wtorek, 5 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 26.

Lekki wiatr poruszał szatą mężczyzny stojącego na balkonie, który opierał dłonie na zimnej barierce i prawie nie mrugając, patrzył w tylko sobie znany punkt. Był zmęczony. Był wycieńczony. Ale wiedział, że prędzej czy później jego trud się opłaci. Wszystkie jego poświęcenia zostaną wynagrodzone. Usłyszał stłumiony kaszel i wszedł do pomieszczenia. Starzec siedział w fotelu i zanosił się, próbując dosięgnąć szklankę z wodą, stojącą na stoliku obok. Mężczyzna podszedł i podał mu ją, jednak ten wytrącił mu ją z ręki. Naczynie upadło na drewnianą podłogę roztrzaskując się na kawałki.
– Przestań być taki uparty – powiedział, klękając i podnosząc duży kawałek szkła z podłogi.
– Dam… sobie radę… – wychrypiał starzec, lustrując go lodowatym wzrokiem. Młodszy mężczyzna westchnął i sprzątnął pozostałości po szklance.
– Dasz, ale na razie jesteś za słaby. Czy to do ciebie nie dociera?
Powoli tracił cierpliwość. Chciał dobrze, ale starzec skutecznie uniemożliwiał mu próby wszelkiej pomocy. Dlaczego zawsze musiał postawić na swoim, nawet wtedy gdy nie miał racji?
– Już… – zaczął cicho, opadając głęboko w fotel. – Już niedługo.
Jego głos jednak nie sugerował żadnej poprawy. Od prawie roku jego stan nie zmienił się na lepsze, a mężczyzna odnosił wrażenie, że jest tylko gorzej. Jego podopieczny wskazał trzęsącą się ręką na półkę, jednak nie miał siły już nic więcej powiedzieć.
Ten jednak wiedział o co mu chodzi.
– Nie. – odparł kategorycznie na niemo wypowiedzianą prośbę. – Jeszcze nie.
– Czas… Gr… Nie… Nie mam… Czasu… – wyjęczał słabo, zanosząc się kolejnym atakiem kaszlu. Mężczyzna westchnął zrezygnowany, przywołując do siebie kolejną szklankę wody i podał ją starcowi.
– Rozbij kolejną, a wystawię ci rachunek.
– Nie… ośmielisz… się.
Starzec spojrzał na niego spod kaskady białych niczym śnieg włosów. W jego oczach widać było dawny, dobrze znany upór. Jednak ciało odmawiało wszelkiego posłuszeństwa.
– Nie? Jesteś pewien? – Mężczyzna przybrał wojowniczą postawę, podpuszczając starca. – Wszystko co dla ciebie zrobiłem, cały trud, który poświęciłem, abyś wyszedł cało ze swojego szalonego planu. Myślisz, że to wszystko, co? Charytatywnie? Nie… – uśmiechnął się przebiegle. – Zapłacisz mi za to.
– Dostaniesz… – zachrypiał starzec. – Dostaniesz swoją… część…
Młodszy mężczyzna wykrzywił twarz, a na policzkach i czole pojawiły się zmarszczki. Wyszedł z powrotem na balkon, a jego zmatowiałe, blond włosy zaczęły delikatnie unosić się na wietrze.


Hermiona otworzyła zaspane oczy i od razu zobaczyła twarz jeszcze śpiącego Severusa. Jego klatka unosiła się spokojnie i w równomiernym tempie, a usta pozostawały zaciśnięte w prostą linię. Czuła jego ramię pod swoją głową. Objęła delikatnie jego pas, gładząc zimną skórę na brzuchu. Poruszył się, jednak nie otworzył oczu. Obserwowała go tak dobrych kilka minut, kiedy nagle w jednej chwili uderzyły w nią wydarzenia wczorajszego dnia. Jej usta rozchyliły się lekko, ale po chwili uśmiechnęła się. Pierwszy raz od dawna naprawdę szczęśliwa. Nie był łatwym człowiekiem, a jego charakter pozostawał wiele do życzenia i można było o nim powiedzieć zdecydowanie więcej złych rzeczy, ale… Dotknęła dłonią jego policzka, a on od razu zwrócił na nią swoje czarne oczy.
– Dzień dobry – powiedziała i poczuła, że jego dłoń mocniej obejmuje jej plecy.
– To się okaże.
Przysunął ją do siebie bliżej, tak że jej czoło znalazło się na wysokości jego ust. Musnął je niemal niewyczuwalnie. Hermiona uśmiechnęła się i zwinnym ruchem wspięła się na niego.
– Muszę wrócić do siebie – mruknęła, opierając twarz o jego policzek. Jego ręce wylądowały na jej pośladkach, co skwitowała krótkim śmiechem.
– A co, koleżanki z dormitorium zauważą, że nie spałaś w swoim łóżeczku? – parsknął. – Daj spokój. Co z tą twoją dorosłością?
– Oh wiesz – odparła zalotnie. – Powiedziałam tak tylko, żeby zaciągnąć cię do łóżka.
Zaśmiał się, a Hermiona poczuła, że jej serce szybciej bije.
– Czemu nie robisz tego częściej?
– Nie robię czego? – spytał skonsternowany Snape.
– Nie śmiejesz się.
Zamyślił się, marszcząc brwi.
– Nauczanie bandy kretynów i użeranie się z taką jedną idiotką po godzinach daje w dupę – odparł, na co Hermiona oburzyła się teatralnie i zeskoczyła z łóżka. Severus założył rękę pod głowę i obserwował, jak dziewczyna podchodzi do fotela, na którym leżały poskładane w kostkę ciuchy i zaczyna się przebierać.
– Wolniej.
Popatrzyła na niego pytająco, ale widząc jego uniesioną brew i łobuzerski uśmieszek domyśliła się, że chodzi mu o ściągnięcie koszuli.
– Zapomnij. Za dużo się naoglądałeś.
Zabrała ciuchy i wyszła do łazienki, a Snape narzucił na siebie spodnie i zerknął jeszcze raz na łóżko. To co obiecał Hermionie do tej pory nie dawało mu spokoju. Nie miał pewności, ze robi dobrze. Nie był dobry w podążaniu za własnym sercem, jakby to ujęła dziewczyna. Dopinał właśnie surdut, kiedy weszła do pokoju.
– Potrafisz niszczyć marzenia dziewczyny, panie Snape – jęknęła, siadając mu na kolanach i obejmując go mocno. Czuł w tym geście coś więcej niż chęć bliskości.
– Do usług, Granger.
Popatrzyła mu w oczy i delikatnie pocałowała jego usta. Oddał pocałunek, nie broniąc się ani przed jej dotykiem, ani przed jej obecnością. Objął jej plecy, gładząc delikatny materiał szaty. Idealnie pasowała do jego ramion. Nagle poczuł, że jej ręka wędruje na klatkę piersiową i wzdrygnął się. Poczuła to i odrywając się od niego, zmarszczyła brwi.
– O co chodzi?
Złapał jej rękę i zsunął na dół, a dziewczyna zerknęła w to miejsce i zacisnęła pięść. Nie powiedziała nic, tylko po prostu objęła go mocno. Snape dopiero po chwili zrobił to samo. Rana na jego piersi była ciosem również dla jego ego. Nie chciał, aby Hermiona oglądała tę ranę, bo dla Severusa była ona symbolem jego słabości. Symbolem porażki. Nagle poczuł jej oddech na uchu i usłyszał szept:
– Wiesz, że kocham cię całego.
Pokiwał głową, nadal milcząc. Kłamał. Nie rozumiał. Nie wiedział. Jego przeżarty umysł zaczął doszukiwać się podstępu, kłamstwa, obłudy. Wiedział, że to nie jest w jej stylu, ale nie potrafił zrozumieć jak młoda, piękna i tak inteligentna czarownica mogła pokochać kogoś przeżartego do szpiku kości złem i fałszem. Widział w każdym to, czego sam nienawidził w sobie. Odsunął ją lekko od siebie i na powrót przybrał maskę.
– Nie miałaś gdzieś iść?
Zaśmiała się.
– Nie musisz mnie wyganiać, sama wyjdę. – Jeszcze raz obdarzyła go pocałunkiem, po czym wstała i ruszyła do wyjścia. Zanim zniknęła, obróciła się przez ramię i spytała: – Zobaczymy się na śniadaniu?
Snape zmierzył ją wzrokiem.
– A niby kiedy mam się wyspać, jak w nocy twoje chrapanie skutecznie mi to uniemożliwiało?
Złapała książkę leżącą na szafce obok niej i rzuciła nią, jednak Snape instynktownie złapał różdżkę i zablokował lecący przedmiot tuż nad głową.
– Chwalipięta – mruknęła i posyłając mu uśmiech, wyszła z lochów. Snape chwilę patrzył na drzwi, za którym zniknęła i nie mógł pozbyć się wrażenia, że koniec zbliża się wielkimi krokami. Miał takiego wspaniałego pecha, że ilekroć coś wchodziło na dobrą ścieżkę, zaraz z niej zbaczało. Wiedział, że i w tej sytuacji będzie tak samo.

Godzinę później Hermiona odświeżona i przebrana szła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Kilkoro uczniów powiedziało jej „dzień dobry” na co uśmiechała się do nich szeroko i odpowiadała wesoło.
Ten humor nie umknął Ginny, która siedząc przy stole Gryffindoru pochłaniała właśnie tost z dżemem.
– Ciekawe co jej tak humor poprawiło…
– Raczej kto – odpowiedziała jej Parvati, wskazując głową na stół nauczycielski. Dziewczyny zerknęły w tamtą stronę, od razu dostrzegając Snape’a, obserwującego ich wchodzącą koleżankę.
– Ja i tak tego nie zrozumiem – powiedziała Lavender, siedząca naprzeciwko nich.
– I nie musisz. – mruknęła Ginny, nabierając na palec dżem i rozmazała go na policzku koleżanki. – Ups. Ubrudziłaś się.
– Ty małpo! – krzyknęła blondynka i wybiegła z Wielkiej Sali w akompaniamencie śmiechów gryfonów. Padma pobiegła za przyjaciółką, prawie potrącając nowoprzybyłą.
– Cześć wam – powiedziała Hermiona, ale zanim zdążyła sięgnąć po herbatę, Ginny oparła się o stół i wpatrzyła w twarz koleżanki.
– No?
Hermiona otworzyła szerzej oczy, po czym zabrała spomiędzy rąk Ginny kubek i nalała do niego parującego napoju.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi.
– Oczywiście – powiedziała Ginny, wznosząc ręce w teatralnym geście modlitwy. – Hermiona, na Merlina – dodała już szeptem – nie mów mi, że z nim spałaś.
Starsza gryfonka zaczerwieniła się tak mocno, że musiała schować twarz w dłoniach.
– Jesteś głupia czy tylko naiwna?
– Nie masz pojęcia… – zaczęła Hermiona, ale Ginny była w takich nerwach, że nawet Petrificus Totalus by jej nie uspokoił.
– Mam, bo zgadnij co. Wiem o wszystkim, co ci zrobił. A ty nadal do niego lecisz jak jakaś głupia…
– Koniec – powiedziała kategorycznie Hermiona. – Spodziewałam się, że tak zareagujesz i postanowiłam, że nie będę się z tobą sprzeczać na ten temat. To jest moje życie, ja się w twoje nie wtrącałam.
Najmłodsza latorośl Weasley’ów obrzuciła ją zszokowanym wzrokiem, ale pokiwała głową.
– W porządku.
Hermiona sama była zaskoczona, że tak szybko udało jej się odnieść sukces. Do końca śniadania temat związku Severusa i Hermiony nie został poruszony, chociaż kiedy wychodziły Parvati szepnęła jej na ucho, że ona i tak im kibicuje. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie, po czym każda z nich odeszła w swoją stronę.
Tak naprawdę Hermiona nie spodziewała się takiej reakcji koleżanki. Liczyła się z nią, ale spodziewała się… radości. Spodziewała się wsparcia. Cieszyło ją tylko to, że Ginny nie była typem, który obraża się śmiertelnie, kiedy ignoruje się jego rady.

Pierwsza lekcja przypadała im z trzecioklasistami. Wciąż asystowała profesorowi Binnsowi, ale pozwalał jej od czasu do czasu prowadzić wykład i po reakcji uczniów widać było, że cieszą się z takim lekcji.

Kiedy zajęcia dobiegły końca, zadała wypracowanie o rycerzach Okrągłego Stołu i uczniowie po słabych jękach, zaczęli zbierać swoje rzeczy. Kiedy gwar przycichł, profesor podleciał do niej.
– Będzie z ciebie doskonały nauczyciel.
Hermiona uśmiechnęła się do niego i odłożyła materiały na bok.
– Dziękuję. Z tej perspektywy wiele się od pana nauczyłam.
– Oh, drogie dziecko, nie musisz być przesadnie miła. Wiem, że większość uczniów traktuje moje lekcje jako godzinną drzemkę – zaśmiał się duch, a dziewczyna zawtórowała mu.
– Ja tak tego nie traktowałam – dodała po chwili.
– Cieszy mnie to, panno… – profesor zawiesił głos, marszcząc brwi. – G… G... Grant?
– Granger.
– Granger – powtórzył, zadumanym tonem, po czym westchnął i usadowił się na swoim fotelu. – Nadal mam problem z zapamiętaniem tych wszystkich nazwisk.
– Proszę się nie przejmować, myślę, że wszyscy się przyzwyczailiśmy – odparła łagodnie Hermiona, przygotowując kolejny stosik notatek.
– W moim wieku niestety problemy z pamięcią to chleb powszedni.
– Panie profesorze… Mogę spytać ile właściwie ma pan lat?
Cuthbert zamyślił się, po czym spojrzał na dziewczynę rozbawionym wzrokiem.
– Licząc te wszystkie lata po śmierci? – Hermiona uśmiechnęła się szeroko, siadając na rogu biurka. – Sto pięćdziesiąt trzy.
– Jak to jest? Żyć tak długo, kiedy wszyscy kogo pan znał już odeszli?
Binns zadumał się, wykrzywiając usta w uśmiechu. Podrapał się po długiej, siwej brodzie i dopiero po chwili odparł:
– Moja żona, Anabella, zmarła kiedy miałem osiemdziesiąt sześć lat. Była tak pasjonującą kobietą, że długo po jej śmierci nie potrafiłem dojść do siebie. Wiesz… – zaśmiał się cicho, jakby sam do siebie. – Kiedy żyjesz z kimś tak długo, nie wyobrażasz sobie życia po jego odejściu. Gdyby nie Nicholas, pewnie załamałbym się i popadł w pijaństwo. Niewiele mi do tego zabrakło. Zaszyłem się w swojej posiadłości w Walii i przez dwa miesiące nie miałem kontaktu ze światem.  Słaniałem się  kąta w kąt, a każdego, kto chciał mi pomóc po prostu odprawiałem z kwitkiem. O ile w ogóle ktoś się pojawiał…
– Nie wierzę, że przez dwa miesiące nikt nie zauważył pana nieobecności – odparła sceptycznie Hermiona.
– Z synem nigdy kontaktu nie utrzymywałem, a w szkole wziąłem urlop – powiedział, wzruszając ramionami. – Więc nie. Niemal nikt się nie interesował.
– Ma pan syna?
Profesor zmarszczył brwi.
– Miałem. Kiedyś, dawno temu. Dorósł, ma swoją rodzinę i od tego czasu nie mam od niego wieści.
– Jak ma na imię? – spytała delikatnie, nie chcąc za bardzo naciskać.
– Thomas. – W głosie starego profesora dało się wyczuć nostalgię i żal. Widocznie wzmianka o synu mocno go zabolała. Hermiona zamierzała zmienić temat, jednak zanim zdążyła się odezwać, Binns kontynuował ciężkim głosem: – Zniszczyłem mu życie, więc wcale nie dziwię się, że zerwał ze mną kontakt.
– Jak to zniszczył mu pan życie? Powiedział pan, że założył własną rodzinę, więc…
– Tak, założył. Kiedy miał dwadzieścia trzy lat spotkał kobietę. Piękną, ambitną Ślizgonkę. Też chodziła do Hogwartu, ale była od niego młodsza i w szkole nie zdarzyło się, żeby na siebie wpadli. Zakochał się od razu, zresztą… Ona też. Tylko wtedy tego nie wiedziałem.
– Co się stało?
– Spotykali się pomimo moich i Anabelli sprzeciwów. Nie ufaliśmy tej dziewczynie, zresztą… W tamtych czasach nie ufało się nikomu. Była ślizgonką, więc obawialiśmy się, że jej rodzina może być powiązana z Czarnym Panem i generalnie z czarną magią – mówił, coraz bardziej popadając w melancholię. – Powiedziałem jej, że Thomas… Znalazł kogoś innego i nie chce mieć z nią do czynienia. Nie chcieliśmy go zranić, chcieliśmy go chronić – dodał, usprawiedliwiając się. – Więc powiedzieliśmy mu to samo.
– Okłamaliście ich oboje, żeby ich skłócić?
Zabrzmiała bardziej oskarżycielsko, niż zamierzała. Ale nie spodziewała się po profesorze takiej przeszłości. Zawsze wydawał jej się rozsądnym człowiekiem.
– Okłamaliśmy naszego syna, żeby go chronić.
– A co z dziewczyną? Odeszła?
Cuthbert spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się cierpko.
– Tak, odeszła. Niestety tak jak i Thomas. Dowiedział się, że dziewczyna jest w ciąży więc znalazł ją i usłyszał od niej prawdę.
Młoda nauczycielka uniosła brew, wcale nie będąc zaskoczona. Nie odezwała się jednak, ponieważ nie czuła się odpowiednią osobą do krytykowania stupięćdziesięcioletniego ducha.
– I tak… – westchnął Binns, unosząc się. Hermiona usłyszała gwar na korytarzu, ale zanim zdążyła odwrócić się do drzwi, profesor odezwał się po raz ostatni: – Chcąc uchronić swojego syna przed złem, skrzywdziłem go. Człowiek często robi rzeczy z dobrym zamiarem, a złym skutkiem.
Spojrzała na odpływającego ducha, marszcząc brwi. Coś w jego głosie ją zaniepokoiło, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, ponieważ zza drzwi dało się słyszeć głośne krzyki trzecioklasistów.


Tymczasem w Norze nastroje stawały się coraz bardziej napięte. Molly krzątała się po kuchni rozkojarzona, a Artur znikał na całe dnie nie wiedząc, jak dotrzeć do żony. Jedynie Fred próbował zachowywać się normalnie. Wymyślał coraz to nowe projekty wynalazków, chcąc dać bratu zajęcie. Siedział właśnie w pracowni i czekał, aż George wróci z łazienki. Obracał w dłoniach złote kółko, nie wiedząc za bardzo co wymyślić tym razem.
Obejrzał się przez ramię na stertę nowych gadżetów i zacmokał ustami. Żaden nie spodobał mu się na tyle, aby go dokończyć, więc leżały tam – porzucone, niedokończone i zapomniane. Nagle jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, a oczy otwarły szeroko. Niemal widział żarówkę, która zapaliła się nad jego głową.
Jego brat natomiast stanął w progu pokoju i w ciszy obserwował śpiącą dziewczynę. Nie wybudziła się od czasu wizyty starej uzdrowicielki, a George nie mógł zapomnieć wyrazu jej twarzy, kiedy zasypiała. Wycieńczona z bólu, zlana potem i blada jak ściana spojrzała na niego i po raz kolejny, powiedziała:
– Masz coś na nosie…
Potem zemdlała i od tej pory nawet się nie poruszyła. George zamknął za sobą drzwi i usiadł na skraju łóżka, dotykając lodowatej dłoni Jeanne. Nie spodziewał się, że będzie brakowało mu jej pyskówek i ciętego języka. Jej docinek i wyzwisk. Widział w niej coś pięknego i nieosiągalnego, a to właśnie zakazany owoc ciągnie najbardziej. Gładził delikatnie skórę na jej nadgarstku, wpatrując się w ledwo poruszającą się klatkę piersiową. Jej czarne włosy obsypały całą poduszkę i dramatycznie kontrastowały z jej porcelanowo–białą cerą. Szczerze powiedziawszy, to w przeciągu tego czasu, który z nimi spędziła… zapomniał kim jest. Wiedział, że to jedynie przymykanie oczu na prawdę. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że córka śmierciożercy może dla niego tyle znaczyć. Ścisnął mocniej jej dłoń, wzdychając głęboko i wstał. Ostatni raz rzucił w jej stronę zmartwione spojrzenie i wyszedł, wracając do brata, bardzo rozentuzjazmowanego swoim nowym pomysłem.




~~~~*~~~~
Pierwszy post w Nowym Roku.
A więc się udało.

Chciałabym bardzo podziękować każdej osobie, która napisała komentarz pod poprzednim postem. To dzięki Wam ten rozdział w ogóle się pojawił.

Nie kraczę, ani nie będę Wam składać żadnych obietnic, bo dotarło do mnie, że właśnie te obietnice demotywują mnie najbardziej. Obietnice związane z terminami. Proszę Was bardzo o cierpliwość, postaram się napisać kolejny rozdział, a kiedy - to zależy. Dziękuję za wsparcie wszystkim, którzy napisali chociaż słowo. Tu, czy prywatnie. 

Wielkie, wielkie podziękowania należą się Lamii i bullek. Za to, że jesteście od początku i wytrwale czytacie i komentujecie. Wasze opinie dużo dla mnie znaczą i dają niesamowitego kopa do pisania dalej.

Rozdział zbetowała miona22.

Miło mi będzie, jeśli skomentujecie ten rozdział. Dla Was to minutka, a dla mnie ogromna motywacja.

Do zobaczenia w następnym rozdziale. :)


29 komentarzy:

  1. AWWWWW~~! <3
    Bosze, jak słodko :D
    Mam nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać ;)
    Pozdrawiam,
    ~Margo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję!
      Dobrze, że nie za suodko. Wtedy wszyscy by tu rzygali tęczą.
      I również mam taką nadzieję :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Świetnie!:))
    Mam nadzieję że wena dopisze i rozdziały następne się pojawią :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Też mam taką nadzieję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Komentuję, a jakże!
    Rozdział krótki, ale treściwy. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, że pojawiło się coś nowego. Tym bardziej, że zapowiadałaś zawieszenie działalności.
    Snape zachowuje się tak, jak myślałam, że będzie się zachowywał. Dobrze, że nie zmienił się mimo wszystko w jakiegoś wielkiego romantyka. Takie coś kompletnie by go zepsuło.
    Opowieść Binnsa oryginalna, wreszcie ktoś poświęcił tej zapomnianej w ff postaci trochę uwagi. Już chyba zawsze będę kojarzyć Cię z tym duchem i Historią Magii :D Zastanawia mnie tylko czy ta historia będzie miała jakieś znaczenie dla dalszych wydarzeń, czy po prostu chciałaś urozmaicić tekst. Ciekawe, ciekawe...
    Kiedy obudzi się Jeanne? Bo obudzi się, prawda? Chyba jej nie zabijesz. George wpadł po uszy, to widać od razu. Urocze :) Oby się jakoś wszyscy pozbierali.
    Czy tylko ja nie wiem, kim jest ten starzec? Ominęłam coś przez przypadek, jak nadrabiałam zaległości? Jestem zdezorientowana... no chyba, że tak ma być :D
    Pozdrawiam i weny. Zawsze będę gotowa Cię wspomóc dobrym słowem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się mój Snape. Zachowuje się on dokładnie tak jak ja chciałabym, żeby się zachowywał, jestem z niego dumna :D
      A Binns, co jest najśmieszniejsze, nie był planowaną postacią. To znaczy, nie planowałam rozszerzać jego historii. Ale mam chyba na niego mały plan... :>
      Nie zdradzę co stanie się z moją OC. Nie, nie i nie. Tajemnica!
      I nie, nie przegapiłaś nic. Starzec pojawił się w takiej samej wizji i odegra dość sporą rolę w dalszej historii. Tyle mogę powiedzieć. A kim jest, nie zdradzę :)

      I jeszcze raz, setny chyba w ciągu ostatniego dnia, chciałam Ci podziękować za motywację. Dla takich właśnie fanów warto pisać i warto czasem zmusić się, bo może nawet z tego coś się urodzić.

      Dziękuję z całego serduszka <3

      Usuń
  4. Niedawno znalazłam twojego bloga i szczerze pierwsze rozdziały z przymusu przeczytane szły mi opornie, ale po zagłębieniu się opory zniknęły. Mam nadzieję, że nie porzucisz pisania bo robisz to dobrze :) ! Powodzenia, dużo weny i dotrwania do końca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jesteś pierwszą osobą, która miała problem z początkiem. Co zawsze mnie swoją drogą dziwiło, bo również nie uważam go za idealny. Czy zdradzisz mi co Ci przeszkadzało? Chętnię zastosuję się do wszelkich rad.

      I cieszę się, że mimo tego wytrwałaś aż tutaj :) Dziękuję :) I pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Może nie tyle, że przeszkadzało, ale trochę utrudniało :) . Chociaż sama nie wiem czy to do końca to mi utrudniało, ale wydaje mi się, że mogło to być spowodowane rozwojem wydarzeń. Jednak to jak piszesz odpowiada mi, inaczej bym nie czytała :) . Jednak całokształt jest dobry, poza tym kim ja jestem by oceniać jakość pisania, jedynie mogę ocenić jakość historii. "Mój" opór do początkowych rozdziałów mógł być spowodowany przyzwyczajeniem do czytania nieco inaczej napisanych opowiadań. Jednak jak już pisałam po pewnym czasie opór znikł do poziomu zero.

      Usuń
  5. Ten staruszek... To Riddle? Grindelwald? Bo chyba nie Dumbledore? Czy to Malfoy się nim zajmuje?
    Tyle pytań, hahaha.
    Bardzo lubię Twojego Binnsa. Ludzie zwykle pomijają go w opowiadaniach. Cóż, on nawet w kanonie był raczej ignorowany. Dzięki Tobie ten nudny, usypiający samym dźwiękiem głosu duch faktycznie ma osobowość. Tak się teraz zastanawiam, czy jego syn odegra w historii jakąś rolę, czy może był wspomniany ot tak. I to "niepokojące" ostatnie zdanie...
    Scena Snape x Granger bardzo dobra, jak zwykle. Aczkolwiek nie spodziewałam się, że Ginny zareaguje w taki sposób. Myślałam, że się ucieszy i będzie chciała poznać wszystkie szczegóły, jak to nastolatki mają w zwyczaju.
    Mam nadzieję, że Jeanne zbytnio nie ucierpiała, kiedy Edna ją leczyła... Byłoby szkoda.

    Wszystkiego dobrego, moja droga
    Pozdrawiam gorąco

    bullek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ti ti ti.
      Nie psuj sobie niespodzianki i nie myśl o tym za dużo, moja panno.
      Cieszę się, że tak podoba Wam się profesor Binns :3 Wyobrażam go sobie jako takiego starego mentora, który jednocześnie jest poważny ale ma siłę, żeby wyrywać młode laski :D

      A tak poważnie, to dziękuję za wytrwałość ze mną.
      Widzimy się w następnym rozdziale. Tam dowiesz się co nieco :)

      Pozdrawiam Cię równie gorąco

      Usuń
  6. Ostatnio wróciła mi faza na opowiadania Sevmione! <3 (nie przejmuj się moim komciem, będzie chaotyczny xD) Dlatego cieszę się, że w końcu znalazłam coś na blogspocie. Ostatnio przeczytałam "Bez Cukru", ale nie posiadam się z radości, że mam tu coś świeżego!
    No, ale do konkretów! Podoba mi się to, że Hermiona jest szkolona na nauczycielkę. Nie wybaczę Ci, że skrzywdziłaś Ginny, bo strasznie ją lubię... no dobra, wybaczę, bo opowiadanie jest super. Hagrid naprawdę musiał się starać, żeby nie wydać się Hermionie, to straszny gaduła. :D
    Ale później aż przecierałam oczy, jak Snape odwołał szlaban! :c
    Ale jak już dotarłam do tego i poprzedniego rozdziału... poezja! Serce ściskało, jak Hermiona znalazła "Romea i Julię" na jego półce.
    I nie zniechęcaj się do pisania! Wierni czytelnicy (a właśnie takiego zyskałaś) będą cierpliwie czekać... :)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie, jeśli miałabyś ochotę, ale to żadna konieczność. I tak będę tu zaglądać. :)
    (sorki, że taki mój komentarz chaotyczny, ale nie wiedziałam totalnie na czym się skupić, bo chcę ogarnąć jak najwięcej opowiadań Sevmione póki mam czas i jakoś je sobie posegregować do czytania :D ale naprawdę: podobało mi się ogromnie, chociaż trochę brakuje mi wcięć akapitowych :( )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za każde słowo tego komentarza!
      Zacznę od końca - akapity jakoś mi nie leżą, wiem, że przez niektórych jest to traktowane jako błąd lub generalnie zły zapis, ale jakoś... Może jak zbetuję całe odpowiadanie od początku to wtedy to zrobię, zastanawiałam się nad tym.
      Cieszę się, jak widzę tak przeżywającego czytelnika, więc cieszę się, że ten komentarz jest chaotyczny :D
      Jeśli faktycznie zostaniesz ze mną, gwarantuję Ci kilka zaskakujących zmian wydarzeń. I coraz bardziej przekonuję się do pozostania i pisania, nawet jeśli miałoby to zająć wieczność.
      Anyway, dziękuję.
      Pozdrawiam Cię gorąco

      Usuń
  7. Własnie czytam Twój najnowszy komentarz, dzięki wielkie. :D Odnośnie Vali: wszystko będzie się powoli wyjaśniało, nie chcę jej odzierać z całej tajemnicy. :D (podpowiem tylko, że czarodzieje mogli uczyć się w domu, jeśli mieli ku temu warunki, dopiero kiedy śmierciożercy przejęli Hogwart zakazano tego ;) ).

    Gra o Tron wymiata! :D A tę piosenkę znasz? (chociaż właściwie to remix, ale i tak lubię ;d)
    https://www.youtube.com/watch?v=RMvt13PtV5I

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie dotarłam tutaj. :) Powtórzę się, ale bardzo fajny pomysł i mam nadzieję ze dociągniesz go do końca. Bardzo lubię opowiadania Sevmione, choć dobrych blogów jest mało i niestety nad tym ubolewam. Bardzo fajnie że rozdziały są ( a przynajmniej wczesniej były ) dłuższe, że akcja nie rozwija się w przeciągu paru rozdziałów. Bardzo kibicuję twojej twórczości. Blog leci do zakładek. Wczesniej były tygodniowe przerwy, przynajmniej wiem mniej więcej z jaką częstotliwością będę sprawdzać bloga :) Gratuluję Zaślubin! Mam nadzieje że niebawem i mnie to czeka :)
    Pozdrawiam,
    Silvana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej miałam o wiele większą wenę na to opowiadanie, dlatego rozdziały miały nawet po 17 stron w Wordzie. Niestety no, człowiek się wypala. Ale i tak, uważam że taka długość jest jednocześnie zadowalająca i podsycająca chęć na więcej :)

      Szczerze życzę Ci poślubienia, jeśli to prawdziwa miłość! I bardzo dziękuję za życzenia. <3

      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Początek idealny, nie wiem, chociaz nie, w sumie wiem dlaczego Severus jej nie wierzy. Taka jego natura. Tak ma, nic się na to nie poradzi.
    Podobało mi się jak fajnie przedstawiłaś ich rozmowę i to, jak dziewczyna gładko sobie z nim radzi.
    Zresztą, co by nie mowic wszystko mi się podobało ;)

    Pozdrawiam i weny życzę;)
    Grangervelsnape.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mając taki bagaż doświadczeń zachowanie Severusa niestety nie powinno dziwić. To właśnie chciałam osiągnąć - on ze swoim spaczonym podejściem do życia i ona - próbująca pokazać mu lepszy świat. Mam nadzieję, że choć trochę tak to wyszło :D

      Cieszę się, że Ci się podobało.
      Obiecuję wpaść, jak tylko odkopię się z życia :v
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  10. Hej! Miło, że wspomniałaś o mnie w końcóweczce, a teraz... *otwiera słoik śledzi i zabiera się za czytanie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, ale to pierwsze zdanie zrozumiałam tak, że to balkon opierał dłonie na barierce i patrzył sobie w dal :D Ale skoro to nie był balkon, to kto? Obstawiam Malfoya, a ten drugi to... ok poczekam.
      Tak, zdecydowanie Sev powinien się częściej uśmiechać, jestem ZA! (chociaż to nie w jego stylu :() I wytknął Hermionie chrapanie - dowcipniś. Ta książka powinna go jednak trafić!
      Podobnie, jak Lacerta zastanawiam się czy opowieść Binnsa będzie miała jakieś znaczenie dla dalszej akcji. Wprowadziłaś już i tak dość dużo postaci, ale to w końcu Twoja bajka :)
      Na koniec wracamy do Nory, gdzie George staje się romantykiem :)
      Sorry, że dopiero teraz skomentowałam, ale dopiero dzisiaj zaczynam odrabiać świąteczno – noworoczne zaległości.
      Pozdrawiam cieplutko i weny życzę!
      *zakręca pusty słoik po śledziach*

      Usuń
    2. Nie, to nie był ani balkon ani Malfoy. Wiem, że blond włosy mogły zmylić, ale był to zabieg jak najbardziej celowy. Teraz nikt się nie spodziewa, mwahaha *zaciera rączki*
      Szczerze? Pisanie o wesołym i uśmiechającym się *sigh!* Sevie jest dla mnie paradoksalnie łatwiejsze.
      Niestety, zmartwię Cię. Tak jak Lacerta musisz poczekać jeszcze kilka rozdziałów, a dowiesz sie wszystkiego. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną, jak wszystko wyjdzie na jaw :c

      Nie mniej jednak, dzięki za komentarz!
      Do zobaczenia - mam nadzieję - gdzieś w okolicach przyszłego tygodnia :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Pewnie spędzę kolejne kilka wieczorów na czytaniu tego cuda :)
    Na pewno napiszę dłuższy komentarz jak przeczytam.
    Do zobaczenia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam w takim razie niecierpliwie na Twoją opinię :>
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Przeczytałam jak na razie całe opowiadanie jakie napisałaś, jestem ZACHWYCONA i OCZAROWANA sposobem Twojego pisania! Opowiadanie jest niesamowite, czyta się doskonale. Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały i liczę że rozwinie się jeszcze wątek Hermiony i Severusa oraz George i J.
    Nie spodziewałam się, że tak ten wątek mnie zainteresuje!!
    Życzę weny i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Jestem strasznie wdzięczna za pozostawienie po sobie komentarza i podwójnie szczęśliwa, że podobało Ci się opowiadanie :) To tak bardzo motywuje, jak ktoś docenia Twoją pracę.
      Wątek Severusa i Hermiony rozwija sie nieustannie i tak będzie do końca opowiadania.
      A George i J... cóż. Ich historia ma swój tor, o którym tak samo - jeszcze dłuugo będziecie czytać :)

      Pozdrawiam Cię cieplutko :)

      Usuń
  13. Znalazłam bloga przypadkowo, ale po przeczytaniu pierwszych rozdziałów od razu w niego wchlonelam! Na nowo pokochałam sevmione i dzięki Ci za to ;) mam nadzieję, że ta sielanka w związku zostanie jednak na dłużej i mam nadzieje że Hermiona jednak nie znienawidzi Severusa po poznaniu prawdy. Dużo weny i czasu do pisania!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award więcej informacji w linku
    http://na-rozstaju-dusz.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Musiałam się cofnąć o rozdział i przeczytać jeszcze raz końcówkę, bo nie pasuje mi początek dwudziestki szóstki. To już któryś raz, kiedy zaczynasz w tak enigmatyczny sposób - nie mówię, że to źle, wręcz przeciwnie, ale jeśli co kilka rozdziałów wstawiasz OC, nie przedstawiasz ich, a później szybko porzucasz, nie opisujesz ich zbyt dokładnie, robisz Czytelnikowi wodę z mózgu. Zbyt długie przeciąganie tajemnic też denerwuje (co Ci szkodzi wyjawić imię bohatera, o którym piszesz? Skoro zaczynasz rozdział sceną z jego udziałem, musi być istotny dla opowiadania). Trzeba wcelować w złoty środek. Wiem, że to czasami bywa trudne, ale piszesz już jakiś czas, zmagasz się z trudami tworzenia przed dwadzieścia pięć rozdziałów (być może dłużej, nie wiem, czy wcześniej coś pisałaś, ale pewnie tak), więc nie powinnaś mieć z tym większych problemów.
    No nie. Ja tak tylko rzuciłam, że to kolejna postać OC, a tu wychodzi na to, że chyba miałam rację. Przynajmniej nie przypominam sobie żadnego bohatera (ani OC, ani z kanonu), który mógłby mieć taki wygląd, jak nam przedstawiłaś. No, może Lucjusz Malfoy, ale odpowiada mi tu tylko wygląd. Naprawdę spasuj z tymi OC, bo natworzyłaś ich już całą armię, wystąpili w jednym, może w dwóch rozdziałach i na tym się skończyło. To jest fatalny zabieg, trąbię Ci o tym od X rozdziałów. Jak jeszcze te pierwsze jestem w stanie zaakceptować (ostrzegałaś mnie, że jest sporo błędów, więc na moje czepialstwo z tamtych odcinków możesz przymknąć oko), ale ten rozdział wrzuciłaś w styczniu 2016. Teraz mamy koniec czerwca. To naprawdę nie aż tak dużo czasu, więc wątpię, żeby Twój styl czy przyzwyczajenia zmieniły się TAK ZNACZĄCO przez te prawie sześć miesięcy.
    Och, moja droga Hermiono, ciesz się, że trafiłaś na miętką imitację Severusa, który jest charakterystyczny dla fanfików. Gdyby przyszło Ci związać się z Severusem z kanonu, dopiero wtedy byś się przekonała, co to jest ,,trudny człowiek".
    Straszna szkoda, żeś zapomniała o prywatnej sypialni Hermiony. Najpierw z najmniejszymi szczegółami opisujesz, jak wykwintne są jej ,,KOMNATY", a kilkanaście rozdziałów później Snape pieprzy coś o tym, że koleżanki zauważą jej brak w dormitorium. Tak, z całą pewnością nauczycielka dzieli sypialnię z uczennicami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze, że Snape chociaż w myślach ma namiastkę prawdziwego Snape'a i nie do końca wierzy w zapewnienia Hermiony. Jeszcze tego by brakowało, żeby zrujnowany facet po przejściach uwierzył w gadanie nastoletniej trzpiotki. :)
    Incydent przy stole Gryfonów jest tak mega żenujący, że nawet nie chce mi się go komentować. Z tego, co wiem, Hermiona nie przyjaźniła się aż tak z Parvati, żeby opowiadać jej o swoich intymnych relacjach z kimkolwiek, a co dopiero ze Snape'em. Scena z Lavender i dżemem - [*]. Rak.
    Najmłodsza latorośl Weasley'ów. WEASLEYÓW - tak jest poprawnie. Ale to już pomińmy. Nie mam zielonego pojęcia, co tu się zdarzyło. Przecież przez kilka ostatnich rozdziałów tak dobrze Ci szło, byłam naprawdę zadowolona i praktycznie nie było czego krytykować, a tu nagle następuje taki potężny regres. I nie zwalaj tego na brak czasu czy tworzenie zapychaczy, żeby tylko coś wrzucić na bloga, bo Ty z lodowatą premedytacją napisałaś tę ,,śniadaniową" scenę i wrzuciłaś do rozdziału. O co chodzi? Gdyby przyszło mi przeczytać tylko i wyłącznie tę scenę, powiedziałabym, że napisała to 10-letnia fanka High School Musical albo innego filmu/serialu dla dorastających dziewczynek. Miałaś wiele gorszych lub przeciętnie napisanych scen, robisz błędy logiczne i mieszasz charaktery postaci, ale nie bardziej, niż typowa autorka Sevmione, ale ta scena jest najgorsza z najgorszych, jakie do tej pory u Ciebie przeczytałam (a tak, pamiętam wiadomą i chyba już nieistniejącą scenę erotyczną z Hermioną w roli głównej). No co się, do cholery, tu zdarzyło? ;_; Jestem zawiedziona i zasmucona.
    Fajnie, że pamiętałaś o tej słabej pamięci do nazwisk, którą charakteryzował się Binns. Zawsze się zastanawiałam, o co w tym chodziło, skoro jako nauczyciel historii magii miał świetną pamięć do nazwisk historycznych (nawet tych najmniej znaczących), a nie potrafił zapamiętać nazwiska ucznia, którego widział w klasie przez co najmniej pięć lat.
    Podoba mi się też rozmowa Hermiony z Binnsem. Tym trochę uratowałaś ten rozdział, chociaż mam pewne wątpliwości, czy Binns (który został przedstawiony w książce jako typek, który ma na wszystko wywalone) byłby skory do takich prywatnych zwierzeń. Jakiś inny duch - Nick, Gruby Mnich czy po dłuższej znajomości nawet Helena - spoko. Ale dobrze, że ta rozmowa tu jest, już zaczepiam się o wszystkie pozytywy, jakie są w tym odcinku, bo znowu wyjdzie, że nic nie robię, tylko smaruję samą krytykę.
    Z tymi głośnymi krzykami trzecioklasistów też bym się wstrzymała. To Hogwart, a nie polskie gimnazjum, tam uczniowie mają choć odrobinę ogłady i nie muszą głośno krzyczeć, bo nauczyciela przez chwilę nie ma w klasie. :)
    Cieszę się, że wróciłaś do Jeanne. Chociaż zauważyłam, że jest w ,,bohaterach", więc domyśliłam się, że prędzej czy później znów o niej napiszesz. Nie rozumiem tylko, po co wstawiłaś ten fragment w tym rozdziale. Co on ma przedstawiać? Krótki opis Twojej OC - wszystko pięknie, wszystko ładnie, ale po co? Żeby nam pokazać, że wciąż o niej pamiętasz? Równie dobrze mogłabyś to trochę bardziej pociągnąć, stworzyć jakąś scenę, a nie krótki opis na pół strony i... tyle. Przez to zakończenie tego rozdziału jest trochę kulawe. Rozdział kończy się dosłownie z dupy. Trzeba to było albo zostawić na kolejny rozdział i poświęcić go mieszkańcom Nory, albo napisać więcej i dokleić do tego odcinka. Rozumiem, że nie za bardzo masz czas na pisanie, ale po co wrzucać niedokończony tekst (rozumiem NIEPOPRAWIONY, ale niedokończony?), skoro mogłabyś wstrzymać się z publikacją kilka dni (Czytelnicy z pewnością by to zrozumieli), napisać coś więcej o bliźniakach i Jeanne i wtedy opublikować?

    OdpowiedzUsuń