wtorek, 20 października 2015

ROZDZIAŁ 22

Gęste kłęby dymu unosiły się nad dziedzińcem Hogwartu, gdzie niemal pięćdziesiątka uczniów czekała na ostatnich śpiochów. Dwoje trzeciorocznych Krukonów wybiegło z zamku z prędkością światła i znalazło się przy profesor Vector, oddając jej swoje pozwolenia. Filch stał w bramie, trzymając na rękach panią Norris i uśmiechając się złowieszczo do grupki pierwszoklasistów, stojącej najbliżej.
– Naturalnie uczniom poniżej trzynastego roku życia nie wolno spożywać alkoholu, to zrozumiałe, ale tych starszych i tak trzeba będzie pilnować – ciągnęła Septima. – Jedno piwo kremowe nikomu nie zaszkodzi, ale trzeba znać umiar.
– Zrozumiałe – mruknęła pod nosem Hermiona. – Po ile uczniów przysługuje każdemu z nas?
Kobieta zmierzyła gromadę wzrokiem, a po krótkiej kalkulacji odparła:
– Jest nas czworo, więc równo po dwanaście osób.
– Profesor McGonagall nie zamierza się z nami wybrać?
– A czy widziałaś kiedyś profesora Dumbledore'a w Hogsmeade? – odparła nauczycielka numerologii, kręcąc pobłażliwie głową.
Hermiona cudem powstrzymała się przed przytaknięciem. Septima Vector zwołała uczniów bliżej siebie i wyjaśniła standardowo wszystkie obowiązujące zasady. Zakaz biegania, zakaz używania czarów, zakaz odchodzenia od opiekuna, zakaz kupowania niebezpiecznych przedmiotów... Hermiona niemal na pamięć znała wszystkie te zasady, w końcu słyszane kilkanaście razy do roku potrafią zapaść w pamięć.
– I jeszcze jedno. Od dzisiaj jedną z opiekunek będzie profesor Granger, którą część z was zdążyła już poznać. Hutch, ty i twoi koledzy będziecie pod opieką pani profesor – powiedziała do małego blondyna, który dumnie wypiął pierś, odznaczony jaki kapitan swojej „drużyny". – Hopkins, Belfort i bliźniaczki Vallanti również.
Wszystkie wymienione dzieci jak na komendę ustawiły się przy Hermionie, wpatrując się w nią wyczekująco. Para z Huffllepuffu, czarnowłose bliźniaczki ze Slytherinu oraz banda chłopców z Gryffindoru. Bosko, skwitowała dziewczyna w myślach. Może chociaż ślizgonki są spokojniejsze. Odszukała wzrokiem Ginny – co wcale trudne nie było – i uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Ta wzruszyła ramionami i odwzajemniła uśmiech.
Przez całą drogę uczniowie zachowywali się spokojnie. Nadzwyczaj spokojnie. Hermiona uznała to za podejrzane, ale szybko zbeształa się, posądzając się jedynie o pesymizm i paranoje. Wczorajszej nocy sen zdecydowanie nie przyszedł jej łatwo, a brzuch ściskał się na myśl o wyjściu. Mimo iż nie wyglądało to skomplikowanie – i z pewnością takie nie było – Hermiona nigdy nie opiekowała się dziećmi. Nigdy nawet nie miała z nimi bliżej do czynienia. Dopiero odkąd została nauczycielką. I nadal przyprawiało ją to o ból brzucha.
– Ej, zostaw! – usłyszała, gdy wioska była już niedaleko nich. Odwróciła się i zobaczyła chłopca w czerwonym szaliku szarpiącego się z jedną z bliźniaczek. Natychmiast znalazła się obok nich i rozdzieliła walczących.
– Florence? Victor? O co chodzi?
– Powiedziała, że moje nogi śmierdzą starym potem i w dodatku mam smarki na szaliku! – zawołał śmiertelnie obrażony chłopiec.
– A ty w zamian za to postanowiłeś ją poszarpać za włosy?
Chłopiec spuścił niebieskie oczy, a Florence wyszczerzyła się tryumfalnie.
– Widzisz? Mówiłam ci, że dziewczyn nie można bić! – wypaliła, zakładając ręce dumnie na piersi.
– A chłopców nie można obrażać – odparła poważnie Hermiona. Dziewczynka zmierzyła ją wzrokiem, zszokowana taką postawą opiekunki. – Nikogo nie można obrażać, tylko dlatego, że tak ci się podoba.
– Ale kiedy to on zaczął! Powiedział, że mój kot jest najpaskudniejszym zwierzęciem na świecie!
Dziewczynka niemal wybuchnęła płaczem, chcąc wymusić na Hermionie współczucie.
– Nieprawda!
– Właśnie, że prawda!
– Przestańcie! – wtrąciła donośnym głosem Hermiona, a wszyscy stanęli jak wryci i popatrzyli na nią wystraszeni. – Victor przeprosisz Florence za szarpanie jej za włosy.
Chłopiec wybałuszył oczy, a jego szczęka komicznie opadła w dół.
– Dlaczego ja pierwszy? Niech ona pierwsza przeprasza!
– Ponieważ jesteś z Gryffindoru – powiedziała Hermiona. – A duma gryfonów nie pozwala źle traktować kobiet.
Victor wiedział już, że nic nie wskóra, więc westchnął głęboko i mruknął:
– Przepraszam.
– Głośniej, Victorze – poprosiła Hermiona.
– Przepraszam – dodał chłopiec, czerwieniąc się wściekle.
Florence wypięła się i teatralnie udając łaskę, przyjęła przeprosiny.
– Teraz twoja kolej, młoda damo. Przeproś kolegę.
– To nie jest mój kolega! – krzyknęła oburzona dziewczyna, czerwieniąc się, gdy jej siostra zachichotała pod nosem. – Nie przeproszę go, za nic w świecie!
– W takim razie… Dla Victora szlaban u profesora Snape’a, a ty pomożesz Hagridowi sprzątać śluz ślimaków.
– Co? – krzyknęli chórem.
– Dlaczego ja dostałem szlaban? – Victor był naprawdę przestraszony wizją godzinnego szlabanu w lochach. – Przecież przeprosiłem!
– Nie będę sprzątać żadnego śluzu i to do tego z tym przygłupem! – wrzasnęła Florence, wymachując rękami w powietrzu.
Tym razem Hermiona naprawdę się zdenerwowała.
– Słuchaj, Hagrid jest twoim nauczycielem, rozumiesz? N a u c z y c i e l e m. Należy mu się szacunek tak jak mnie, profesor Vector czy dyrektor McGonagall. A teraz przeproś Victora albo poproszę Hagrida, żeby specjalnie dla ciebie wybrał największe ślimaki.
Na szczęście groźba i trochę podniesiony ton zadziałały. Chociaż Hermiona podejrzewała, że najbardziej przeraziła dziewczynę wizja wielkich, oklejonych ślimaków.
– Przepraszam – bąknęła pod nosem, a widząc uniesioną brew Hermiony, powtórzyła głośniej: – Przepraszam.
– A teraz ręce na zgodę i idziemy dalej.
Uczniowie już otworzyli usta, aby zaprotestować, ale nauczeni doświadczeniem szybko je zamknęli i z teatralnym obrzydzeniem na twarzach, podali sobie ręce.
– Bolało? – spytała rozbawiona Hermiona. Uczniowie pokręcili głowami. – Otóż to. To, że jedno z was jest z Gryffindoru nie oznacza, że jest trędowate i nie można się z nim przyjaźnić. Tak samo jest ze Slytherinem – mrugnęła do chłopaka. – Ślizgoni nie gryzą.
– Tylko połykają w całości – parsknęła Florence, na co jej siostra, Juliette, zaśmiała się.
Miała tak piękny, zaraźliwy śmiech, że chwilę później wszyscy, którzy przysłuchiwali się wymianie zdań, zaczęli się śmiać.
Ruszyli w kierunku wioski, doganiając grupę, która czekała na nich przed wejściem. Gdy tylko minęli pierwszy sklep, uczniowie rzucili się w kierunku Miodowego Królestwa. Hermiona nie zamierzała za nimi wchodzić, widząc przez okno tłum, który powoli zapełniał mały sklepik. Skierowała się do sklepu Scrivenshafta, a gdy otworzyła drzwi, dzwoneczek na ich szczycie zabrzęczał. Chwilę później za ladą pojawił się młody chłopak, sądząc po podobieństwie, syn pana Scrivenshafta.
– W czym mogę panience służyć?
– Proszę… dwa pióra i ze trzy fiolki atramentu – odparła, a po chwili namysłu dodała: – Posiada pan pióro pawie?
– Owszem, bardzo piękna sprawa. I bardzo kosztowna.
Chłopak zmierzył ją wzrokiem, jakby oceniając jej możliwości finansowe, po czym podszedł do półki i wyciągnął z niej podłużne, rzeźbione pudełeczko. Otworzył je ostrożnie, a oczom Hermiony ukazało się piękne, rozłożyste pióro, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy.
– Nawiasem mówiąc, to prawda, co mówią o jego właściwościach – mruknął zachęcająco sprzedawca. – Nie dość, że jest samopiszące i samosprawdzające, to nie wymaga uzupełniania atramentu. Jest niemal wieczne.
– Niemal?
– Nikt nigdy nie przeżył wystarczająco, by sprawdzić – chłopak uśmiechnął się i zamknął pudełko z trzaskiem. – Dwieście pięćdziesiąt galeonów.
Hermiona otworzyła szerzej oczy.
– Dwieście pięćdziesiąt? Faktycznie, kosztowna rzecz – mruknęła pod nosem, lekko zawiedziona. Myślała, że z zaoszczędzonych pieniędzy jej wystarczy, ale widać mocno się przeliczyła.
– Ostrzegałem panienkę.
Sprzedawca odłożył pióro na bok i przyniósł dziewczynie dwa zwykłe pióra i atrament.
– Jeszcze dziesięć rolek pergaminu – dodała, wyciągając portmonetkę i licząc pieniądze.
– Galeon i cztery sykle.
Kiedy wychodziła ze sklepu, dzwonek znów zabrzęczał, przykuwając wzrok przechodniów. Grupka starszych ślizgonów zmierzyła ją pogardliwym spojrzeniem, ale Hermiona nie zamierzała reagować, dopóki trzymali języki za zębami.
– Hermiona! – ktoś mocno klepnął ją w ramię, a gdy odwróciła się, zobaczyła dobrze znane, rude włosy.
– Idziemy do Trzech Mioteł, jak zwykle zresztą – powiedział Dean. – Przyłączysz się?
– Pewnie. Tylko sprawdzę, czy moi uczniowie znów się nie kłócą – odparła ze śmiechem.
– Dobrze, pani profesor – zarechotał Seamus, a Padma zdzieliła go w tył głowy.
– Nie przejmuj się – powiedziała do Hermiony. – Seamus nie dostał dzisiaj porządnego śniadania, więc jest zły.
Hermiona popatrzyła na przyjaciół rozbawiona i obiecując, że szybko wróci, udała się w stronę Miodowego Królestwa. Jej buty stukały na brukowanej uliczce, co było niemal jedynym odgłosem, jaki dało się słyszeć. Szklane okna w sklepach skutecznie tłumiły gwar ze środka i Hermionę ogarnął błogi spokój. Nabrała kilka oddechów, zanim otworzyła sklepowe drzwi. Gdy tylko weszła do środka, zobaczyła Victora i Florence, stojących przy pobliskiej gablotce.
– Mam nadzieję, że nie wydajecie za dużo pieniędzy – uśmiechnęła się do nich, a oni pokręcili nerwowo głowami.
– Hutch trochę przesadził z karmelkami, ale obiecał się podzielić – powiedział chłopiec.
– Mam taką nadzieję. Gdybyście potrzebowali mojej pomocy, będę w Trzech Miotłach.
– Dobrze, pani profesor – odparli chórem.
Rozejrzała się, patrolując innych uczniów, ale nie widząc nic podejrzanego, przecisnęła się do drzwi i skierowała do karczmy. Ulica była niezwykle pusta, jak na początek wiosny, ale nie zdziwiło jej to. Nagłaśniane ataki śmierciożerców, wszystkich napawały lękiem i, mimo iż w wiosce zastosowano najwyższe środki ostrożności ze względu na uczniów, ludzie nie czuli się przez to bezpieczniej.
Dotarła do Trzech Mioteł i od razu zobaczyła znajome twarze. O tej porze jedynymi klientami byli starsi uczniowie i nauczyciele. Sporadycznie można było zobaczyć innych gości, którzy zwłaszcza podczas zimy, zatrzymywali się na ciepłe piwo kremowe. Ginny pomachała do niej, gdy odwieszała płaszcz.
– Przepraszamy was, chłopcy, ale mamy ważne sprawy do obgadania – powiedziała, wstając od stołu i zabierając swoje piwo kremowe. Usiadła w oddalonej loży i popatrzyła na Hermionę. – Zamówić ci?
– Nie, dzięki. Wezmę sobie wodę.
Gdy wróciła z napojem, Ginny zaczęła swoje przesłuchanie. Chciała wiedzieć wszystko niczym wygłodniała harpia. Hermiona nie mogła powstrzymać się przed porównaniem jej do Rity Skeeter, co jej przyjaciółka skwitowała wystawieniem języka.
– Ja jestem o wiele ładniejsza! – mówiła z wyrzutem.
– I na pewno skromniejsza – śmiała się starsza Gryfonka.
Ginny upiła łyk z kufla, a na jej górnej wardze została cienka linia piany. Hermiona zaczęła chichotać pod nosem.
– No co?
– Nic a nic. Poza tym, że wyglądasz teraz prawie jak młody, rudy Dumbledore...
– O cholera! – Ginny szybko przetarła usta. Rozejrzała się na wszystkie strony, a Hermiona zauważyła, że zatrzymała na dłużej wzrok na pewnym czarnoskórym chłopaku.
– Ginny?
– Hmm?
Dziewczyna wyglądała na rozkojarzoną.
– O co chodzi z tobą i Deanem?
– Co? Ja... Nie... Znaczy... – Na policzki młodej Weasley'ówny wypłynął soczysty rumieniec, który natychmiast spróbowała zakryć. – Nic! To tylko... Bo...
Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
– Znów coś między wami jest?
– Między nami nic nie ma! – syknęła zmieszana Ginny. – On po prostu... Bardzo mi pomógł po... Po tym wszystkim...
Dziewczyna zmarszczyła brwi, a Hermiona postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że przyjaciółka powie jej o wszystkim, kiedy sama będzie tego chciała. Pytanie, co w ogóle działo się między tą dwójką? Co stało się z tym wielkim uczuciem, którym Gryfonka darzyła Harry'ego?
– Nie myśl sobie, że jestem jakąś...
– Nawet mi to przez myśl nie przeszło Ginny, co ty za bzdury opowiadasz?
– Wiesz, czemu zerwaliśmy? – Hermiona pokręciła głową. – Bo powiedziałam mu o tym, co czuję do Harry'ego a on stwierdził, że chce mojego szczęścia, nawet jeśli nie on będzie jego powodem.
– Więc co się zmieniło?
– Właściwie to wszystko – jęknęła ruda dziewczyna, podpierając brodę na złączonych dłoniach. – Harry zniknął, a ja zostałam sama.
– Nie jesteś sama, Ginny…
– Właśnie – mruknęła wymownie Weasley, przerywając koleżance.
Chwilę patrzyły na siebie, widząc nawzajem, że obie chcą skończyć ten temat. Hermiona nie była dobra w doradzaniu w sprawach sercowych i żadna z nich nie musiała tego ukrywać. Ginny musiała poradzić sobie z tą sytuacją sama. Nagle drzwi gospody otwarły się i starsza Gryfonka zwróciła tam swój wzrok. Serce od razu zabiło jej mocniej, lecz na usta nie zdążył wypłynąć uśmiech. Snape podszedł z kwaśną miną do lady i coś zamówił, a niewysoka, brązowowłosa dziewczyna podreptała wystraszona za nim. Coś szepnęła do jego ucha, a on odwrócił się w jej stronę tak gwałtownie, że ta mało co się nie przewróciła. Ręką wskazał stolik przy drzwiach, gdzie posłusznie usiadła.
– Hermiona?
Z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki. Nie miała pojęcia, ile tak wpatrywała się w profesora.
– Tak… co?
– To uczennica? Nie znam jej z twarzy – powiedziała Ginny, przypatrując się dziewczynie siedzącej po drugiej stronie pomieszczenia.
– Ani ja. Nigdy jej nie widziałam – szepnęła Hermiona.
Snape wziął dwa kufle i dołączył do dziewczyny. Nie zawracał sobie głowy ściąganiem płaszcza, odwinął jedynie jego poły i usiadł na krześle, rozglądając się z ponurą miną po gospodzie. Jego wzrok zatrzymał się na loży, gdzie siedziały i przez chwilę świdrował Hermionę na wylot wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego niepewnie, jednak nie odwzajemnił gestu. Wyprostował się i zwrócił do swojej towarzyszki, wyraźnie nagle zainteresowany tym, co do niego mówiła.
– Jak myślisz, kto to jest?
Ginny dyskretnie przypatrywała się dość ładnej buzi dziewczyny. Brązowe włosy spływały po płaszczu, otulone niebieskim szalikiem, jednak nie takim, jakie nosili Krukoni.
– Może to jego znajoma? Ginny, nie gap się tak, bo to niegrzeczne.
– Nie mów, że cię to nie interesuje – Ruda wskazała na nią oskarżycielsko palcem.
– Nie, nie interesuje – Hermiona pochyliła się do przodu i szeptem dodała: – Mogę sobie o nim myśleć co chcę, ale przecież nie będę zazdrosna.
Siedząca naprzeciw Ginny zrobiła teatralną minę oburzenia, jednak nie ciągnęła tematu. Zaczęła za to rozprawiać na temat zbliżającym się pierwszym meczu Quidditcha w sezonie i z błagalną miną prosiła, aby przyjaciółka się na nim zjawiła. Proponowała również treningi, ostatecznie dochodząc do tego, że Cormac znów pytał o Hermionę.
– Czy ten idiota naprawdę nigdy się nie odczepi? – jęknęła młoda pani profesor, podpierając czoło na otwartej dłoni. – Myślałam, że dosadnie dałam mu do zrozumienia, że nic z tego…
– Widocznie jego mięśnie zajęły również miejsce mózgu.
Hermiona popatrzyła na Ginny i chórem zaczęły się śmiać. Ten dźwięk przyciągnął uwagę siedzącego nieopodal Snape’a, który uniósł jedynie brew.
– Będzie się pan tak tylko gapił, czy pan z nią porozmawia?
Mila patrzyła na niego rozbawiona, co skwitował krótkim prychnięciem.
– A ty cały czas zamierzasz zgrywać idiotkę? Chyba, że nie udajesz, to już inna sprawa…
– Mieszkając z panią Blake można się uodpornić na obelgi – powiedziała kwaśno Mila. – Ale proszę, może pan próbować.
– Nawet nie masz pojęcia w co się pakujesz – odparł, unosząc pogardliwie kącik ust.
– Z całym szacunkiem, ale do pięt pan nie dorasta pani Blake. A ona dawno temu przestała doprowadzać mnie do płaczu.
Snape zmierzył dziewczyną wzrokiem. Miała tak obojętny wyraz twarzy, że aż zmarszczył brwi. To żadna zabawa, stwierdził. Jakby ryczała jak mała dziewczynka, wtedy miałbym ubaw, a tak? Zero reakcji, zero przyjemności.
– Ednie wiec zostawię pastwienie się nad tobą, nie jesteśmy tu dla przyjemności.
– Właściwie… – Mila spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami. – Do czego jestem panu potrzebna?
– Na pewno nie do zadawania głupich pytań.
Mila uśmiechnęła się, co zbiło go z tropu.
– W porządku. A czy skoro już tu jesteśmy, też mogłabym załatwić kilka swoich spraw?
– Pod warunkiem, że zajmą nie więcej niż pięć minut.
Uradowana Mila wstała i szybko opuściła pomieszczenie. Obserwując jak wychodzi, zauważył, że i dwie Gryfonki siedzące w kącie zaczęły się ubierać. Wyszedł przed nimi, zanim zdążyły go zauważyć. Zamierzając odejść nagle zdał sobie sprawę, że inaczej Mila go nie znajdzie, a obiecał tej przeklętej babie, że będzie się nią opiekował.
– Profesorze Snape – usłyszał obok siebie i zobaczył burzę brązowych loków, a pomiędzy nimi uśmiechniętą twarzy Granger. Tego mi brakowało…
– Słyszałem, że bawisz się w zacieśnianie więzi między domami – odparł z lekką nutą rozbawienia w głosie.
– Nie bawię się – żachnęła się. – Wie pan, że traktowanie obiektywnie wszystkich uczniów jest jednym z podstawowych zadań każdego nauczyciela…
– Brawo, jednak coś tam zostało w tym twoim gnieździe.
– Miałam dobrego nauczyciela – mruknęła, czerwieniąc się lekko. Z zimna czy ze wstydu?
– Z grzeczności nie zaprzeczę – odparł jedynie i zrobił krok w jej stronę. – Mam tylko nadzieję, że nie zawalisz egzaminu.
Nagle nad jej ramieniem ujrzał Milę i unosząc kącik ust, wyminął Hermionę i odszedł. Gryfonka patrzyła za nim z otwartymi ustami i rumieńcami na policzkach. Zobaczyła jak podszedł do tej samej dziewczyny, z którą siedział w Trzech Miotłach, a ona szeroko się do niego uśmiechnęła. Uśmiech zamarł na jej ustach, a wzrok jeszcze chwilę podążał za oddalającą się parą.


~~~~*~~~~
Z małym poślizgiem, ale ważne że jest.
Dziękuję Mio za betę <3
Mam nadzieję, że się podobało.
I że będzie to widać w komentarzach.
Najprostsze ":)" od razu daje kopa do pisania.
PS. Lamia, wiem, co obiecałam, ale rozmowa Granger i Snape'a z końca będzie się ciągnęła w kolejnym rozdziale, więc mam nadzieję, że wtedy Cię to usatysfakcjonuje :D

Czytasz? Skomentuj. Będzie mi miło.

13 komentarzy:

  1. Dziękuję, dobra duszyczko! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ jestem ciekawa co wymyśliłaś z tą Milą. I też czekam na rozmowę Snape'a z Hermioną. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za wiele to się tu rzeczywiście nie działo :( poza tym, że gówniarze się tłukli, a Hermiona, jak to Hermiona również im tłukła, z tym że, o równości i wzajemnej tolerancji :D
    Zaintrygowała mnie natomiast Mila. Czyżby Hermiona poczuła ukłucie zazdrości? Zobaczymy za tydzień, mam nadzieję.
    Fajnie, że o mnie pamiętasz :)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a która z nas nie byłaby zazdrosna o profesora? No właśnie. Las rąk :D
      Niestety te rozdziały są robione tak bardzo na siłę, że to aż widać i ja to wiem - zrekompensuję się. Później. Za rozdział. :D
      I mam nadzieję, że ta wena przyjdzie.
      Oby.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Może małżeństwo cię natchnie :D

      Usuń
  4. Moim pytaniem dnia zostaje - "Po kiego grzyba Severusowi Mila?"
    Jakoś podczas wizyt u Edny nie wydawał się nią specjalnie zainteresowany, a tu nagle prosi o pomoc.
    Hermiona chyba trochę zazdrosna, ale która by nie chciała mieć takiego Snape'a na wyłączność...

    Dużo Weny, czasu i pomysłów
    Pozdrawiam gorąco

    bullek

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle zajebisty !
    Haha powiedział, że moje nogi śmierdzą starym potem :D ahah az parsknęła jak to czytałam i nie wiem czemu od razu przypomniały mi sie nasze rozmowy w sabacie :D Hermiona jest zazdrosna !! Strasznie zaintrygowała mnie Miła, hmm a Severus co on znowu knuje . Nie moge sie doczekać next :*
    Cmok w krok !
    Forever !

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział !:) Czekam na następny :)

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło zaskoczyło mnie to, że nie miałam (chociaż u Ciebie) jakiś makabrycznych zaległości. Twoje opowiadanie jest pełne napięć i zwrotów akcji, co uwielbiam w SS/HG. Wiele osób zapomina o tym, na jak burzliwy związek są materiałem nasi państwo. Relacja Hermiony ze Snapem jest tak pokręcona, jak lubię. Cieszę się, że udało Ci się zachować taką ilość kanonu u Hermiony, jaką lubię. Czasem zdarza się, że Granger traci swoja witalność, wojowniczość i żywiołowość i staje się romantycznie kluchowata, a tego nie lubię. Cóż, jestem ciekawa, jak potoczy się akcja z uczennicą. Czy Hermiona będzie bardzo zazdrosna i jaki to będzie miało skutek dla tej dziewczyny. Podkręcasz atmosferę i czasem mam ochotę cię za to skrzyczeć. Cóż… Wybacz mi tak długą nieobecność, przepraszam za tak krótki komentarz, ale moja córcia nie daje mi żyć. W każdym razie bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam na jeszcze. Pozdrawiam i zapraszam do siebie – u mnie nowy rozdział i link do nowego opowiadania. Z liebster i Twoim zwycięskim zadaniem obiecuję się uporać – zwyczajnie jestem zawalona robotą, jeśli wiesz o co mi chodzi ;). Pozdrawiam jeszcze raz.
    dubhean

    OdpowiedzUsuń
  8. PS. Hachi ja też jestem z 30 lipca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomyślałam sobie, że zanim położę się spać, chapnę sobie jeden rozdział, skoro dzisiaj nic nie czytałam.
    Pierwsza scena i od razu pierwsze wątpliwości. Skoro uczniowie z trzeciej klasy mogli odwiedzać Hogsmeade, wcześniej nie, to dlaczego piszesz, że uczniom poniżej trzynastego roku życia nie wolno spożywać alkoholu? Możesz sobie wymyślić własne zasady co do spożywania alkoholu, teleportacji i innych, ale powinnaś się trzymać tych wymyślonych zasad. Skoro uczniowie, którzy mają trzynaście (i więcej) lat, idą do Hogsmeade i tam mają możliwość picia, to dlaczego Septima chrzani coś o zakazie picia dla uczniów poniżej trzynastego roku życia? Przecież to jest niepotrzebne, skoro pierwszo i drugoklasiści nie idą na wycieczkę.
    Septima zadała doskonałe pytanie: czy Hermiona widziała kiedyś Dumbledore'a z uczniami w Hogsmeade? Nie. Naturalnie, że nie. A teraz ja zadam Tobie pytanie: czy Ty kiedykolwiek widziałaś w Hogsmeade innych nauczycieli, którzy pilnowali uczniów? Pomogę. Nie. Żaden nauczyciel nie chodził z podopiecznymi, żeby ich pilnować. To był wolny weekend raz na X, uczniowie starali się zachowywać tak, żeby nie dostać szlabanu na weekend, kiedy akurat wypadała wycieczka. Odwiedzenie Hogsmeade nie było czymś codziennym, a autorki (nie mówię, że akurat Ty, ale ogólnie) traktują to jak co tygodniowy, no, co dwutygodniowy wypad (kiedyś przecież trzeba robić te szlabany, podczas których Snape dyma Hermionę albo Granger musi się kisić z Draconem w lochu przy jednym biurku). Nauczyciele też mieli wtedy wolne, to nie są roboty, które siedzą 24/7 przy biurkach, dają szlabany i sprawdzają prace domowe. Owszem, zazwyczaj przesiadywali w barach, w których byli też uczniowie, więc pewnie mieli na nich oko, ale nikt nikogo nie prowadził, nie nadzorował. Rozumiem, że chciałaś wepchnąć Hermionę do Hogsmeade, ale przecież mogła tam pójść ze swoimi nowymi kolegami po fachu, to byłoby o wiele ciekawsze. Rowling dosłownie raz wspomniała, co mogą robić nauczyciele w Hogsmeade, ale wszystko i tak kręciło się dookoła Syriusza, więc wiadomo. A fakt, że jest wojna, wcale Cię nie usprawiedliwia, bo gdyby śmierciożercy mieli zaatakować wioskę podczas obecności uczniów, czterech nauczycieli (w tym młodziutka Hermiona, która jest praktycznie tak doświadczona, jak siódmoklasista) niewiele pomoże.
    Doceniam, że bardzo chciałaś pokazać, jaką to Hermiona jest świetną nauczycielką, jaki ma autorytet, jak dobrze potrafi rozdzielić kłócących się uczniów. Miało wyjść profesjonalnie, a wyszło jak zwykle - jak gdyby Hermiona rozdzielała przedszkolaków. Naprawdę kiepsko. Do tego wygląda jak zapychacz, nie ma ani jednego zdania opisu, jedynie dialogi. Ten wypad do Hogsmeade, skoro postanowiłaś do niego dopuścić, mógł być całkiem ciekawym wydarzeniem, a wyszło naprawdę źle. Ta scena cofa Cię praktycznie do samego początku opowiadania, a szło Ci przecież tak dobrze!
    Miałam nie wytykać tego typu błędów, ale... Apostrof'y w niew'łaściwy'ch miejscach. Weasley'ówna? Serio? Samą Weasleyównę jeszcze bym zniosła, sama miałam nawet ostatnio wątpliwości, czy można tak odmieniać, ale ten apostrof? Po co? Skąd?

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajnie, że wplotłaś w to opowiadanie drugi pairing, który nie jest tak przewidywalny. Zazwyczaj w Sevmione występuje Ginny/Draco, ewentualnie Ginny/Lucjusz (choć pierwszy zdecydowanie częściej), co jest typowym zapychaczem, bo autorki zazwyczaj nie mają żadnego pomysłu na tę drugą parę. A Ty postanowiłaś zostać przy kanonie. Może nie takim stuprocentowym, bo jednak Harry zerwał z Ginny i uciekł z Luną (cholera wie, co tam między nimi jest), ale Ginny wróciła (albo zastanawia się nad powrotem) do Deana, z którym już się spotykała. Jestem bardzo ciekawa tego związku, bo jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym w żadnym fanfiku. Liczę na coś niekonwencjonalnego, ale w kanonicznych ramach. :)
    Wiesz, że Cormac, którego wcisnęłaś do opowiadania, według kanonu powinien już skończyć szkołę? Był w siódmej klasie, kiedy Harry dostał odznakę kapitana drużyny (łatwo to obliczyć, ponieważ Rowling nigdy w całej serii nie napisała, aby w sypialni Harry'ego był ktoś poza nim, Ronem, Neville'em, Deanem i Seamusem, a skoro w przedostatniej klasie Cormac nadal był w szkole, to musiał być rok starszy od Harry'ego, Rona i Hermiony). Musisz sprawdzać takie rzeczy. Jakieś dzikie gwałty na kanonie jestem w stanie przyjąć, w końcu sama czasami bardzo naginam niektóre wydarzenia i nawet daty, ale zawsze robię to tak, żeby wydarzenia sobie nie przeczyły. A jeśli chcę zmienić datę urodzenia postaci, to zawsze gdzieś to piszę (zawsze w zakładce z bohaterami, a u Ciebie nic nie ma o odmłodzeniu Cormaca), żeby Czytelnik wiedział, że nad wszystkim panuję, a nie zdaję się na przypadek. Jeśli chciałaś dać Hermionie jakiegoś wielbiciela, mogłaś wymyślić jakiegoś mało znaczącego bohatera OC albo poszukać sobie w książce/wikipedii postać wymyśloną przez Jo (staraj się używać tego drugiego zabiegu, jeśli to tylko możliwe, bo postacie OC są spoko, ale wymyślanie co rusz nowych bohaterów-zapychaczy jest słabe i trąci leniem - po co używać postaci z kanonu, skoro można sobie wpisać losowe imię i nazwisko, byle tylko było z angielskiego).
    Snape zabrał dupę na randkę w Hogsmeade. Doprawdy nie rozumiem tego obnoszenia się. Wyobrażasz sobie plotki, jakie by wybuchły, gdyby tylko jakiś uczeń zobaczył Snape'a stawiającego drinka jakiejś młodej dziewczynie? Po co mu to? To jest chyba najmniej snejpowe zachowanie, jakie występuje w fanfikach z Severusem w roli głównej - takie obnoszenie się z romansami z młodymi uczennicami. Nie przeczytałam jeszcze aż tylu blogasków, żeby być w stanie to zignorować i się nie przyczepić. Pijący Snape - okej. Snape zabierający Hermionę (w tajemnicy) na koncert orkiestry - okej. Snape, który pozwala spać Hermionie w swoim łóżku, zanim połączyło ich coś więcej - ciężko, ale niech będzie. Snape przyjaźniący się z McGonagall - jak najbardziej. Ale Snape, który wyrywa dupy (choć być może ich nie wyrywa, ale liczy się to, jak to wygląda) na oczach uczniów? Nie, nie i jeszcze raz nie. I jeszcze to ostentacyjne wyminięcie Hermiony, żeby pójść za swoją towarzyszką. Zachowanie godne czternastolatka, gratuluję, panie profesorze.
    Ten rozdział ktoś zbetował? Nie, zdecydowanie tego nie zbetowano. Niektóre zdania brzmią tak mega dziwnie, że musiałam się zastanawiać, co chciałaś nam przekazać. Do tego rzuciła mi się w oczy zmiana czasu. Narrator zadał pytanie w imieniu Snape'a: ,,tego mi brakowało", a powinno być: "tego mu brakowało". Albo to literówka, albo zapomniałaś jakoś odznaczyć jego myśli (często robi się to kursywą, wtedy podkreślasz, że jest to myśl prosto z głowy bohatera, a nie jakieś parafrazowanie przez narratora). Tak czy siak - beta powinna to zauważyć. Jak i wiele innych potknięć. Skoro zatrudniasz do betowania takie osoby, które nie są w stanie wytknąć Ci błędów logicznych (nie każda się tego podejmuje, to całkowicie zrozumiałe), to niech przynajmniej poprawi Ci przecinki, literówki i inne gramatyczno-słownikowe sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech. Kiedy już sobie przetrawiłam Twój pomysł z Hogsmeade, pomyślałam, że jeżeli to odpowiednio rozegrasz, może wyjść coś naprawdę ciekawego. Coś, o czym raczej nigdzie człowiek nie czytał, bo bardzo rzadko trafia się na opowiadania, w których bardzo młoda Hermiona zostaje nauczycielką. Naprawdę z niecierpliwością czekam na jakieś wdrożenie Granger do grona nauczycielskiego, jestem strasznie ciekawa, jak taki pomysł z innej głowy by wyglądał, ale obawiam się, że już się tego nie doczekam. Poziom tego rozdziału jest zdecydowanie dużo niższy niż poprzedniego. Widać, że się spieszyłaś, ale było warto? Po co dodawać rozdział, w którym prawie dziewięćdziesiąt procent tekstu to zapychacz? Ten rozdział nadaje się do wywalenia i do napisania od nowa. Gdybyś takie coś zaserwowała na początku - nie ma problemu, każdy się uczy i może wymyślać gówno, którego potem się wstydzi. Ale teraz, kiedy już pokazałaś, że możesz napisać coś ciekawego, możesz coś fajnie wymyślić i przedstawić, wstawiając coś takiego, niepotrzebnie rozwścieczasz Czytelnika, który liczy na coś co najmniej tak dobrego (ewentualnie troszeczkę gorszego - jasna sprawa, każdy może mieć gorsze dni/gorszą część fabuły do przedstawienia), jak ostatnim razem, a już na pewno na coś lepszego, a musi czytać jakieś zapychacze z brudnopisu. Kładę się spać zła i zawiedziona, ale z nadzieją, że dwudziestka trójka, którą jutro przeczytam, jakoś mi to wynagrodzi.

    OdpowiedzUsuń