poniedziałek, 5 października 2015

ROZDZIAŁ 21.

Mimo że dziewczyna przestała krzyczeć, nikt na korytarzu nie poczuł się spokojniejszy. Może z wyjątkiem Snape’a. On zawsze wyglądał, jakby miał wszystko głęboko w nosie. Molly spacerowała nerwowo w tę i z powrotem, powodując rosnącą irytację wśród zebranych.
– Obiecałeś, że nie pozwolisz, żeby stała jej się krzywda – powiedziała w końcu oskarżycielskim tonem.
– Obiecałem, że postaram jej się pomóc i w razie jakbyś nie zauważyła, to właśnie robię – warknął doprowadzony do granic cierpliwości Snape.
Nagle drzwi się uchyliły i jedno niebieskie oko łypnęło na panią Weasley.
– Mary, mogę cię prosić?
Nim Fred zdążył podnieść się z podłogi, George już stał przy framudze.
– Co z nią?
Dojrzał ją wiszącą nad podłogą. Jej głowa bezwładnie zwisała, a twarz była ukryta pod kaskadą jej włosów. Edna pacnęła go mocno w czoło i od razu się odsunął.
– Ała! Stuknięta baba – wymamrotał, gdy razem z jego matką zniknęły w pokoju.
Artur zmieszany założył ręce na piersi i zwrócił się do Severusa:
– Po kieliszku brandy?
Czarnowłosy profesor przytaknął i chwilę później oboje zniknęli ze schodów. Chłopcy dosłyszeli jedynie brzęk szkła, a za chwilę przyciszoną rozmowę dwóch mężczyzn. Fred szturchnął brata w żebra i skinął wymownie na schody.
– Nie chcesz wiedzieć, o czym gadają?
Wtedy zdał sobie sprawę, że George stoi nadal wpatrzony w drzwi pokoju Jeanne i marszczy brwi. Martwił się o nią?
– Widziałeś jej bliznę? – spytał jakby w transie, na co Fred otworzył szerzej oczy.
– Bliznę?
George pokiwał głową, nie mogąc pozbyć się z pamięci obrazu przekrwionej, podłużnej szramy niemal na całej długości uda.
– Nieważne. Partyjka szachów? – spytał, na powrót przybierając maskę wielkiego optymizmu i udali się z bratem do swojej pracowni. Specjalnie zostawili jednak uchylone drzwi.

Edna wprowadziła Molly do pokoju i po zabezpieczeniu drzwi, zwróciła się do niej cicho:
– Mogę ci zaufać? Poprosiłabym Severusa, ale widziałam, że ta dziewczyna ma z tobą dość dobrą więź. Możesz jej naprawdę pomóc.
– Co dokładnie mam robić? – spytała niepewnie Molly, obawiając się odpowiedzi.
– Trzymaj ją mocno za rękę. Nie robię tego często, a ona zbyt spina swoje mięśnie. Nie mogę jej uśpić, bo wtedy nie będę wiedzieć, czy czegoś nie zepsułam, więc… Musi pozostać przytomna podczas całego procesu.
Molly nie trzeba było powtarzać dwa razy. Spojrzała zatroskana na nieprzytomną z bólu dziewczynę i złapała ją delikatnie za rękę. Zamglone oczy Jeanne skupiły się na niej i tym jednym spojrzeniem, niemal nie zwaliły z nóg. Nie było w nich łez. Było błaganie.
– Mary?
Molly ocknęła się, ignorując po raz kolejny przeinaczone imię i złapała mocniej dłoń dziewczyny. Głaskała palcami jej nadgarstek, uspokajająco szepcząc jej do ucha słowa pociechy. Edna zaczęła od nowa inkantacje i Jeanne niespodziewanie zawyła z bólu. Jej plecy wygięły się w łuk, a uścisk na dłoni Molly niesamowicie się zwiększył. Była przerażona widokiem zastygłej z bólu dziewczyny, ale jeszcze bardziej przeraziło ją to, co nadeszło chwilę później. Z jej gardła przestał wydobywać się krzyk. Niemy wrzask zastygł na jej ustach, a klatka piersiowa przestała się poruszać.
– Uspokój ją! Niech nabierze powietrza! – krzyczała Edna pomiędzy zaklęciami.
Złote wstęgi wypływały z jej rąk i oplatały ciasno dziewczynę, niby ją dusząc, nie pozwalając zaczerpnąć powietrza.
– Przestań! Ona nie może oddychać! – odkrzyknęła przerażona Molly, a w jej oczach wezbrały łzy. Spanikowana kompletnie nie wiedziała, co ma robić. Gładziła lodowate czoło Jeanne, ściskała jej dłoń, krzycząc jej imię, jednak sekundy mijały, a reakcji nie było.
– SEVERUS! – wrzasnęła Edna, a chwilę później profesor wpadł do sypialni. – Zabierz mi tę histeryczkę z pokoju!
Artur podbiegł do Molly, próbując odciągnąć ją od nastolatki, jednak ona za nic w świecie nie chciała puszczać jej dłoni. Ściskała ją kurczowo, licząc, że zaraz… że już teraz… jej klatka piersiowa zacznie się poruszać.
– Szybciej, nie ma czasu! – popędzał Snape. – WEASLEY!
Fred i George jak burza pojawili się w drzwiach i stanęli jak wryci, obserwując sodomę, jaka działa się przed nimi. Ojciec siłą odciągał płaczącą matkę od ciała dziewczyny, które wygięte w nienaturalny łuk zaczynało powoli sinieć. Fred rzucił się na pomoc ojcu, kiedy nagle dziewczyna(Jeanna) zaczęła dygotać. Jej ciało przechodziły przerażające spazmy bólu, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.
– Zabieraj się do roboty, chłopcze! – rozkazała Edna.
Snape w jednej chwili zrzucił surdut i zaczął unieruchamiać młodą czarownicę. Molly, osłabiona walką z mężem, puściła dłoń dziewczyny. Artur natychmiast wykorzystał okazję i razem z Fredem wyprowadzili kobietę za drzwi. Severus popatrzył zdenerwowany na George'a.
– Pomożesz, czy będziesz tak stał, jak cielę?
Niewiele myśląc, chłopak złapał bezwładnie zwisającą rękę Jeanne.
– Musicie mocno ją trzymać, zrozumiano? – rozporządzała Edna, a oni pokiwali głowami i marszcząc z wysiłku brwi, robili co w ich mocy, by dziewczyna przestała się poruszać. Jednak nieświadome niczego ciało poddawało się skurczom i było niewiarygodnie trudne do kontrolowania. Kiedy oni próbowali z jednej strony, coś innego nadal się ruszało. George obserwował ją, a jego serce biło coraz szybciej i miał wrażenie, że zaraz i ono się zatrzyma. Nagle Edna złapała skalpel i obeszła ich dokoła, ustawiając się z narzędziem tuż za dziewczyną.
– Zwariowała pani?! – krzyknął chłopak, a Severus zmarszczył brwi. Czyli jest źle.
– Nie mogę zrobić tego przez skórę, bo mogę uszkodzić jej nerki, ty pustogłowy durniu! Muszę widzieć, co robię, a skoro nie powie mi, kiedy ją boli, to jest jedyna opcja.
Snape posłał chłopakowi karcące spojrzenie, ale pokiwał głową, potwierdzając słowa staruchy. Edna nacięła skórę, a mężczyźni wzmocnili uściski. Na dywan zaczęła kapać szkarłatna krew. Severus obserwował z niepokojem, jak usta dziewczyny przybierały coraz mocniejszy fioletowy kolor. Nie chciał mieć jej krwi na rękach.
– Edna…
– Wiem – odparła kobieta.
Jej dłonie pokryły się krwistą mazią, po czym po wymamrotaniu kolejnej inkantacji, pojawił się wokół nich złoty promień. Błyskawicznie znalazła się przed całą trójką, z rosnącym niepokojem obserwując reakcje dziewczyny.
– Chwila prawdy – wymamrotała.
Położyła dłonie na łonie dziewczyny i nagle wokół nich pojawił się srebrzysty obłok, który delikatnie wędrował po nagiej skórze nastolatki. Kobieta nagle zmarszczyła brwi, patrząc na usta pacjentki. Wstęga zatoczyła koło wokół talii Jeanne, po czym wchłonęła się pod skórę.
– Dalej… – mruczała pod nosem uzdrowicielka.
I dokładnie w tej chwili Jeanne zaczerpnęła potężny haust powietrza, gwałtownie odginając się do normalnej pozycji. Jej twarz powoli różowiała, kiedy głośno i głęboko oddychała. Snape zerknął na Ednę jakby niepewny, czy wszystko zadziałało, ale kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Znał ten uśmiech. Nie wróżył zdecydowanie nic dobrego.
George nadal obejmował talię dziewczyny, nie mogąc zmusić się, by ją puścić. Spojrzała na niego wyczerpana, zdziwiona, ale to spojrzenie najbardziej zdominowała ulga.
– Masz… coś na… nosie… – wyszeptała ostatkiem sił i lekko się uśmiechnęła.
Nagle George poczuł na ramionach cały ciężar jej ciała, gdy opadła na niego bezwładnie. Edna schowała swoją różdżkę do torby, po czym wyciągnęła do Severusa zakrwawioną dłoń.
– Dyptam.
Podał jej fiolkę spoglądając to na nią, to na chłopaka, to znów na dziewczynę. Wyglądało na to, że się udało. Jednak coś niepokoiło Ednę. Widział to. Kiedy rana się zasklepiła, oczyścili ciało z krwi i ułożyli nieprzytomną na łóżku. Severus podążył za Edną do okiennicy, o którą się oparła.
– Będzie chodzić – zawyrokowała.
– Ale?
Edna zacisnęła usta w cienką linię. Zawiesiła wzrok na jakimś punkcie za oknem, a ręce założyła na piersiach.
– Nie będzie mogła mieć dzieci.
Snape popatrzył w stronę nastolatki, a wszelkie emocje zniknęły z jego twarzy. Więc jednak nie do końca im się udało. Młody Weasley siedział obok niej i delikatnie obejmował jej dłoń. Wyglądał na zmęczonego, ale szczęśliwego. Jeśli miał jakieś plany wobec dziewczyny… Severus potrząsnął głową.
– To już nie jest nasza sprawa.
Edna Blake posłała w jego stronę to samo spojrzenie, które widział za każdym razem, gdy mówił coś nieodpowiedniego.
– Eh, mój drogi chłopcze. Nigdy ci na tym nie zależało, więc nie posądzam cię, byś to zrozumiał.
Podeszła do łóżka, zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Sprawdziła puls dziewczyny. Wyglądało na to, że nie długi niedobór tlenu jej nie zaszkodził. Złapała z torby mały, srebrny drążek i przejechała nim od kostki aż do kolana. Noga drgnęła. George nawet nie zauważył poczynań kobiety, wpatrując się w nieruchome oblicze Jeanne. Była taka… delikatna. Jej blada skóra teraz wyglądała jak porcelana, a miejscami zrobiła się niemal przezroczysta.
– Będziemy na dole, jakby coś się działo – rzuciła Edna i razem ze Snapem wyszli z pokoju.
Molly, słysząc kroki na schodach, momentalnie poderwała się i podbiegła w ich stronę.
– Udało się?
W jej oczach nadal szkliły się łzy, a Edna poczuła ukłucie na widok iskierki nadziei, tlącej się w gospodyni. Usiadła do stołu, prosząc Artura o szklankę alkoholu i dopiero po pociągnięciu wielkiego łyka, zdecydowała się odpowiedzieć.
– Rehabilitacja potrwa co najmniej dwa tygodnie, ale tak, udało się.
Molly rozpłakała się, a na jej usta wpłynął szeroki uśmiech. Jej dłonie przestały się trząść, a nogi, do tej pory wydające się być z waty, nagle znów twardo trzymały ją na ziemi.
– Dzięki Merlinowi – szeptała.
– Biorąc pod uwagę, że to nie Merlin zapierdalał przy dziewczynie, podziękowania raczej mu się nie należą – sarknęła Edna, powodując uśmiechy na twarzach wszystkich. Starsza kobieta popatrzyła na swojego przybranego syna i nawet na tych cienkich, ostrych wargach zobaczyła cień zadowolenia. – Jednak jest jedna sprawa, o której muszę wam powiedzieć – wszyscy spoważnieli jak na komendę. – Dziewczyna nigdy nie będzie mogła mieć dziecka. Zaklęcie spowodowało spuchnięcie odcinka lędźwiowego, a gula, która powstała w tamtym miejscu uciskała jej macicę. Niestety to był zbyt mocny ucisk. Macica pękła podczas zwalniania ucisku. Stąd… te krzyki.
Molly wstrzymała powietrze, słysząc słowa uzdrowicielki. Artur wlepił wzrok w stół, zaskoczony współczuciem, które odczuł. Nie pałał do dziewczyny sympatią. Ba, gdyby tylko mógł, pozbyłby się jej raz na zawsze, ale przez czas, kiedy opiekowali się Jeanne… Artur zrozumiał kilka rzeczy. Pierwszy raz zaczął się nad tym zastanawiać, kiedy powiedziała mu, że nie chce umierać. Poczuł, że może się co do niej mylić. A teraz dowiedział się, że przez swoją porażkę dziewczyna będzie płacić całe życie.

Biedna dziewczyna pomyślał, dając sobie spokój z uprzedzeniami.
– Pozwól, że my jej o tym powiemy. W stosownym czasie – rzekł do Edny, patrząc porozumiewawczo na żonę. Fred siedział obok niej i obejmował ją ramieniem.
– Naturalnie.
Edna wstała z krzesła, dopijając ostatni – dość spory – łyk brandy, po czym narzuciła torbę na ramię i skierowała się do drzwi.
Severusie, zostajesz?
– Chętnie wpadnę do ciebie na kieliszek.
Starucha uśmiechnęła się szeroko, patrząc na gospodynię.
– Molly – powiedziała nagle. – Nie becz, bo nie mogę już na ciebie patrzeć. Będzie dobrze.
Wymieniły spojrzenia i obie się uśmiechnęły. Edna i Severus zniknęli za drzwiami, a chwilę później deportowali się. Artur obszedł stół, siadając obok swojej żony i dotknął jej dłoni. Fred wiedział, że czas się ulotnić. Może uda mu się namówić brata na dokończenie partii szachów, jednak gdy wszedł po schodach, dosłownie wbiło go w ziemię. George siedział na skraju łóżka, obejmując dłoń dziewczyny i w milczeniu wpatrywał się w jej twarz. Doskonale zrozumiałym dla Freda wzrokiem. Zakochał się w niej, stwierdził zdumiony. Zakochał się w śmierciożerczyni.

Severus szedł obok kobiety, a przechodnie co jakiś czas obracali za nimi głowy. Cóż, widok i może był komiczny. W końcu Edna sięgała mężczyźnie niewiele za łokieć.
Z nieba zaczął siąpić delikatny, ciepły deszcz, a Snape wystawił w jego stronę twarz.
– Jednak nie zmieniłeś się tak bardzo – zaśmiała się Edna, otwierając drzwi mieszkania. Zostawili płaszcze i udali się do salonu. Mila nerwowo poderwała się w krzesła, czekając jak na skazanie. – Herbaty.
Gdy uciekła, Snape popatrzył na zadowoloną Ednę.
– Dziewczyna osiwieje szybciej niż ty.
– A ty co, zakochałeś się? Weź ją sobie – kobieta machnęła ręką. – I tak niewiele z niej pożytku.
Severus rozglądnął się po mieszkaniu i uniósł zadziornie brew.
– Dziwne, bo twoje mieszkanie nigdy nie było tak czyste.
Gdy na stoliku stała taca z parującymi kubkami, Edna podeszła do półki z książkami i otworzyła rzeźbioną, starą skrzyneczkę. Wyciągnęła z niej dwa cygara, o których istnieniu Severus dowiedział się w wieku dziesięciu lat. Pudełeczko tak go zaciekawiło – nie bardziej niż jego zawartość – że wbrew zakazom swojej opiekunki, zerknął do środka.
– Specjalna okazja wymaga specjalnego świętowania – powiedziała, podając mężczyźnie cygaro. Odpalił je i nie zaciągając się, wypuścił z ust obłok dymu.
– Trzymałaś je te wszystkie lata?
– Ty wścibski bachorze – zaśmiała się. – Wielki nos nie od parady, zawsze go wściubisz tam, gdzie cię nie chcą.
Snape uniósł kąciki ust i pociągnął cygaro.
– Z kim przestajesz… – zaczął, a Edna posłała mu zabójcze spojrzenie, zanim zdążył skończyć.
Na moment zapadła cisza, a każde z nich zatopiło się we własnych myślach.
– Jednego nie rozumiem.
Wyrwany z kontemplacji Severus nie zrozumiał, o co chodzi jego towarzyszce.
– Tylko jednego?
– Kim jest dla ciebie ta dziewczyna?
– Nikim specjalnym.
Twarda książka wylądowała na czole Snape’a.
– Nie mam ośmiu lat, Edna, zdajesz sobie z tego sprawę?
– To nie kłam mi jak ośmiolatek. Dlaczego jej pomogłeś? – jej ton nie był ciekawski. Był zatroskany.
– Bo nie jestem nieczułym draniem bez serca, na jakiego mnie wychowałaś? – wypalił.
– Kto by pomyślał… – mruknęła pod nosem. – Co w niej jest takiego specjalnego? I – przerwała, widząc, że znów chce się wymigać – nie zasłaniaj się Narcyzą. Owszem, umiesz być dobrym przyjacielem, ale idę o zakład, że miałeś w tym swój cel. Albo przynajmniej uznałeś, że warto tej dziewczynie pomóc.
Snape popatrzył się w zawartość kubka, który trzymał w dłoni i zastanawiał się, czy powinien jej o tym powiedzieć.

Piorun uderzył niebezpiecznie blisko, gdy Severus przedzierał się przez chaszcze nieopodal domu Weasleyów. Mokra ziemia przylepiała się do jego butów, a szata całkowicie przemokła, ale nie zamierzał rzucać zaklęć ochronnych. Lubił deszcz, lubił być w nim skąpany. Przedostał się przez bariery ochronne i znalazłszy się pod dachem, zapukał do drzwi. Otworzyła mu Molly, po której wyraźnie widać było zmęczenie. Jednak nie okazała tego ani jednym słowem. Zawsze uśmiechała się, nawet jeśli był to najbardziej wymuszony uśmiech na świecie. Wszedł do pokoju dziewczyny, która siedziała na łóżku, wpatrując się w przeciwległą ścianę. Chwilę ją obserwował, zanim się odezwała.
– Będzie się pan tak patrzył cały czas?
Severus uniósł brew, widząc obojętność, z jaką dziewczyna wypowiadała każde pojedyncze słowo.
– A co, śpieszysz się gdzieś? Jesteś umówiona na spacer czy jogging?
Posłała mu puste spojrzenie, czym go zaskoczyła. Widocznie naprawdę wylała już wszystkie łzy. Spodziewał się po niej płaczu, histerii albo lamentowania – wszystkiego tego, czego nienawidził w kobietach. A ona po prostu go zignorowała spojrzeniem.
– Skoro wszyscy wokół ciebie skaczą, to może, chociaż powiesz nam dlaczego.
– Znowu chce pan drążyć temat?
– Nigdy nie uzyskałem odpowiedzi na pytanie, Nott.
Zesztywniała, słysząc swoje nazwisko.
– Widocznie jestem słaba w pojedynkach.
– A już myślałem, że etap użalania się masz już za sobą – prychnął.
– Mieli przewagę, dwóch na mnie jedną. To nie jest całkiem fair, prawda?
– Życie nie jest fair, ale to nie znaczy, że masz poddawać się przy pierwszej przeszkodzie.
– Miałam ich zabić, do tego pan dąży?
– Pytam, czemu tego nie zrobiłaś.
Mierzyli się spojrzeniami, a z każdym wypowiadanym słowem słychać było więcej jadu z ust dziewczyny. Snape uśmiechnął się krzywo, widząc, że swoją nachalnością udało mu się wyprowadzić ją z równowagi. Jednak kobiety to kobiety. Wszystkie mają ten sam czuły punkt.
– Bo nie jestem mordercą jak pan?
– Inteligentna też nie jesteś, a ja ci tego nie wypominam.
Jeanne zacisnęła mocniej zęby.
– Bo jestem głupim bachorem, rozchwianym emocjonalnie niedorozwojem, kobietą, która nie panuje nad hormonami! – powiedziała głośno. – Chciałam ich wtedy zabić, niech mi pan wierzy, chciałam. Ale potem zdałam sobie sprawę, że żywi przydadzą mi się bardziej. Chciałam, żeby ojciec był ze mnie dumny – nagle coś w dziewczynie pękło. Jej usta się rozchyliły, a wargi zaczęły drżeć. Oczy zapełniły się łzami, które popłynęły po policzku. – Ale jak zobaczyłam tych dwoje… Jak bronią swojej siostry… Teodor nie zrobiłby czegoś takiego dla mnie, wie pan? Pozwoliłby mi umrzeć, zabrał nogi za pas i spieprzył jak najdalej.
Severus nie musiał nawet gryźć się w język, żeby się powstrzymać. Nic elokwentnego nie cisnęło mu się na usta. Nie tego się spodziewał.


~~*~~
Wiem, nie tego się spodziewaliście...
Rozdział słaby, no i (!) nie ma w nim Sevmione.
Sevmione bez Sevmione! Kto to widział... 
Niestety to tylko siedem stron, a wątek Jeanne nabrał tempa, jak sami widzicie. 
Nadal jednak liczę na Wasze komentarze, opinie, sugestie...
Lamia, spokojnie i tak dostaniesz więcej Sevmione w następnym rozdziale. Tylko... nie w tym.

Dziękuję Mio za szybką betę.

9 komentarzy:

  1. Spoko, kochana, nie narzekamy- wątek Jeanne x George jest całkiem miły i ciekawie zapowiadający się. A skoro w następnym ma być akcja HGSS, to tym bardziej.
    Pozdrawiam,
    ~Margo

    OdpowiedzUsuń
  2. „– Dzięki Merlinowi – szeptała.
    – Biorąc pod uwagę, że to nie Merlin zapierdalał przy dziewczynie, podziękowania raczej mu się nie należą – sarknęła Edna„ - uwielbiam takie perełki :)
    Pęknięta macica... no cóż, nie wszystkie kobiety muszą mieć dzieci, znam takie, które nawet nie chcą.
    Rozdział fajny, Edna genialna!
    Cieszę się, że o mnie pamiętasz, dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud, miód i orzeszki :)
    Mimo, że Sevmione bez Sevmione, czyta się naprawdę przyjemnie.

    Ciekawa jestem, jak Fred zareaguje na uczucia George'a. Wzmianka o Śmierciożerczyni nie wróży najlepiej...

    Dużo Weny, czasu i pomysłów
    Pozdrawiam
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo fajny uwielbiam wątek Jeanne. Przy czytaniu aż mi się żal trochę zrobiło biedna dziewczyna. Mam nadzieję że Fred zaakceptuje to że obiekt westchnień jego brata jest śmierciożerczynią. Niby smutno ale też się uśmiałam Edna jest genialna
    Pozdrawiam
    S.A

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie jest słaby! mnie się bardzo podobał, trzymał w napięciu no i było dużo Severusa :P
    czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tej strony Wiktoria K. Nadrobiłam!

    Ciężko jest mi teraz skomentować całość, ale powiem, że były momenty, które mi się nie podobały - zbyt szybki początek, Severus mało Severusowaty, do tego palący mugolskie papierosy... z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej na szczęście.

    Podoba mi się wątek George'a i Jeanne całkiem naturalny, a przy tym sympatyczny. Lubię o nich czytać. Ciężko stworzyć realistyczną postać OC, ale Tobie się to udało. Poza tym dobrze, że nie skupiasz się jedynie na Sevmione.

    Sevmione na początku mi się nie podobało, ale potem zwolniłaś tempo, co przyjęłam z uśmiechem na ustach. Teraz nie mam się do czego przyczepić. No i Severus stał się Severusem, z początku wydawał mi się zbyt łagodny - nie wiem, może to przez uczucia do Hermiony taki mi się wydawał.

    Ja na miejscu Jeanne nie przejmowałabym się niemożnością zajścia w ciążę. Nigdy dzieciaków nie lubiłam i z pewnością nie będę ich planować. Zdaję sobie jednak sprawę, iż pozostaję w mniejszości, więc może w tym miejscu urwę ten wątek.

    Edna jako postać OC bardzo mi się podoba! W dużym stopniu przypomina Severusa, a jego to akurat nigdy za wiele :) Dobrze, że będąc małym chłopcem miał szczęście znaleźć kogoś, kto się nim zaopiekuje, inaczej mogło być krucho. Teraz przynajmniej wiadomo po kim ma cięty język.

    Czekam na dalsze części. Nie wspomniałam pewnie o milionach rzeczy, o których chciałam, ale tak to jest jak się czyta hurtem 21 rozdziałów. Chciałam również powiedzieć, że piszesz bardzo dobre miniaturki - czytając obie miałam w różnych momentach łzy w oczach. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze jakieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Bardzo dziękuję, za tak wspaniały komentarz.
      Zdaję sobie sprawę, że na początku akcja rozwinęła się za szybko - kiedyś zamierzam (pewnie, gdy całkiem skończę) od początku poprawić to opowiadanie. Wiele osób mówi mi o przeskoku pomiędzy początkowymi rozdziałami, a teraźniejszymi. Ale to moje pierwsze Sevmione i teraz po prostu mam nauczkę, jak do takie opowiadanie podchodzić :)

      Co do miniaturek - dziękuję. Naprawdę dziękuję, bo akurat z nich jestem sama zadowolona (ah, ja taka skromna :D)

      Bohaterowie OC pojawili się przypadkiem, a większości czytelników podobają się bardziej niż Severus i Hermiona - chyba nad tym pomyślę.

      Jeszcze raz dziękuję za ten komentarz i zapraszam w weekend.
      Coś na pewno się pojawi, ale co - to jeszcze nie wiem :)
      Mam w planach dwie miniaturki, które mają tylko zarys, ale to i tak dobry początek :D

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Wreszcie miałam czas by nadrobić :D
    Połączenie Jeanne i George świetne ! Mam nadzieje ze Fred zaakceptuje to , wydawalo mi sie ze ją polubił , lecz jednak uważa ją za śmierciożerczynie .Czekam na następny rozdział , na więcej sevmione ;) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie. Fred i George mogą grać w szachy, choć oni właśnie średnio lubili tego typu rozrywki, ale Ron i Harry interesują się tylko quidditchem. Tylko. Oj tam, oj tam.
    No cóż. Najwyraźniej horkruks Voldzia miał rację i Ron nie jest nikomu potrzebny. Najpierw dziewczyna dała mu kosza, żeby potem iść do łóżka z jego znienawidzonym nauczycielem, potem Ron musiał zginąć, żeby jego kumpel mógł uciec z Luną, a na koniec nawet matka za nim nie tęskni, bo rozpacza za córką śmierciożercy. :(
    Zaraz, moment. To Jeanne ma odzyskać władzę w nogach, czy robią jej jakieś zabiegi ginekologiczne? No cóż, dziewczyna nie będzie mogła mieć dzieci... Szkoda. Ale Snape dobrze powiedział: to już niczyja sprawa, tylko Jeanne. Widzę, że ten rozdział jest całkowicie pozbawiony wątków Sevmione. Właśnie o czymś takim myślałam, kiedy Ci marudziłam, że nie w każdym rozdziale musi być wątek pairingu. Da się? Da się! :)
    Nie w śmierciożerczyni. Zakochał się w śmierciożercy. Słowo ,,śmierciożerczyni" brzmi strasznie komicznie i groteskowo; niby jest poprawne, bo dykretor-dyrektorka, nauczyciel-nauczycielka, ale niektóre słowa brzmią po prostu źle. Gdyby to było wypowiedziane przez jakiegoś bohatera (np. ironicznie, choć ja sama nie widzę niczego ironicznego w ,,śmierciożerczyni"), to spoko, ale narrator trzecioosobowy powinien dbać, żeby brzmieć przynajmniej poprawnie i neutralnie.
    Rozdział wcale nie jest słaby. Jest niedopracowany. Widać, że bardzo chciałaś go już wrzucić, więc się trochę za bardzo pospieszyłaś, ale nic straconego; podobnie jak z poprzednim - podkręcisz go i będzie bardzo przyjemny. Zastanawia mnie tylko jedno (tak wrócę do fabuły). Skoro Edna ma Snape'a za nieczułego drania, czepia się każdej dziewczyny, na którą spojrzy, ciekawa jestem, jak przyjęła zauroczenie Lily. Skoro zna go tak dobrze, bez problemu rozpoznała, że w jego sercu coś się kluje. :)

    OdpowiedzUsuń