnej papierośnicy kolejnego papierosa i odpalając go. Dym wzniósł się pod
sam sufit, który miejscami zaczynał żółknąć.
– Życie wśród mugoli ci szkodzi. – skwitował gorzko. – Ale
tak, mam do ciebie prośbę.
– Widać, że i ciebie dopadł wiek. – zaśmiała się kobieta. –
Prośba?
Severus westchnął i opierając łokcie na poręczach fotela,
złączył dłonie. Edna była osobą, której bez wahania powierzyłby własne życie.
Wiedziała o nim niemal wszystko. Znała go lepiej niż własna matka. Właściwie…
To Edna była jego matką. To ona go wychowała. Ona rozpaliła w nim pasję do
eliksirów. Ona pchała go w tym kierunku. Gdyby nie ona, nie byłby dzisiaj
mistrzem. A jednak, potrzebował jej pomocy.
– Jest pewna dziewczyna, której chciałbym, żebyś pomogła.
Kobieta zmrużyła oczy i pochyliła się do niego, wymownie
unosząc brew.
– Dziewczyna?
Severus prychnął. Mógł się tego po niej spodziewać.
– Tak, Edna, słuch też ci szwankuje? Dziewczyna. Została
ranna na jednej z akcji śmierciożerców – skłamał bez zająknięcia. Jednak
gospodyni przypatrywała mu się podejrzliwie, wiedząc, że jest w tym wszystkim
drugie dno.
– No dobra. – powiedziała, zacierając ręce i poprawiając się
w fotelu. – Więc opowiedz od początku.
Po wysłuchaniu całej historii i szczegółowym wypytaniu o
wszelkie okoliczności, Edna zadumała się. Pomiędzy jej siwymi brwiami pojawiły
się kolejne zmarszczki, a z jej ust dochodziło ciche mamrotanie. Wstała nagle i
wciąż szepcząc do siebie, podeszła do wysokiej półki i wyciągnęła rękę. Z
samego szczytu zleciała cienka książka, którą natychmiast otworzyła. Wertując
strony odwróciła się do mężczyzny i odparła:
– Możliwe.
Severus uniósł brwi w oczekiwaniu. W salonie pojawiła się
Mila, przynosząc na tacy parującą herbatę i dwie szklanki szkockiej oraz talerz
ciasteczek.
– Nie wiedziałam, czy pan słodzi.
– Nie – odparł tylko, a dziewczyna ulotniła się cicho. Edna
analizowała w myślach całą sytuację i po chwili usiadła na fotelu. Zerknęła na
tacę i nagle powróciła do rzeczywistości.
– Co za nieogarnięta dziewucha. – powiedziała i zlała szkockie
do jednej szklanki. Upiła z niej łyk i krzywiąc się, kontynuowała: – Jak
mówiłam, możliwe, że uda mi się pomóc tej dziewczynie. Potrzebuję kilku
akcesoriów i możemy się zbierać.
Snape nie był zaskoczony jej zapałem. Edna Blake była w
latach swej świetności uznaną magomedyczką, a sławę zyskała głównie dzięki
opanowaniu bezróżdżkowej magii medycznej. Od lat jednak nie miała możliwości
praktykowania zawodu, więc cieszyła się na każdą, choćby małą możliwość.
– Jak mówiłem, muszę jeszcze dziś wrócić do szkoły. –
powiedział, po czym na chwilę się zamyślił. – W sobotę. Wyślę do ciebie sowę z
dokładną godziną. Oczywiście – zaakcentował – jeśli ci to odpowiada.
Edna zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
– Oczywiście, że mi to odpowiada, Severusie.
Mężczyzna wstał, dopijając ostatni łyk herbaty i ruszył do
wyjścia.
– Do soboty zastanów się, czego chcesz w zamian – dodał,
powodując tym samym szczere zaskoczenie na twarzy kobiety.
– Zapomniałeś, Severusie – odparła, podchodząc do niego – że
dla rodziny nie ma ceny.
Spojrzała mu głęboko w oczy, a Snape poczuł się, jakby znów
miał dziesięć lat. Wystawiła w jego stronę lewą rękę, którą ścisnął, niemo
dziękując za pomoc. Nie musiał mówić. Ona wiedziała.
– Oczekuj mojej sowy. – To powiedziawszy wyszedł na korytarz
i ruszył do drzwi, po drodze zabierając płaszcz. – Nie trzeba, poradzę sobie –
dodał, słysząc ciche tuptanie za sobą. Mila speszyła się, a Edna zarechotała
donośnie.
– Mój chłopak!
Już za drzwiami, Severus dosłyszał jak kobieta pogania młodą
dziewczynę na strych. Uśmiechnął się pod nosem i skierował do zaułka, w którym
uprzednio się pojawił. Zatrzymał się jednak na uliczce i zerknął na rzekę.
*
Mały, przestraszony
chłopiec kulił się w kącie swojego pokoju, z przerażeniem słuchając krzyków,
dobiegających zza drzwi. Ojciec znów nie wytrzymał. Znalazł go, gdy lewitował
swój wóz strażacki pod sufit. Wybuchł.
– To przez ciebie jest
takim dziwadłem! – krzyczał, celując palcem na czarnowłosą kobietę. Eillen
Prince zerknęła na chłopca pogardliwie i wróciła do mycia naczyń.
– To też twój syn, nie
zapominaj o tym – wycedziła z jadem.
Siarczysty policzek,
który otrzymała, odbił się echem po niewielkiej kuchni.
– To tylko i wyłącznie
twój syn. Ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Z nim, ani z niczym z tego
waszego porąbanego świata!
Po tych słowach w
oczach chłopca pojawiły się łzy. Wstał i podszedł do niewielkiej okiennicy.
Uchylił szybę i cicho wymknął się z domu. Biegł przed siebie, a łzy
przesłaniały mu całą widoczność. Dotarł aż do parku, gdy zatrzymał się i cicho
zapłakał. Nagle poczuł rękę na ramieniu i jak oparzony odwrócił się. Strach, że
może to któreś z rodziców przybiegło za nim ulotniła się, gdy spojrzał w
niebieskie oczy starej kobiety.
– Jak ci na imię,
mały? – spytała spokojnie. W rękach trzymała suchego precla, którym karmiła
parkowe gołębie. Ptaki fruwały wokół niej, a chłopiec patrzył na nie
zafascynowany.
– Severus.
Wiedział, że z
nieznajomymi się nie rozmawia. Wiedział, że na świecie istnieją różni ludzie i
nie wszyscy są mili. Ale ta kobieta wzbudziła w ośmioletnim chłopcu zaufanie.
– Ja jestem Edna. –
odparła, wyciągając w jego stronę rękę. Niepewnie nią potrząsnął, oglądając się
za siebie, czy aby rodzice na pewno za nim nie pobiegli. – Co tu robisz całkiem
sam? I czemu płaczesz?
Mały Severus zapłakał
w jej ramię, gdy mocno go przytuliła. Czuł się w końcu bezpiecznie.
– Są na świecie źli
ludzie, Severusie, i często zdarza się, że to właśnie ci bliscy twojemu sercu
takimi się okazują.
*
Severus zmarszczył brwi. Nigdy nie zapomniał tych słów. I
podejrzewał, że nigdy nie zapomni. Edna okazała mu troskę, jakiej nikt inny nie
umiał. Okazała mu dobroć, mimo iż wszyscy inni po prostu się odwracali.
Trzydzieści lat temu, to w tych niebieskich oczach odnalazł wszystko, czego mu
było potrzeba. Promienie słoneczne nagle przebiły się przez pobliskie korony
drzew, otulając jego twarz. Zmrużył oczy. Mógłby tu mieszkać. Mógłby się tu
zestarzeć. Czemu właściwie nadal uczę w
szkole? zadał sobie po raz milionowy to pytanie. Ponieważ tam wiem, ile znaczę.
Ruszył do zaułka i upewniwszy się, że nikt go nie widzi,
teleportował się do Hogsmeade.
– N–nie… – usłyszał nagle i z miejsca się zatrzymał.
Wyjrzawszy lekko za róg zobaczył dwóch, czarno ubranych mężczyzn, stojących nad
starszym mężczyzną z wysłużonej szacie. – N–naprawdę n–nic więcej nie m–mam…
– Albo kłamiesz, albo jesteś naprawdę nędznym sprzedawcą.
Więc jak to jest? – spytał niższy mężczyzna, drwiąco krzyżując ręce na piersi.
– Czy może mamy powiedzieć Panu, że nie wywiązujesz się z u–u–umowy?
Zaśmiał się z własnego żartu, a jego rechot poniósł się po
wąskiej uliczce.
– B–błagam! – powiedział głośniej kramarz. Stali przed
starym sklepem, nad którym wisiał szyld sklepu z akcesoriami dla zwierząt. –
Da–ałem wam w–wszystko…
Mężczyźni popatrzyli po sobie. Wyższy, barczysty mężczyzna,
prychnął gniewnie po czym złapał starca za szaty i przyciągnął go do siebie.
– Wrócimy tutaj, Terrence. A wtedy… Lepiej dla ciebie, żebyś
miał coś lepszego.
Pchnął sklepikarza na ścianę i odszedł, a jego kompan kopnął
stojącą obok drzwi wystawę i również się oddalił. Severus chwilę się
zastanawiał, po czym obszedł sklepy dookoła i dogonił niezauważenie
śmierciożerców. Szedł możliwie najdalej od nich, cały czas bacząc by w razie
czego, skryć się w bezpiecznym miejscu. Przyspieszył kroku, widząc, że zażarcie
o czymś rozmawiają.
– Ci durnie są tak naiwni, że aż śmiać mi się chce –
parsknął młodszy.
– Powiesz przy nich „Czarny Pan”, a uwierzą we wszystko –
dodał drugi.
Snape nie widział w ich zachowaniu niczego dziwnego. Ot,
wyglądali jak typowi śmierciożercy, wyłudzający od sklepikarzy pieniądze.
Niestety, z ich dalszej rozmowy wywnioskował dokładnie tyle samo. Wmawiali
ludziom, że Voldemort zabije ich oraz ich rodziny, jeśli nie „wniosą należytej
opłaty”. Nic na temat planowanych ataków, zbierania zapasów ani powrotu
Voldemorta. Zresztą, pomyślał Snape, gdyby Voldemort wrócił, zwołałby zebranie. To
nie był Lucjusz, który desperacko szukał próby odkupienia swoich win. Czarny
Pan wierzył w lojalność Severusa i tak miało pozostać. Po śmierci Belli jego
pozycja dodatkowo się umocniła. Wrócił do zamku lekko zawiedziony takim
rozwojem wydarzeń. Czuł jednak nadal krążącą w żyłach adrenalinę. Wiele lat
minęło odkąd ostatni raz śledził i podsłuchiwał. Większość jego „pracy”
polegała na przekazywaniu informacji Zakonowi. To nie było prawdziwe
szpiegostwo. Nie dla Severusa. Uwielbiał czuć ten przypływ energii, podwyższone
tętno, które dawało śledzenie.
W holu natknął się na Filcha, który po raz kolejny narzekał
na błąkających się po ciszy nocnej uczniów. Wziął od niego nazwiska, szybko
oceniając ile punktów tym razem stracą domy. Dwadzieścia od Hufflepuffu,
również dwadzieścia od Slytherinu. I tylko jedno nazwisko z domu lwa. Weasley. Wybornie.
Zszedł do lochów i zostawiwszy swoje wierzchnie szaty w
komnacie, ruszył do klasy. Uczniowie z nadzieją wymalowaną na twarzach, czekali
pod klasą. Liczyli, że zapomniał? Że zachorował? Nigdy, pomyślał z uśmieszkiem satysfakcji.
– Włazić. – warknął, otwierając zamaszyście drzwi. Gdy zajął
swoje miejsce, wypatrzył chłopaka, którego nazwisko widniało na liście Filcha i
odchrząknął. – Beatwick. Minus dziesięć punktów za przebywanie poza dormitorium
podczas ciszy nocnej.
Chłopak zrobi wielkie oczy, po czym otworzył szeroko usta.
– Ale… – zaczął niepewnie. – Ale pan Filch już mi odjął te
punkty…
– Podwójnie odjęte będą dla pana nauczką, panie Beatwick. To
nigdy nie szkodzi. – uśmiechnął się krzywo patrząc na załamanego bruneta, po
czym dodał: – Dodatkowe minus pięć punktów za zuchwalstwo.
Puchoni jęknęli chórem, co Snape skomentował rzuceniem
księgi na stół i zmierzeniem ich surowym spojrzeniem.
– Strona sto sześćdziesiąta ósma. Eliksir związujący język.
Bardzo przydatna rzecz, zwłaszcza, gdy trzeba kogoś uciszyć, a nie ma się pod
ręką różdżki – zaczął swój wykład, a dosłownie sekundę później po klasie
rozeszły się dźwięki nerwowego skrobania po papierze.
Hermiona stała w swoim gabinecie, wpatrując się w wieczorne
niebo. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, a granatową, niemal czarną,
przestrzeń wypełniły miliony jasno świecących punkcików. Nagle dostrzegła, jak
pomiędzy nimi mignęła srebrna poświata. Nie minęła minuta, gdy za jej śladem
podążyła kolejna. Spadały gwiazdy. Uciekały z padołu, wydawać by się mogło,
idealnego dla żyjących setki tysięcy lat gazowych kul. Uśmiechnęła się i szybko
wybiegła z gabinetu. Nadarzyła się właśnie idealna okazja, aby się odwdzięczyć.
Zbiegła do lochów i donośnie zapukała w wielkie, ciężkie drzwi. Nawet, gdy
stalowe spojrzenie przywitało ją z wnętrza pomieszczenia, z jej ust nie zniknął
uśmiech.
– Dobry wieczór – zagaiła wesoło.
– Już nie taki dobry. – odparł Severus, lustrując ją
spojrzeniem. – Czemu zawdzięczam tę wizytę?
Młoda dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.
– Chciałabym ci coś pokazać, jeśli masz chwilkę.
Snape uniósł brew, zaciekawiony. Chwilę wpatrywał się w jej
oczy, jednak kiedy uparcie trwała pod jego drzwiami, westchnął.
– Wiesz, niektórzy z nas mają prawdziwe obowiązki…
– Oj, daj spokój. – przerwała mu Hermiona. – Eseje nie
obrażą się, jak przez pięć minut ich nie będziesz sprawdzał.
Beztrosko wyciągnęła do niego rękę i czekała. Zauważyła, jak
kącik jego ust lekko zadrżał. Zamknął za sobą drzwi, po czym minął ją,
ignorując jej wciąż wystawioną dłoń.
– Dokąd idziemy?
Nie odpowiedziała. Poprowadziła go schodami na górę, a Snape
kilka razy musiał ugryźć się w język, żeby nie warknąć. Musiał zwalniać kroku,
aby mogła za nim nadążyć, ale to ona była przewodnikiem tej, jakże
interesującej, wycieczki. Gdy dotarli przed znajome schody, Snape przystanął.
– Nie zamierzam zepchnąć cię z wieży, możesz być spokojny –
powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Weszła po schodach, a Severus nie umiał odmówić sobie
przyjemności patrzenia na jej falujące biodra. Co prawda obiecał sobie, że
więcej jej nie dotknie, ale popatrzeć nie bronił mu nikt. Gdy zimny powiew
wiatru owionął jego twarz, a specyficzne, nocne powietrze uderzyło w jego
nozdrza, odchrząknął.
– Więc, co takiego chciałaś mi pokazać?
Stała przy balustradzie i patrzyła na niego wyzywająco.
Chciała, żeby do niego podszedł. Nagle za jej sylwetką dojrzał mknącą poświatę.
Hermiona zorientowała się, co zobaczył i uśmiechnęła się.
– Coś, czego nie zobaczyłbyś siedząc w swoich zatęchłych
lochach.
Podszedł do niej, z uwagą obserwując niebo. Czuł, że bacznie
go obserwuje, ale nie dał jej satysfakcji i nie spojrzał na nią. Oparł dłonie o
chłodną balustradę i czekał.
Kolejna gwiazda spadła. Oderwała się od majestatycznego
piedestału i poszybowała w dół. Ciszę wokół nich zakłócał jedynie szum drzew w
dole, którego żadne z nich zdawało się nie słyszeć.
– Twoje marzenie nie spełni się tylko dlatego, że wypowiesz
je do spadającej kuli gazowej miliony lat świetlnych stąd – powiedział Snape.
Hermiona otworzyła zaskoczona oczy i zobaczyła, jak jego
usta układają się w tryumfujący uśmieszek.
– Skąd wiedziałeś, że pomyślałam jakieś życzenie? – spytała
prowokująco.
– Najpierw przyznaj, że to zrobiłaś. – odparł, patrząc na
nią z uniesioną brwią. Otwarła usta, chcąc coś odpowiedzieć, jednak szybko je
zamknęła i tylko pokiwała głową. – Mugole.
– Jesteśmy zabobonni i wierzymy w rzeczy, bez żadnych
racjonalnych powodów? – Podparła się jedną ręką pod bok, odwracając w jego
stronę.
– Zaprzeczysz? Właśnie wypowiedziałaś życzenie. Do gwiazdy.
Hermiona popatrzyła na niego z lekkim rozbawieniem.
– Może i tak zrobiłam. Co nie zmienia faktu, że marzenia to
naturalna, ludzka rzecz.
– Marzenia to strata czasu. – odparł gorzko Snape. – Wiara w
to, że coś stanie się tylko dlatego, że tego chcesz, czyni z ciebie ignorantkę.
Przez chwilę zapanowała cisza. Hermiona wyczuła jakiś
odległy żal w jego głosie. Gorycz przepełniającą każde jego słowo. Zbliżyła się
do niego i dotknęła jego ramienia. Natychmiast się spiął.
– Nikt nie zarzuci ci dziecinności, jeśli będziesz marzył.
Idę o zakład, że masz przynajmniej jedno marzenie, które chciałbyś, żeby się
spełniło.
Obrzucił ją beznamiętnym spojrzeniem.
– Marzenia się nie spełniają – wycedził.
Dziewczyna spuściła wzrok, jakby nad czymś się zastanawiała,
po czym wspięła się na palce i lekko przywarła do jego ust. Nie odepchnął jej.
Nie oddał pocałunku. Trwał jak słup soli, podczas gdy jej miękkie usta ocierały
się o jego szorstkie wargi. Gdy poczuł jak się oddala, otworzył usta
zamierzając coś powiedzieć, ale żadne słowo nie chciało wydostać się z jego
gardła.
– A jednak się spełniają. – powiedziała po chwili, nieśmiało
się uśmiechając. – Chciałam, żebyś raz w życiu nic nie mówił.
~~~~*~~~~
Obiecałam? Obiecałam.
Mam nadzieję, że ten krótki rozdział Wam się spodobał.
Wedle życzenia jest w nim więcej Severusa. Możecie zobaczyć, co stało się w przeszłości i co sprawia, że jest on tak zgorzkniałym człowiekiem. A także kto pomógł mu, gdy tego najbardziej potrzebował.
Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy są ze mną od początku.
I tym, którzy zostawiają po sobie ślad i tym, którzy siedzą w ukryciu.
Dziękuję.
Betowała Natalia - jesteś wielka!
Oczywiście komentarze mile widziane. Nawet krótkie zdanie sprawia, że człowiekowi chce się pisać.
Obiecałam? Obiecałam.
Mam nadzieję, że ten krótki rozdział Wam się spodobał.
Wedle życzenia jest w nim więcej Severusa. Możecie zobaczyć, co stało się w przeszłości i co sprawia, że jest on tak zgorzkniałym człowiekiem. A także kto pomógł mu, gdy tego najbardziej potrzebował.
Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy są ze mną od początku.
I tym, którzy zostawiają po sobie ślad i tym, którzy siedzą w ukryciu.
Dziękuję.
Betowała Natalia - jesteś wielka!
Oczywiście komentarze mile widziane. Nawet krótkie zdanie sprawia, że człowiekowi chce się pisać.
Świetny *.* Czekam niecierpliwie na następny ;) Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńCo prawda obiecał sobie, że więcej jej nie dotknie, ale popatrzeć nie bronił mu nikt. - mój ulubiony cytat :D
OdpowiedzUsuńDobra, nie siedzę dłużej w ukryciu. Ten rozdział jest piękny, więc muszę skomentować, ot co!
Niby krotki, ale cudownie oddaje uczucia. Nie miałabym Ci za złe, gdybyś częściej pisała sceny z przeszłości Seva.
Po raz kolejny pokazuje, że nie jest dupkiem, na jakiego się kreuje, ma ludzkie uczucia i potrafi myśleć o innych, o i to mi się podoba! Scena z oglądaniem gwiazd smutna, ale na swój sposób piękna. Ale czemu nie oddał pocałunku? Poczucie winy, tego tamtego, ja nie mogę z nią być i te sprawy, no ale no... Brzydki Sev :c
(czekająca na nexta) Dagmara
Rozdział... Po prostu... Piękny! Tak bym to określiła. Taki jeden nasz prezydent powiedział kiedyś: Ludwiku Dorn i psie Sabo, nie idźcie tą drogą! A ja ci powiem: Joanno Mazurek, idź dalej tą drogą, bo wychodzi ci to zajebiście! Fajnie, że dodajesz częściej rozdziały, które wcale nie są takie krótkie.
OdpowiedzUsuńDużo uczuć, informacje z przeszłości, i cudowne opisy. Mam nadzieję, że Hermiona przywróci Severusowi wiarę w sens marzeń i tego, że jednak mogą się spełniać. ( jej się spełniło:D)
Pozdrawiam serdecznie, niech wena cię nie opuszcza i mam nadzieję, że szybko pojawi się następny!
Wspaniały! Czekam na jeszcze <3 !
OdpowiedzUsuńAww, jakie to słodkie.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że Hermiona znalazła niezawodny sposób na uciszenie tej zrzędy.
Współczuję Severusowi tego, co przeszedł w dzieciństwie, bo wiem, jak musiał się czuć.
Mimo wszystko miał (ma) kogoś, kto się o niego troszczy.
Ciekawa jestem, czy nasz droga Gryfonka zdoła przekonać Snape'a, że marzenia jednak mogą się spełnić... trzeba im tylko nieco pomóc.
Niech Wena będzie z Tobą
Pozdrawiam gorąco
bullek
Cześć ;33
OdpowiedzUsuń"– Nie zapominaj, że muszę wrócić na zajęcia – powiedział Severus, unosząc brew.
– Wybredny się zrobiłeś… – wymamrotała pod nosem, ale machnęła ręką w stronę gosposi. – To w takim razie dwie szkockie i herbatę! Skoro ty nie skorzystasz, muszę wypić za ciebie.
– Nie musisz się tak poświęcać." - Już lubię Ednę!
Choć trochę wkurza mnie, jak ta starucha traktuje tą biedną Milę.
Rozdział cudny, naprawdę fajnie piszesz.
Tak wgl to piękny masz ten szablon. Czekam na następny rozdział z...ach... wyczekiwaniem ;333
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie ccccccccc;;;;;;;;
http://corka-hariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;
Buziaki!
Hariet
Hahahhahah! Końcówka bombowa! Bravo Hermiono! Dobrze, że udowodniła mu, że marzenia się spełniają ^^ Wgl bardzo fajną postać stworzyłaś, chodzi mi oczywiście o Ednę. I końcówka w tamtym fragmencie też była bombowa, chodzi o zresztą o obydwa XD Taka przeszłość Severusa... nie powiem zdziwiła mnie, ale pozytywnie. W żadnym Sevmione, ani innym ff z Severusem, nie czytałam, że uciekł z domu. Spodobało mi się to :D No i jeszcze rozmowa z Binnsem! <3 *.* Co on przeżył... sama aż zaczęłam marzyć, udzielił mi się klimat Twojego opowiadanie :D Oczywiście, muszę wspomnieć też naszej pannie Jestem-Kaleką-Ale-I-Tak-Cię-Zabiję...- Spojrzeniem :D Powiem Ci, że cho...robiaście mi się spodobała ta postać... i wgl jej zachowanie jest urocze, to że chce być samodzielna i jak się spina przy George'u, ale jednak z nim rozmawia... ^^ I like it! I Severus, Severus, Severus... podobało mi się jego zachowanie w całym rozdziale- przy rannych uczniach, Ednie, przy wchodzeniu po schodach i oczywiście Hermionie :D Ach, no i na szlabanie XD O czymś zapomniałam? Nwm, ale wspomnę tylko, że aż skaczę z radości na myśl o wyleczeniu panny Jestem-Kaleką.... itp. itd. XD
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, najlepiej się w niej utop :D
Tymczasem zapraszam do siebie :D Na miniaturki! ^^
miniaturkidosme.blogspot.com
Pozdrawia, BellatriX :3
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona rozdziałem :) tak dużo Severusa <3
dowiemy się jeszcze czegoś z jego przeszłości? to wspomnienie było bardzo interesujące choc smutne...
pozdrawiam :)
Odkryłam tego bloga dzisiaj i przeczytałam od razu wszystko! On jest niesamowity! Twoje opowieści są inne niż wszystkie... Tutaj nic nie przychodzi tak łatwo. Naprawde genialne... Ale nie byłoby źle gdyby było jeszcze więcej severusa i hermiony, bo wkoncu oni tutaj odgrywają główną rolę :) Dziękuje, że jesteś i z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział oraz życzę ci weny! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam,że zostawię ślad jak dojdę do najnowszego rozdziału a więc...natrafiłam na bloga niedawno i wchłonęłam dosłownie wszystkie rozdziały w kilka dni. Podoba mi się twój styl pisania. Już tak dawno nie czytałam nic z świata Harrego a wizja związku Hermiony z Severusem...no cóż ja uwielbiam takie niebezpieczne, zakazane związki, których nie było według zamysłu pierwotnych autorów . Przekonałaś mnie do nich i chcę jeszcze i jeszcze więcej.Masz we mnie stała czytelniczkę - Gosia :)
OdpowiedzUsuńWlasnie znalazlam ten blog i musze stwierdzic ze bardzo mnie zainteresowal. Bardzo podobaja mi sie opowiadania o Severusie i Hermionie a to (opowiadanie) bardzo mi sie spodobalo. Moge smialo powiedziec ze jest to jedne z najlpeszych jakie do tej pory czytalam. Mam nadzieje ze dokonczysz to, poniewaz bardzo chcialabym przeczytac jak to wszystko sie dalej potoczy i skonczy :) prosilabym Cie jeszcze (oczywiscie jezeli to nie jest zaden problem) o wyslanie mi wiadomosci na mojego e-maila z poinformowaniem o tym ze jest owy rozdzial ( a musze powiedziec ze czekam na niego z niecierpliwoscia ;) ) mam nadzieje ze wena Cie nie opusci xD oto moj adres e-mail maja.hebenstreit@wp.pl
OdpowiedzUsuńZ gory wielkie dzieki :)
Kolejny krótszy rozdział.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że Snape mógł bez problemu usunąć brud, krew czy resztki nieudanego eliksiru za pomocą jednego zaklęcia? Potrafili to nawet uczniowie, więc Snape tym bardziej nie powinien mieć z tym problemu. :) Za to podoba mi się wspomnienie o tych skargach przewrażliwionych rodziców. Takie listy bardzo pasują do... echm, metod dydaktycznych Snape'a, aczkolwiek zastanawiam się, czy to jeszcze nie te czasy, kiedy to rodzice do nauczycieli mieli pretensje o złe oceny i zachowanie swoich pociech, a nie do dzieci.
No patrz, teraz nagle pojawia się punkt teleportacyjny, choć jeszcze kilka rozdziałów wcześniej Snape dostał od McGonagall pozwolenie na teleportacje z i do własnego gabinetu. Doceniam tę zmianę, ale popraw, proszę, tamten błąd. Aż mi się przypomniało, jak w Tibii gracze z niskim lvl chodzili pod depo i żebrali ,,tp plx, tp plx". Wtedy włączało się białą poziomkę i teleportem do miasta był ded. XD Ech, pewnie nie wiesz, o czym mówię... Niewiele dziewczyn grało w Tibię. Wspomnienia. <3
Widzę, że wprowadziłaś kolejne OC. Może być ciekawie. Aczkolwiek bycie w kwiecie wieku i przeraźliwie siwe włosy absolutnie się nie łączą, jak Ty w ogóle na to wpadłaś? XD Dla kobiety bycie w kwiecie wieku to może 30-kilka, 40, nawet ponad 50 lat, dla każdego to pojęcie względne, ale przeraźliwie siwe włosy wcale się z tym sformułowaniem nie łączą, co sprawia, że zaprzeczasz sama sobie. Chyba że napisałabyś ,,Mimo że była jeszcze w kwiecie wieku, na ramiona spływały jej już przeraźliwie siwe włosy", wtedy okej.
Edna to babka z charakterem, podobają mi się takie OC. I najwyraźniej zna się ze Snape'em od lat, choć dziwi mnie, że nigdy nawet o niej nie wspomniałaś. Chociaż nie, nie dziwi. Ty nie zaprzątasz sobie głowy Harrym i Ronem, więc co tam jakaś kumpela Snape'a! :) Tak, jak wspominałam wcześniej - nie trzeba się rozpisywać, wystarczy po prostu wspomnieć Ednę w jakiejś myślowej anegdotce, w jakimś wspomnieniu. Snape mógłby pomyśleć: ,,o, właśnie tak zrobiłaby stara Edna!". I babka mogła sobie już odpuścić to ,,panowanie" Snape'owi, skoro znała go od lat i nawet wychowywała.
Coraz więcej tajemnic. Edna to już swoją drogą, ale pojawiają się (najprawdopodobniej) śmierciożercy, którzy grożą karczmarzowi z Hogsmeade. Czyżbym się nie myliła, wygłaszając pod poprzednim rozdziałem kolejne czepialstwo, że McGonagall źle robi, pozwalając uczniom na wycieczki do Hogsmeade?
Hermiona bardzo to sobie romantycznie wymyśliła - oglądanie spadających gwiazdy, życzenia... Pięknie. Riposta Snape'a też prawie trafna. A ten nieodwzajemniony pocałunek nareszcie w jakiś sposób realny. Bardzo urocza końcówka tego rozdziału, komentarz Hermiony fajnie to zamyka, ale mam bóle dupy co do Twoich słów. Piszesz: "Możecie zobaczyć, co stało się w przeszłości i co sprawia, że jest on tak zgorzkniałym człowiekiem". Ale to nie prawda. Czuję się okłamana. Snape stał się tak naprawdę zgorzkniały, bo Lily dała mu kosza. A jeśli nawet u Ciebie jest inaczej, to i tak czuję się oszukana, bo liczyłam na coś więcej, a tak - przedstawiłaś tylko jakąś sztampę napisaną kursywą, która jest doskonale znana osobom, które miały z HP coś wspólnego. No, może poza wprowadzeniem postaci, którą już zdążyłam polubić, więc liczę, że jeszcze zagości w Twoim opowiadaniu na dłuższy czas. :) Idę umyć głowę i biorę się za dziewiętnastkę.